Pięć kartek wyrwanych z zeszytu w kratkę. Przeczytałem, oddałem i nie bardzo wiedziałem co powiedzieć. Dzieci wracające przez park ze szkoły przebiegły obok nas płosząc gołębie, które, podczas gdy ja czytałem, ona karmiła krusząc czerstwą bułkę ze śladami pleśni.
Sto złotych. Płacił jej pieprzoną stówę za taki bełkot! – Nie, żebym był tym jakoś specjalnie urażony. Nie, nic z tych rzeczy. Tylko tyle, że w weekend będę musiał zrobić z tego cholerne trzydzieści stron, a moją zapłatą będzie żarcie i możliwość przespania dwóch nocy w jego cholernej piwnicy.
Opowiedziała mi swoją opowieść i ta opowieść była równie nieskładna jak jej pisanina. Ale też budziła sympatię a ja wiedziałem, że jest prawdziwa. Pierwsza prawdziwa opowieść, którą usłyszałem od jednego z tych biednych, oczekujących śmierci sukinsynów, do jakich też się zaliczam. W naszej branży jest deficyt prawdziwych życiorysów.
Wypiła z plastikowego kubka łyk wiśniówki, otarła usta wierzchem dłoni i splunęła. – To nawet nie boli, ale to jest bardzo dziwne. Kiedyś zrobił to przy dziecku. Skurwysyn. I wiesz co powiedział? Powiedział żeby się starał, bo skończy jak ja, jeśli nie będzie się starał. No, ze skurwysyństwa to robi, ale nie bije mocno. Najpierw bierze kartki, potem daje mi stówę a potem mnie policzkuje, żebym zapamiętała, że płaci stówę za możliwość dania w pysk kobiecie. Nawet takiej jak ja. Skurwysyn.
W czwartek tekst. W piątek przepisuje a w weekend ja muszę nad tym gównem się męczyć. Jak to tłumaczy? Prawda. To jest wiadome od dawna, że wszyscy piszą a nikt nie chce czytać.
W związku z tym musimy się wspierać. Ja jego a On mnie.
Tyle, że do dzisiaj byłem przekonany, że zmagam się z jego zapiskami, a tu takie coś. Taka, kurwa, niespodzianka. Nie mogłem jej nic powiedzieć – to było jasne.
- Wiesz co – uśmiechnęła się tym swoim żabim, szczerbatym a jednak ujmującym uśmiechem – jak wrócę to po drodze kupię coś dobrego i zrobimy sobie grilla za kościelną górką. Tylko się stąd nie ruszaj, dobrze?
Jasne, zrobimy sobie grilla. Fajna propozycja, prawda? Sprzedałem trochę złomu i też miałem parę złotych. Cholera jasna, czemu nie? Czemu się nie zabawić po ludzku? Jeszcze nie zima przecież! Jeszcze nie zima.
To niewątpliwie dobre, ale widząc, w jakiej jest pan sytuacji nie możemy ryzykować. Niech pan zobaczy jak On opisuje te sprawy. Czytał pan? Wrażliwość na krzywdę. Język ludzi, od których dzieli go wszystko. Czasem mamy wrażenie…
Oparłem się wygodnie i zmrużyłem oczy. Obudziło mnie szturchnięcie. Ktoś mnie kopnął w wyciągnięte na żwirowej alejce nogi. Są. Pan i pani ze straży miejskiej. – Spierdalaj stąd śmieciu – mówi pan, a jego partnerka rozgląda się czujnie czy nie ma nikogo w pobliżu.
- Wstawaj śmierdzielu, bo ci przyjebię – rozkręca się pan a ja widzę moją Grill Girll jak sto metrów dalej zatrzymuje się i sprytnie kryje za krzewami.
Nie wstaję, a zamiast tego odzywam się żartobliwie, spod przymrużonych brwi starannie obserwując jego reakcję – A gdzie masz chuju czapkę? – pytam
On kipi i nie wie czy mnie uderzyć czy szarpiąc za klapy jednej z dwóch marynarek, które mam na sobie najpierw postawić mnie na nogi. Wtedy pokazuję mu blachę i rzucam magicznym słowem: - Spierdalaj!
Odchodzą nie oglądając się za siebie.
- Myślałam, że cię uderzy. Tak skakał.. Co mu powiedziałaś, powiedziałeś?
- Żeby spierdalał - Odpowiadam zgodnie z prawdą i razem oglądamy co też kupiła na grilla.
To będzie prawdziwa uczta – orzekam i poślinioną chusteczką ścieram spod jej nosa drobny, całkiem nieznaczny skrzep krwi.
- A jakoś tak odrzuciłam głową i mnie zahaczył w nos, ale nie bolało.
To skurwysyn! Wrażliwy społecznie skurwysyn – myślę, ale nic nie mówię i tylko drapię się po zarośniętej szyi. Najgorszy w naszej branży jest zarost. Nie wiem jak innych, ale mnie cholernie swędzi i przeszkadza mi myśleć.
Co jest? Zero komentarzy?
OdpowiedzUsuńNie kapują "z życia kapusia"?
Grill Girl jest fajna,reszta to śmiecie.
Dobre Jacku!