Od czasu do czasu ktoś pyta, dlaczego weganie swoje potrawy
nazywają, korzystając z nomenklatury rozpowszechnionej przez producentów i
zjadaczy mięsa? Te wszystkie wegańskie kotlety, parówki i temu podobne cudeńka.
Aby odpowiedzieć należy spojrzeć szerzej na problem
zawłaszczania idei oraz symboli. W dawnych czasach celował w tym Kościół,
przejmując na przykład pogańskie święta, wybrane obrzędy i wszystko, co
ułatwiało asymilację nowej wiary wśród ludu. Obecnie liberalne lewactwo
stworzyło własny kościół, czy może antykościół i ze wszystkich sił stara się
zaprowadzić nowy ład, korzystając właśnie z tych historycznych wzorów.
Nie twierdzę, że weganie są lewakami, ale ośrodki
propagandowe weganizmu są jak najbardziej lewackie, podobnie jak cały przemysł
zorganizowany by zaspokajać gusta mięso sceptyków.
Żeby nie szukać daleko podobny mechanizm zastosowano na
przykład (ale nie tylko) wobec homoseksualistów. Zdrowy rozsądek, doświadczenie
i wiedza historyczna sprzeciwia się utożsamieniu homoseksualizmu z lewacką
wizją świata, a przecież innej reprezentacji tej orientacji seksualnej prawie
nie znamy. To jawne zawłaszczenie, przeciwko któremu nie ma kto protestować.
Nie
zaprotestuje brodaty profesor od prawa rzymskiego, ani urzędnik, ani
homoseksualny rybak, ponieważ od razu, nim skończy wytaczać argumenty, dla
większości będzie tylko facetem z gumowym penisem przyczepionym do śmiesznej
czapeczki.
Spryt lewactwa polega na tym, że człowieka sprowadza się do
jednej z jego cech/przymiotów i kto nie pasuje do sztancy, po prostu nie
istnieje. To są stare i bardzo mocne mechanizmy, a liberalno – lewacki kościół
nie wybacza. W swojej retoryce chętnie, choć bez cienia wiedzy, podaje jako zło
najgorsze przykład Świętej Inkwizycji.
To szczególnie zabawne, bo jedyną
istniejącą obecnie inkwizycję sam stworzył i biada odstępcom oraz jej krytykom!
Słowa, a nawet myśli stały się przestępstwem. Nikt nie jest bezpieczny, skoro z
dnia na dzień taki Biedroń z cacanego chłopca i prawie prezydenta Polski stał
się łajdakiem i rozbijaczem frontu postępu, niczym celebrytka - weganka, która
pochwaliła się w sieci, że objadała się ostrygami (ach, ach!) na wywczasach w
Toskanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz