Wyspa tropikalna. Ocean szumi, “Planeta kopsa żaru” - plaża. Po niej kręci się z laptopem pod pachą, hmmm - na przykład - Wybitny socjolog naturysta, który ma napisać ważny, wartościowy artykuł do Gazety Ważnej. Ot, Redakcja przydybała go na urlopie w tropikach, a że nieźle płaci, pan Wybitny postanowił napisać zamówiony artykuł.
Czy jest jełopem? Cóż to w ogóle za oburzające pytanie!
Gorąco, a żal wracać do chatki, gdzie z braku szczelnych ścian wypada pisać w majtkach, więc Pan Wybitny kładzie się na kocyku w cieniu i pisze.
Czy jest jełopem kładąc się w cieniu, zamiast ginąć marnie od udaru słonecznego, że nie wspomnę o szkodach jakie Słońce może wyrządzić w kosztownym laptopie zaopatrzonym w baterie, które wystarczają na minimum 8 godzin?
Jasne, że nie jest!
Gdyby był jełopem nie stać by go było ani na wakacje w tropikach ani na laptop, że o zainteresowaniu jego przemyśleniami Gazety Ważnej nie ma co wspominać.
A teraz, drogi czytelniku rusz tyłek i szybko cofnij się kilka metrów w kierunku słodkich fal oceanu, ponieważ robi się niebezpiecznie! Jeśli spojrzysz w górę niezawodnie zobaczysz, że nasz bohater położył się w cieniu palmy z której jak raz, z powodów naturalnych spadają kokosy.
Ot, akurat nad głową golasa zapatrzonego w ekran laptopa natura umieściła piękny kosz owoców, w jednej trzeciej już opróżniony.
Wie o tym doskonale Pan Tubylec przechadzający się plażą z dłońmi ukrytymi w kieszeni dziurawych szortów i pogwizdujący sobie bez ładu i składu. Czy to, że z wrodzonego lenistwa zajmuje się zbieraniem tego co spadnie, zamiast wspinać się na palmy czyni z niego jełopa?
Owszem, gdyby zajrzał przez ramię piszącego naturysty, nic by nie pojął, ponieważ w ogóle nie zna języka polskiego, ale naoglądał się amerykańskich filmów i miejsce gdzie na kocyku pracuje Pan Wybitny, nazywa po swojemu “strefą zrzutu”
Pan Tubylec brodząc po kostki w oceanie, przecież głowę ma “w chmurach” których nie ma akurat na niebie, obliczając starannie, ile też dostanie za taki fajnisty laptop.
Nagle krzyk, ucięty tuż przy ustach. Rozwalona głowa i laptop na piasku, na białym. Uciekający w niebyt rozum zdążył pomyśleć: - cholerny koko… i już go nie było na ziemi.
Pan Tubylec mimo obfitych kształtów nadbiegł w ciągu dwóch zdrowasiek.
Bada puls - Brak.
Zagląda pod kocyk - Paczka fajek i książka w niezrozumiałym języku.
Wyciągniętą z kieszeni czerwoną szmatką ściera pospiesznie z klawiatury to białe, to różowe i oczywiście piasek i już ma się oddalić w pobliskie chaszcze, gdy na skutek tych manipulacji pojawia się na ekranie całkiem goła panna. Naciska na strzałkę - Następna.
Kuca, obyczajem tubylczym na piętach i dalejże chłonąć łona i cycki, aż tu nagle kokos!
Powstaje pytanie, co autor chciał powiedzieć, pisząc ten przydługi, nieco nudny tekst, który pewnie z powodu panującego upału wydał mu się sensowną alegorią i odpowiedzią a właściwie uzupełnieniem tekstu Rosemanna?
Bohaterowie powyższego tekstu są jełopami, jednocześnie nimi nie będąc. Wybitny socjolog jest w pewnym sensie jełopem, ale można go obronić z jełopstwa, ponieważ kładąc się pod palmą nie widział żadnego “upadłego” orzecha, ponieważ leniwy tubylec zdążył je wyzbierać.
Ten z kolei też nie jest jełopem, ponieważ zupełnie sensownie przewidział rozwój wypadków, a to, że dał się wciągnąć w śmiertelną pułapkę seksu? Cóż, bywa i tak!
Uogólniając.
Prawie wszyscy jesteśmy jełopami. Ma to jakiś pokrętny związek z zanikiem ogólnego wykształcenia, nieznajomością podstaw matematyki, fizyki, logiki czy zwykłego “kumania” związków przyczynowo - skutkowych.
Współczesny obywatel staje pod “monty - pythonowskim” odważnikiem o wadze ( szczerze opisanej ) 16 ton i dla zabezpieczenia przed skutkami upadku tego ciężaru otwiera nad swoją miłą mi przecież głową, parasol z nazwą ulubionej telewizji, partyjnym logo, flagą narodową, czy w skrajnych przypadkach, flagą UE.
Uwierzcie mi bez sprawdzania w “wikipedii”
- Żaden kokos nie waży 16 ton! Nie bądźmy jełopami!
Mam nadzieję, że zrozumieliście o co chodzi? Inaczej, to ja jestem jełopem, ponieważ prościej tego napisać nie potrafię, za co przepraszam!
Na kokosach się nie wyznaję, trzeba by spytać naszego salonikowego kokosa. Ale te 16 ton mi się skojarzyło z czymś innym.
OdpowiedzUsuńJest taka zagdka- gdzie siada kanarek, który waży 2 tony?
Odpowiedź- gdzie chce!
I o to chodzi ;)
Gdzie tu się, qr..a, klika na "genialne"?
OdpowiedzUsuńPzdrwm
Najlepsze jest to, ze chyba się wyzwoliłem z tego całego pisania. Pozdro
OdpowiedzUsuń@ Jacek Jarecki
OdpowiedzUsuńPisanie to diabeł! Nie, to był komputer! Wedle mojej byłej.
Ale pisanie to też dno. Nie?
Pzdrwm