poniedziałek, 29 października 2018

Notatki z życia 2. O zawłaszczaniu



Od czasu do czasu ktoś pyta, dlaczego weganie swoje potrawy nazywają, korzystając z nomenklatury rozpowszechnionej przez producentów i zjadaczy mięsa? Te wszystkie wegańskie kotlety, parówki i temu podobne cudeńka.

Aby odpowiedzieć należy spojrzeć szerzej na problem zawłaszczania idei oraz symboli. W dawnych czasach celował w tym Kościół, przejmując na przykład pogańskie święta, wybrane obrzędy i wszystko, co ułatwiało asymilację nowej wiary wśród ludu. Obecnie liberalne lewactwo stworzyło własny kościół, czy może antykościół i ze wszystkich sił stara się zaprowadzić nowy ład, korzystając właśnie z tych historycznych wzorów.

Nie twierdzę, że weganie są lewakami, ale ośrodki propagandowe weganizmu są jak najbardziej lewackie, podobnie jak cały przemysł zorganizowany by zaspokajać gusta mięso sceptyków.

Żeby nie szukać daleko podobny mechanizm zastosowano na przykład (ale nie tylko) wobec homoseksualistów. Zdrowy rozsądek, doświadczenie i wiedza historyczna sprzeciwia się utożsamieniu homoseksualizmu z lewacką wizją świata, a przecież innej reprezentacji tej orientacji seksualnej prawie nie znamy. To jawne zawłaszczenie, przeciwko któremu nie ma kto protestować. 

Nie zaprotestuje brodaty profesor od prawa rzymskiego, ani urzędnik, ani homoseksualny rybak, ponieważ od razu, nim skończy wytaczać argumenty, dla większości będzie tylko facetem z gumowym penisem przyczepionym do śmiesznej czapeczki.

Spryt lewactwa polega na tym, że człowieka sprowadza się do jednej z jego cech/przymiotów i kto nie pasuje do sztancy, po prostu nie istnieje. To są stare i bardzo mocne mechanizmy, a liberalno – lewacki kościół nie wybacza. W swojej retoryce chętnie, choć bez cienia wiedzy, podaje jako zło najgorsze przykład Świętej Inkwizycji. 

To szczególnie zabawne, bo jedyną istniejącą obecnie inkwizycję sam stworzył i biada odstępcom oraz jej krytykom! Słowa, a nawet myśli stały się przestępstwem. Nikt nie jest bezpieczny, skoro z dnia na dzień taki Biedroń z cacanego chłopca i prawie prezydenta Polski stał się łajdakiem i rozbijaczem frontu postępu, niczym celebrytka - weganka, która pochwaliła się w sieci, że objadała się ostrygami (ach, ach!) na wywczasach w Toskanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz