Prowokacje lewactwa na gruncie sztuk wszelkich są niczym stukanie młotkiem za ścianą. Niby nic, ale po jakimś czasie człowiek musi się wkurzyć. Ten przykład doskonale obrazuje charakter ekscesów z którymi mamy coraz częściej do czynienia. Twórcy oraz ich akolici są od dawna nie domownikami, a tylko sąsiadami. Tylko dzięki denerwującemu stukaniu dowiadujemy się o ich istnieniu, toteż nie zaniedbują się w pracy. Ich odpowiedź jest prosta i skuteczna: Wolnoć Tomku w swoim domku.
Jest to prawda, ponieważ to faktycznie ich domek, nawet nie podobny do naszego. I tak od szóstej rano do dwudziestej drugiej. Jeśli artysta chce się wyróżnić, zaczyna stukanie w nocy, ktoś wzywa policję i mamy oto męczennika, który śmiało może teraz wykrzykiwać o godzinie policyjnej i prześladowaniu aktu twórczego.
Tyle tylko, że wypada zacząć od drugiej strony, czyli od reagujących gniewem na coraz liczniejsze prowokacje. Jednym z najgłupszych argumentów jest wypytywanie zlewaczałych artystów, dlaczego nie używają w swych prowokacjach wizerunków Mahometa czy symboli religii żydowskiej. Jeśli chodzi o Proroka, odpowiedź tkwi w samym pytaniu, ponieważ jego wyznawcy nigdy by podobnego nie zadali, tylko od razu waliliby w mordę, o ile byliby w pogodnym nastroju. Jeśli zaś chodzi o wyznawców judaizmu, to są jak najbardziej ofiarami podobnych ekscesów, tyle tylko, że cierpią je nie od naszego, a zachodniego lewactwa, jesz-cze mocniej niż nasze zaangażowanego w sztukę podobnych prowokacji.
Cały ten obrazoburczy cyrk odbywa się w tak dziarskiej melodii sławiącej tolerancję. Ta tolerancja zasadniczo polega na mnożeniu regulacji prawnych i zakazów wobec naturalnej ekspresji werbalnej wszystkich, którzy nie są wyróżnioną kastą ludzi mogących więcej. Sprzeciw wobec ich swobód, swobód członków tej bandy staje się o dziwo ograniczaniem wolności, podczas gdy prawdziwe ograniczanie wolności słowa jest tylko antydyskryminacyjną regulacją. To tak jakby złodzieje zagwarantowali sobie policyjne ściganie ludzi, którzy zawołają: Łapaj złodzieja!
Najwyższy czas przywrócić naturalną, przynajmniej dla naszej nacji wolność słowa i ekspresji, także twórczej (ważne jest tu „także”) i zdepenalizować wszystkie jej przejawy. Inaczej staniemy się wkrótce narodem pieniaczy, ku czemu zmierzamy w podskokach. Skończy się bredzenie o cudactwach w rodzaju mowy nienawiści, oraz antydyskryminacyjny bełkot. Jeśli troszczysz się o swoje czy innych uczucia religijne, które wtedy będą narażone na obrazę… Cóż, a teraz nie są? Może wtedy zamiast zawracać głowę panu policjantowi, sam weźmiesz się za ich obronę. I nie mam tu na myśli walenia w mordę, bo to w sumie ostateczność. Jedno jest pewne. Nie wygrasz grając metodami ustanowionymi przez wrogów.
Tylko wolność szanowny katoliku daje Ci szansę, ponieważ wbrew ciągle powtarzanym deklaracjom, twoi przeciwnicy są jej zaciekłymi wrogami, o ile oczywiście prawo do niej rozszerza się poza ich środowisko. Zawsze, jeśli masz prawo wyboru, wybieraj wolność. Może wtedy donos przestanie być orężem walki politycznej, a stanie się znowu przejawem podłości. Trudniej też będzie różnym kretynom nabierać stosownego rozpędu, a jeśli już, większe są szanse, że walną głową w mur znudzenia, obojętności, prychnięcia i wzruszenia ramionami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz