poniedziałek, 28 marca 2011

AGORA - 1

Nie, nie będzie to tekst o spółce wydającej Gazetę Wyborczą, ani też recenzja z filmu “Agora” który wczoraj obejrzałem. Niemniej, o czym przekonają się najbardziej wytrwali czytelnicy, poniższy tekst ma oczywiście coś wspólnego zarówno z naszą słodką “Agorą” jak i z filmem. Z filmem mniej, ale z tej racji, że film mnie zainspirował, zacznę od filmu.

Film jest głupi!

W sumie to żaden zarzut, ponieważ ciężko o mądry film, w którym dyletanci - dyletantom prezentują rozumowanie kogoś, kto wedle autorów dyletantów, ma być geniuszem dla odbiorców dyletantów.

Tak jest zawsze. Albo twórcy uciekają w anegdotę, albo wkładają pochlebstwa w usta aktorów drugiego planu czy nawet statystów. Wbrew pozorom, ciężko jest myśl, a już szczególnie wytwór szczerze "ścisłego umysłu" przekuć na obraz i dialogi, odkąd Platon z kumplami odeszli z kinowatej branży.

W tym,akurat filmie, stręczona przez twórców na geniusza ( geniuszkę ) pani Hypatia, o której umyśle, jak najpochlebniej wyrażają się przedstawiciele, wymyślonych na potrzeby filmu elit, ma w swoich, wymyślonych na potrzeby filmu rozważaniach astronomicznych, prawie od początku tyle danych, że, ku zdziwieniu mojej żony, oglądając film, wydałem z siebie głuchy, obrazoburczy okrzyk:

- ”Elipsa, głupia babo!”

- Dobra - ktoś powie - nie udawaj pan głupka, ponieważ jest to film o nietolerancji, a nie o żadnej tam nauce!

Być może!
Przełykam niczym gąsior, starodawną Koperniczkę i Keplerkę w jednej, młodocianej osobie i gładko przechodząc do realiów historycznych stwierdzam na podstawie lektur, że istniała nauczycielka Hypatia, że tamtejsze zakony nosiły się na czarno i poza posługą wobec najbiedniejszych, grzebaniem zmarłych, głównie zajmowały się religianckim kibolstwem, wywoływaniem burd i udziałem w rozmaitych pogromach.

Stąd zresztą próby ograniczania ich liczebności oraz wyganiania tych ancymonów na “pustynię” i szereg podobnych represji.
Oczywiście tamtejsi zakonnicy niewiele mieli wspólnego z zakonnikami, jakich znamy, choćby z historii średniowiecza, że o dzisiejszych w ogóle nie ma co wspominać.

Druga sprawa.

Ówczesna teologia, a także uproszczona przez starodawnych specjalistów od narracji, filozofia, była czymś dla wówczas przytomnych, w rodzaju obecnej piłki nożnej. Wszyscy się znali i każdy się wypowiadał na związane z nimi tematy, w sposób mniej lub bardziej gwałtowny. To były okolice 4 wieku i nawet blogów nie pisano, pewnie z braku dostępu do sieci.

Z pamięci wam zacytuję, ponieważ jestem poza domem. Narzekał podróżnik podczas wędrówek po “wschodzie chrześcijaństwa”

“ Jak się spytasz o cenę chleba, usłyszysz: - Ojciec jest większy od Syna”

Dobra. Przechodzimy do właściwego tekstu! ( wszak napisałem, że dla cierpliwych )

Film nie jest o nauce ani o nietolerancji. Mimo, że narodził się z nieprawego łoża pospolitej bujdy a jego akuszerką była poprawność polityczna, nieświadomie stawia przed ciekawą publicznością pewien ważny, zasadniczy dla obecnej “zachodniej” demokracji problem.

1700 lat temu Chrześcijaństwo wywołało niezwykły wręcz ferment intelektualny, charakteryzujący przedtem jedynie najlepszych przedstawicieli “Narodu Wybranego”

Z tym, że Żydzi tworzyli, w pewnym sensie, “Agorę” zamkniętą dla postronnych, gdzie oczywisty prym wiedli starodawni żydowscy intelektualiści, otoczeni przez "pisate i czytate" tłumy wyznawców.


Chrześcijaństwo, stając się religią powszechną, powszechną także w sensie “łatwiejszą” uprościło drogę do poznania ""Prawdy Objawionej, przy okazji tworząc intelektualne skróty, dające szansę uczestnictwa w dyspucie “ubogim duchem”

Powstało coś w rodzaju ludowej demokracji teologicznej.

Ekscesy wywoływane przez hołotę, która poczuła się, ku swemu zadowoleniu, uczestnikiem intelektualnych zmagań, będąc jednocześnie pozbawioną odpowiednich do dysputy narzędzi, wówczas, przede wszystkim, umiejętności czytania, pisania oraz znajomości zasad wymiany zdań bez użycia noża czy okutej pałki, są moim zdaniem, fałszywym mitem założycielskim LĘKU współczesnych środowisk intelektualnych.

O tym, w części drugiej, ponieważ narzędzie, którym się posługuję, czyli “prosty blog polityczny” ma swoje wymagania, dotyczące choćby spraw tak trywialnych, jak długość tekstu, podczas gdy poruszony powyżej temat wymaga, nawet na “blogu” szerszego opisania.

1 komentarz:

  1. Publikuj swoje teksty w wirtualnym Czasopiśmie tworzonym przez wszystkich Czytelników.

    Promuj swój blog lub pisz anonimowo.

    WIRTULANDIA.pl - czytamy, publikujemy, komentujemy - docieramy do wszystkich.

    Zapraszamy do wzięcia udziału w nowym projekcie.

    OdpowiedzUsuń