Część ludzi tęskniąc za czasami gdy Polskę słusznie wyzywano od Peerelu tak naprawdę tęskni do swojej, oddalającej się w tempie zabójczego ekspresu, młodości.
Do swojej niepodległej wbrew tym starodawnym czasom, jędrności, nadziei, pasji, ulatujących z puchem następstw i budzących niesmak, rozterek moralnych - dawnych miłostek i zapomnianej miłości.
Inaczej Goraliż, pan Goraliż!
Nie, on tym bardziej nie tęskni do wczasów pracowniczych, osiedlowego kina, którego dawno ni ma, ani nawet do wielomilionowej Solidarności. Nie tęskni za budowami epoki Gomułki czy Gierka. Jeszcze dupa go boli od podróżowania na drewnianych ławkach w pociągach PKP. Jeszcze ręka go boli od walenia w drewniany łeb telewizora, gdy podczas ważnego, pucharowego meczu Legii obraz w jego Neptunie pływał i podskakiwał niczym Johnny Weissmuller jako przedwojenny Tarzan.
Pan Goraliż tęskni za glizdami. Każdemu przytomnemu czytelnikowi może się to wydać dziwne, bo jakże tu tęsknić za glizdami, skoro glizd i dzisiaj wszędzie pełno? Zapytam naszego bohatera
- Panie Goraliż, z jakiego powodu tęskni pan za glizdami?
- Gdy byłem młody i w piękny wiosenny czy też letni dzień, a niech pan zwróci uwagę, że dni naszej młodości przeważnie takie były, idąc świeżo przez deszcz umytym chodnikiem, nie tylko musiałem przeskakiwać kałuże ale także mijać setki, o ile nie tysiące glizd, które wypełzały na chodnik. Ludzie mniej czuli deptali po nich, w związku z czym powietrze nad chodnikiem cuchnęło glizdami.
- I za tym pan tęskni?
- Przeważnie. To najintensywniejsze moje wspomnienie z PRL i wierzę, że jeśli wszystko dokładnie sobie przypomnę, parę wodną unoszącą się nad szarymi płytami chodnika, kąt padania promieni słonecznych i przede wszystkim jak wówczas oddychały moje jasne płuca i gdzie się spieszyłem, dostąpię iluminacji i znów stanę się młody. Glizdy mam już opracowane do perfekcji. Ten odór…
- Wie pan, dzisiaj rano widziałem na chodniku dwie glizdy
- Proszę pana, dzisiejsze glizdy to tylko marna namiastka. One nawet nie potrafią tak cuchnąć jak tamte.
Sami widzicie, że jak ktoś się uprze to i do Peerelu zatęskni!
Pan Goraliż otrzymuje oczywiście pierwszą nagrodę w konkursie na najsubtelniejszą tęsknotę za Peerelem. Tylko proszę się nie czepiać, że konkurs nie został ogłoszony. Naprawdę ktoś poza tryumfatorem ma bardziej subtelną tęsknicę?
No i ta nagroda. Słoik systemu “wecka” z powietrzem z lat 70 i zasuszoną dżdżownicą przyklejoną do dna. Ciekawe jak za 30 lat ludzie będą wspominali i tęsknili za osławioną 3RP?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz