Każdy przytomny przyzna, że strzelanie z kuszy w
zamkniętym pomieszczeniu jest głupie. Bełt się odbije od ściany i diabli wiedzą
kogo trafi, na przykład w oko, albo i telewizor uszkodzi. Kto w ogóle słyszał,
żeby szyć z kuszy na wiwat? Ale krzyżak Macencjusz nie wytrzymał i na fali entuzjazmu który ogarnął zebranych,
zerwał kuszę ze ściany i jak nie pierdyknie w żyrandol! I jeszcze żeby się
przyznał, gdy Wielki Mistrz zapytał, który ancymon strzelił. Stoi z tą kuszą
jak głupi, łbem zakutym kręci, że nie on. Aż mi się go żal zrobiło, ale
niesłusznie, bo Wielki Mistrz raczył się uśmiechnąć i rzekł wskazawszy na
niego:
- I to jest bracia krzyżacy i siostry krzyżaczki
prawidłowa krzyżacka postawa. Cała świetlica widziała, że Macencjusz szył, a on
łbem kręci niczym litewski koń, gdy mu dadzą owsa zamiast boćwiny. Na tortury
go wziąć, a i to się nie przyzna.
- Nie chcę na tortury – wystraszył się krzyżak
Macencjusz.
- To powiedz mi bracie, kto szył?
- Taki nieduży, pewnie agent Jagiełły. Przez okno
wskoczył, strzelił, kuszę wetknął mnie, niewinnemu w łapy i...
- Dość! – uciął Mistrz. – Nie czyn chwalę, ale
konsekwencję w kłamstwie, tfu, w narracji. Radzimy co począć żeby nas lud
pokochał miłością trwałą i niepodatną na wrogą polską propagandę. Żeby nie było
jak ostatnio po walnej bitwie, że jakimś chłopkom musieli nasi rycerze się
okupować drogim kosztem.
- Już nas kochają na powrót, pod polskim jarzmem
drzemiąc – krzyknął krzyżak Pimo.
- Po pierwsze: pod jarzmem się jęczy, nie drzemie, a
po drugie, taka to miłość, jak to co niektórzy z was sromotnie, a potajemnie
czynią, nie bacząc, że na fali nowomodnej poprawności, naprzyjmowaliśmy sióstr
krzyżaczek.
- W stal zakute... Przyłbicami przytrzaskują dla jaj
– zaczęły się narzekania.
- Nie o seksie radzimy. Rzecz w tym, że nie po to Wydział
Propagandy, który dla zmyłki nazwaliśmy Wydziałem Krzyżackiej Bezinteresownej
Miłości, pracuje pełną parą, żebyście sami w te banialuki wierzyli. Idzie potem
taki do telewizorów i mieczem wymachuje...
- Bejsbol to nie miecz, tylko kij taki, w formie
nowomodnej maczugi – zaooponował von Pałętasz.
- Jeszcze lepiej! Krzyżak z kijem. Nawet tego nie
skomentuję. Mogliście Pałętasz od razu powiedzieć, że będziemy gwałcić,
rabować, wioski und miasteczka palić. My tu o miłości, a ten z kijem. Szlag
mnie zaraz trafi! Nie, bracie Rodrygu! Stary chłop, prawie głuchy, o balkoniku
chodzi, a jak tylko wspomniałem o gwałceniu, zaraz ku drzwiom. Wstyd!
Zapamiętajcie, że my jesteśmy ci dobrzy, będziemy dawać więcej i lepiej niż ten
fatalny Jagiełło, poganin przecie ukryty. Wszystko będzie odwrotnie niż to
drzewiej bywało.
- Wielki Mistrzu! Skoro wszystko ma być odwrotnie,
po co nam władza nad tym krajem?
- Za jakie grzechy tak cierpię? – Wielki Mistrz aż
się złapał za hełm. – To jest właśnie propaganda! Ostatni raz powtarzam, lud ma
w nią uwierzyć, nie wy! Widzę, że muszę na przykładach: Jagiełło wprowadził
zwyczaj, że pieniądze w lud rzuca, twierdząc, że od tego obrońców tego ich
kraju przybędzie. Co my na to? Pimo...
- Będziemy więcej rozrzucać, a że w lud wkradają się
łasi miedziaków bogacze, tych się kijami przepędzi!
- Jeszcze raz się ktoś o kiju zająknie... Dobrze, to
teraz wyłuszcz dzielny rycerzu, jaką w tym korzyść dla nas widzisz?
- Biedoty jest, także dzięki naszym wieloletnim
staraniom, najwięcej. Ta nas poprze, a do bogaczy będziemy mrugali okiem, że to
tylko taka gadka wyborcza...
- Tak, pójdę do telewizora na debatę i będę okiem
mrugał, to pomyślą, że do tego słupskiego przybłędy sobie erotico pomruguję.
- Te miedziaki to przecie z podatków, nie z Jagiełły
kiesy – odezwał się ponury głos spod okna.
- Wy Markizie de Gun lepiej milczcie, niż w naszej
przytomności o podatkach... Zaraz nazwą nas obłudnikami, że też braliśmy, ale
nie od wszystkich i diabli wiedzą na co szły.
- No, ale za granicami nas lubią, na nasze
zwycięstwo czekają. To wyzyskać trza do cna. Wolność, prawo, porządek...
Wielki Mistrz wstał i w świetlicy aż pociemniało od
jego tajonego gniewu.
- Zaraz ktoś znowu wyskoczy, żeby zamiast po polsku,
w mediach od razu po niemiecku mówić. To już było, ale jak przyszło co do
czego, okazało się, że prawie nikt nie umie, poza jednym, który wydusił z
siebie „hande hoch” co nam na dobre nie wyszło. Tyle na dzisiaj, bo od jutra
bierzemy się do poważnej pracy. Wstajemy o siódmej i zabieramy się za myślenie,
jak przekuć obecny sukces w sukces realny, a von Pałętasz, Pimo i nasz kusznik,
niech się każą budzić przed świtem i na roraty!
- Litości, jestem zakonnikiem ateistą – zapłakał
krzyżak Macencjusz.
- Panie, przed Wielkanocą rorat w kaplicy nie dają –
sprostował Markiz de Gun, który ma zwyczaj chwalić się przy każdej okazji swoją
wiedzą.
- Jak to nie? W naszej gazecie czytałem, że zawsze
dają!
- To propaganda, panie – roześmiał się Markiz, ale
nikt z obecnych mu nie zawtórował, bo wszyscy myśleli o jutrzejszym myśleniu,
co nie wróżyło dobrze powodzeniu zakonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz