Spotkałem wczoraj na ulicy starego kibica i wystawcie sobie, że nasza rozmowa dotyczyła reformy rozgrywek trzeciej ( czyli czwartej ) ligi oraz wpływu zmniejszenia ilości drużyn w tej klasie rozgrywkowej na wzrost poziomu rozgrywek w lidze czwartej ( czyli piątej ) Na koniec wyraziliśmy wspólną satysfakcję z faktu, że do pierwszej ligi ( czyli drugiej ) awansowały Stal Mielec i GKS Tychy, oraz nadzieję, że Polonia Warszawa i Warta Poznań wygrają rozgrywane wczoraj baraże o drugą ligę ( czyli trzecią ) co się, nawiasem mówiąc, tym starym firmom udało . Za zastrzeżenia w nawiasach podziękujcie reklamiarzom – idiotom, którzy wymuszają taką nomenklaturę.
Napisałem o tym, żebyście wiedzieli, że nie samymi mistrzostwami żyje prawdziwy kibic. Jeśli nie zrozumiałeś pierwszego akapitu, jesteś koniunkturalistę patriotycznego wzmożenia. Fanem, ale fanem okazjonalnym, łaknącym emocji oraz narodowej dumy z tryumfu. To nic złego. To świetnie, że dołączasz, gdy gra Polska. Jesteś w większości i w sumie, piłkarze dla ciebie grają bardziej, niż dla mnie. Do ciebie mizdrzą się i klepią truizmy redaktorkowie młodzi w telewizyjnych studiach i dla ciebie niemiecki supermarket przygotował narodowe flagi, które wystarczy odebrać i mieć.
Baw się i skacz, człowieku, ale jak już nabawisz się i naskaczesz przed telewizorem, rozejrzyj się po wycinku planety, który zwiedzasz codziennie i spróbuj odnaleźć swoją lokalną drużynę, choćby grała w siódmej ( czyli ósmej ) lidze. To też jest piłka nożna i boisko wbrew telewizyjnym pozorom nie jest dwa razy mniejsze niż we francuskim Parku Książąt. Idź, a zobaczysz ludzki wymiar tej pięknej gry.
Poznasz tam ludzi, których nie spotykasz na co dzień i zaręczam ci, że z każdego meczu przyniesiesz choć jedno zabawne, miłe sercu wspomnienie. Kiedyś dotarłem na stadion za wcześnie. Nuda. Piłkarze dopiero zaczynają się leniwie rozgrzewać. Słońce piecze, wietrzyk wieje. Nikogo znajomego, żeby otworzyć gębę, ale za mną siedzi zupełnie obcy facet i rozwiązuje krzyżówkę, półgłosem powtarzając każde hasło nad którym się mozoli. Strasznie to denerwujące, bo człowiek automatycznie chciałby podpowiedzieć, a nie wiadomo czy wypada.
- Polski pisarz, autor „Krzyżaków”... – marudzi.
- Autor „Krzyżaków” na si... – uszczegóławia.
- Si, si – powtarza, a ja zaczynam odczuwać lekki niepokój, bo facet siedzi tuż za mną.
- Sinkiewicz! – tryumfuje, ale przedwcześnie.
- Cholera, za mało liter... Si, si... – Facet się nie poddaje.
Potem okazało się, że obcy jegomość, to obserwator z trzecioligowego klubu. Sam talent, a do tego na etacie łowcy talentów.
Piękne Panie i Szlachetni Panowie, wrzućcie przed meczem na luzik, pamiętając, że cmentarze są pełne ludzi, którzy zbytnio przejęli się sprawami, na bieg których nie mieli żadnego wpływu.
Nie... No wiem przecież, że zaciskanie kciuków pomaga, że są szczęśliwe krzesła, fotele czy kanapy, z których, gdy oglądamy mecz, nasi niezawodnie wygrywają. Są szczęśliwe koszulki, czy w ekstremalnych przypadkach majtki ( syndrom Loewa ). Starsi kibice, pamiętający trenera Górskiego, nie golą się przed meczem. Młodsi, po starannej analizie stanu defensywy rywala, obiecują swoim partnerkom, by zachęcić je do kibicowania, że dadzą radę tyle razy, ile nasi wbiją goli. Różne i nieopisane, są bowiem obyczaje kibicowskiego plemienia. Najgorszym jest chlanie przed i w trakcie meczu. Zacny kibicu! Pamiętaj, że tylko pijącemu, zapach piątego piwa, otwartego w trakcie pierwszej połowy wydaje się wspaniały i zachęcający. Nazajutrz można takiego kibica spotkać na ulicy.
- Liczyłem na więcej, ale dobry i remis – zagaja.
- Jaki remis, przecież było trzy do jednego – dziwię się niezmiernie.
- Trzy, jeden, dla kogo? – Teraz on jest zdumiony.
Jak się bliżej przyjrzeć, pod szczeciną zarostu można dostrzec ślady po smugach z buraka i pasty do zębów. Gość robił w domu patriotyczną oprawę i nie domył. Bywa i tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz