Demokracja jest ustrojem ułomnym, podobnie jak wszystkie znane nam ustroje, ale stwarza w miarę stabilne ramy rozwoju, a przynajmniej trwania społeczeństwa. Czy jest projektem tymczasowym, czas pokaże. Obecnie demokracja jako idea wyboru władz ustawodawczych w drodze wyborów powszechnych, znajduje się na fali wznoszącej, a mandat wyborczy stał się orężem wymierzonym w tak zwaną demokratyczną nadbudowę, której autonomia podkopuje samą istotę, sam kamień węgielny ustroju. Rzecz w tym, że zabezpieczenia stworzone, by zapobiegać wynaturzeniom demokratycznie wybranej władzy, stały się wyrazicielami i gorliwymi obrońcami grup pasożytujących na współczesnym państwie, a co za tym idzie, na jego obywatelach. I nie jest to, wbrew obiegowej opinii, jedynie nasz, polski problem. Mamy o tyle dobrze, że znajdując się obecnie w centrum wydarzeń, mamy lepszy ogląd rzeczywistości, a co za tym idzie tego, co wkrótce przetoczy się przez Stary Kontynent.
Na razie, mniej lub bardziej skutecznie, światem zachodu,
wbrew pozornej różnorodności, rządzi jedna idea i jeden realizujący ją
establishment, dla którego wszelkie odstępstwa, jakie mają coraz częściej
miejsce w poszczególnych państwach są śmiertelnym zagrożeniem.
Nie po to w upartym, kilkudziesięcioletnim procesie
indoktrynacji wmówiono ludziom, że polityka jest złem, od którego należy się
trzymać z daleka, a obowiązek obywatelski to akt głosowania na jedną z dwóch,
czasem trzech akceptowalnych dla establishmentu partii, by teraz cierpieć z
powodu jakiegoś demokratycznego wzmożenia. Nie jest przypadkiem i moim zdaniem,
nie ma tu wiele do rzeczy poziom życia, że zagrożenie wykluwa się w krajach
dawnego bloku wschodniego. Tutaj ludzie, pogardzani przez miejscowe i
zamiejscowe elity, przez dziesięciolecia mieli do czynienia z najczarniejszą,
czyli czerwoną polityką i odczuli na własnej skórze różnicę pomiędzy pięknymi,
górnolotnie brzmiącymi deklaracjami a rzeczywistością, którą była zawsze
sowiecka nahajka.
Pamiętajcie, że jeśli w sferze publicznej pojawiają się
ludzie opowiadający o swojej apolityczności, czy wołający o merytoryczną,
niepolityczną dysputę, o odrzucenie partyjnych barw i apelujący o wspólną pracę
dla dobra społeczeństwa obywatelskiego, to... Oczywiście możecie z nimi
rozmawiać, klaskać im, ale radzę sprawdzić najpierw, czy pod marynarką, albo za
paskiem starannie wyprasowanych spodni, nie kryją śmiercionośnej broni, której
lufa aż się rwie, by swoim lodowatym wylotem dotknąć waszych pochylonych
karków. W wersji łagodniejszej, sprawdźcie, czy nadal jesteście posiadaczami
własnych portfeli.
Najgłośniej o zagrożeniu demokracji krzyczą ludzie, dla
których wolny głos społeczeństwa, własną pracą opłacającego ich przywileje mają
za nic. Istotne są właśnie szeroko rozumiane przywileje, bo tu nie chodzi tylko
o władzę, czy stały przypływ gotówki, ale przede wszystkim gwarancje ich
nienaruszalności, z możliwością dziedziczenia włącznie.
Nie jest przypadkiem, że w naturalnym odruchu
przedstawiciele naszej, pielęgnującej własny etos, a dzisiaj zagrożonej klasy
próżniaczej pognali po pomoc do wypróbowanych towarzyszy w łajdactwie i pomoc
taką, choć wątłą i nieadekwatną do skali zagrożenia, natychmiast otrzymali.
Zdają sobie jednak sprawę, że w tej dziwacznej wojnie z własnym społeczeństwem,
ich wkład własny jest zbyt mizerny. Oparcie narracji na kłamstwie i mnożeniu
inwektyw na przemian z górnolotnymi frazesami, nie wróży opozycji sukcesu, tym
bardziej, że potencjalni interwenci mają podobne, a nawet poważniejsze
problemy.
Ogólnie jest tak, że coraz trudniej okiełznać europejskie
narody bez użycia nagiej, bezwzględnej przemocy. Dawne post wojenne lęki
zestarzały się razem z ich głosicielami. Argumenty lewackich łajdaków
wyniesionych na piedestały autorytetu, zamiast poklasku w najlepszym przypadku
trafiają w próżnię. Czasy, w których byle łachudra pouczał zdumionych tubylców
o europejskich wartościach minął bezpowrotnie. Okazało się, ku zdumieniu elit,
że ludzie przestali lubić bycie poniżanymi i ogłupianymi i co najgorsze,
okradanymi przez własne elity.
Pytanie jest jedno. Czy broniąca się, zagnana w kąt
bestia, rozleje krew.
Demokracja jest ustrojem ułomnym, ale strzeżcie się
zwolenników rządów silnej ręki i pamiętajcie, że jedyna możliwa w
przewidywalnej przyszłości dyktatura, to dyktatura w obronie zagrożonego
establishmentu, mająca na celu przedłużenie jego agonii. Potem i tak wiatr historii rozwieje resztki tego
świństwa, a przyszłe pokolenia wzruszą ramionami na wspomnienie naszej dziwacznej
cierpliwości, pokracznej córeczki lęku i braku wiary.
No paczpan! Nawet i manifest ładnie wyszedł, a to nie jest mała rzecz, ani łatwa.
OdpowiedzUsuńPzdrwm
Pisze..."odpowiedz" i jeszcze na dodatek napisz komentarz :)
OdpowiedzUsuńNapisałam i odpowiedziałam i nawet udostępniłam. Na Twittera też bym udostępniła, ale nie wiem jak... Pozdrawiam.