I doświadczenie, dodam. Dlatego uważam, że przerabianie
posła Andruszkiewicza na Cyfrowego Andruszkiewicza jest błędem, skoro na rynku
pracy mamy wielu wybitnie kompetentnych i doświadczonych do obłędu mężów, że
wymienię choćby nieco zakurzonego dzisiaj Jurka Urbana. Liberalny wydawca,
który odniósł sukces medialny trafiając w gust wielu Polaków, mający przy tym
niebagatelne doświadczenie polityczne. Nie jest przy tym w żadnym razie narodowcem,
czyli kartę ma czystą. Nie wiem, czy chłopina jest na chodzie, ale założę się z
każdym o batona, że gdyby się wystawił do euro parlamentarnych wyborów w naszej
pięknej stolicy, to takich neptków jak poseł Andruszkiewicz wciągnąłby nosem, a
liberalny elektorat cieszyłby się, że znowu pokazał klerykalnemu PiS-owi
środkowy palec.
Rzecz w recenzentach, mili moi. Paradoksalny
przykład z pierwszego akapitu służy jedynie przybliżeniu metody wychowawczej jakiej
jesteśmy poddawani przy niemalże każdej okazji. W wyniku której, nie dość, że
przejmujemy argumentacje przeciwników, to jeszcze twórczo ją rozwijamy. Nie
mamy bowiem własnej bazy recenzenckiej, a kanały dystrybucji opinii zostały dawno
zatkane przez durniów i lizusowsko nastawionych groszorobów.
Taka sprawa, jak powołanie posła Andruszkiewicza na
ministerialny stołek doskonale to pokazuje. Możemy tylko przyklaskiwać
argumentom wrogo nastawionych recenzentom, a próby obrony tej decyzji zostawiono
gorącogłowym amatorom. Tak czy owak wychodzimy na durniów, ponieważ podobna
presja wychowawcza działa tylko w jedną stronę. Dlatego nietrafione są wyliczanki
ukazujące podobne cechy i zasługi dawnych nominatów PO. W tym sensie, że każdy
w miarę przytomny rozumie, że stanowiska polityczne obsadza się według klucza
politycznego i jeśli pojawiają się błędy obsadowe, widać je dopiero po skutkach
działań politycznego wybrańca.
Osobiście nie znoszę polityków wznoszących
patriotyczne okrzyki w mediach społecznościowych, a wśród nich obok posła
Tarczyńskiego wyróżniał się właśnie pan Andruszkiewicz, ale zasadniczo, co może
wielu zdziwić, nie jestem premierem. Nie wiem też, czym może wyróżnić się
wiceminister w niepotrzebnym moim zdaniem ministerstwie, bym zmienił zdanie o
jego formacie politycznym, ale od momentu powołania, to sprawa jego
przełożonych, nie moja. To oni biorą za niego i jego działania pełną
odpowiedzialność. Ze swojej strony mogę tylko wyrazić nadzieję, że zacny poseł przynajmniej
zamilknie na twitterze.
To już byłaby jakaś korzyść, ale są jeszcze
przynajmniej dwie inne. Pierwsza to wzbudzenie autentycznego i szczerego gniewu
recenzentów, do tego stopnia, że zaangażowały się w jego wyrażanie nawet
międzynarodowe szajki politycznych naganiaczy. Druga jest taka, że jest to
gniew sterowany, ponieważ nie wyobrażam sobie, że ktoś może być do tego stopnia
naiwny, żeby nie wiedzieć jaką lawinę spowoduje ta nominacja. A chyba wszyscy
wiedzą, że ich wywoływanie jest metodą zapobiegającą tragediom związanym z
niekontrolowanymi lawinami.
Teraz rzecz w cierpliwości, a im dłużej będzie
trwała medialna ekscytacja posłem Andruszkiewiczem, tym lepiej, ponieważ jest
to kwestia obchodząca jakieś marne procenty elektoratu, a skutecznie blokująca
przekaz w istotniejszych sprawach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz