Jaka jest
moi mili różnica pomiędzy chrześcijańską modlitwą o deszcz, a pogańskim
zaklinaniem deszczu? Jaka jest różnica pomiędzy chrześcijańską modlitwą o
pomyślność, a pogańskimi obrzędami mającymi tę pomyślność zapewnić? Można bez
zagłębiania się w filozofię religii rzec w skrócie, że te pierwsze są
wyśmiewane jako zabobon, a te drugie mają się doskonale, przynosząc ich
kapłanom chwałę i dobra doczesne, ale nie w tym rzecz. Przede wszystkim
skuteczność tych drugich wymaga ofiar z ludzi. Aby je bezkarnie składać należy
najpierw rozgromić Chrześcijaństwo. Piszę to w sensie dosłownym, nie jakimś tam
metaforycznym. Musicie wiedzieć, że mur graniczny pomiędzy ładem, pokojem a
absolutnym chaosem mordu, przemocy i tryumfem ledwie opisywalnej dzikości jest
chwiejny, zniszczony ciągłym naporem, szturmami dzikich ludów, a w serca jego
obrońców są przepełnione wątpliwościami, chęcią spoczynku po trudach i rodzącym
się przekonaniem, że zapewnienia dzikusów o wybaczeniu i przyszłym pokoju są
szczere.
Jak to
możliwe, że po doświadczeniach krwawych i przepełnionych podłością zmagań
dwudziestego wieku ludzie wierzący w Boga są bezradni wobec kłamliwych
ideologii, otumanieni do tego stopnia, że sami zabierają się za niszczenie muru
dzielącego ich po prostu od śmierci i zniszczenia. Jak to możliwe, że chcąc być
jednocześnie po obydwu stronach? Szturmować własne ja z pyskiem demona
niesionym na kiju i barbarzyńskim wyciem na ustach, a jednocześnie z uroczym
wzruszeniem zaglądać do stajenki by podziwiać Jezuska, świętą rodzinę i mile
otaczające ich zwierzątka?
Jeśli chcemy
rzecz wyjaśnić musimy przyjrzeć się tłu, bo każda epoka ma swoje, specyficzne
tło, którego zawartość nie jest często rozważana przy takich okazjach, ponieważ
nigdy nie jest ono jasne czy łatwo definiowalne, gdyż składa się z wirujących w
ciemności strzępów wiedzy, przekonań i
nadziei ludzi o różnym poziomie rozumienia rzeczywistości. Obecnie tworzą je
ludzie, w szerokim pojęciu odpowiedzialni za informację, kulturę i rozrywkę, co
jest nieuprawnione o tyle, że sami tylko z tego tła korzystają. Nawet przy
otwartych kanałach dostępu, do tkanki społecznej przenika tylko bełkot. Na tym
tle zło chce nam zafundować nową religię, nowe społeczeństwo i nowego
człowieka. Ma do tego środki finansowe, aparat przemocy, ma rzesze kapłanów
płatnych i jeszcze więcej bezwiednych, uformowanych w bełkocie, ale nie ma
czasu i dlatego spieszy się niesłychanie, dzięki czemu istnieje szansa, że
ujawni swe potworne oblicze przed czasem, nim ludzi ogarnie ostateczne
zwątpienie w sens oporu.
Zło zdaje
sobie doskonale z tego sprawę i spiesząc się odwleka jednocześnie moment jasnej
deklaracji swego ostatecznego celu, co jest wyłomem, niekonsekwencją w jego
działaniu. Jeszcze chce dokładniej, pełniej zdominować ludzkie myślenie,
jeszcze coś mu przeszkadza, uwiera, wstrzymuje. Gniewa się, marszczy pysk, ale
tak, żeby nikt nie zauważył wilczych kłów. Nadal musi walczyć w ukryciu, choć
jest doskonale widoczne, przez co zabiega, by nie patrzeć w jego stronę. Już
Kościół na kolanach (ha, ha jakie śmieszne, że na akurat w tej pozycji), a jego
głos jest co najwyżej jęczeniem starej baby. Już wierni we wszystkich
prowincjach Cesarstwa rozgromieni i rozproszeni, już skorumpowane i zidiociałe
uniwersytety, już lud otumaniony, już pseudonaukowy bełkot aksjomatem, ale to
ciągle za mało, jak się okazuje, bo tchórz z tego współczesnego Złego i dzięki
temu walka wciąż trwa. Odzywa się jeden z drugim, inny jawnie się buntuje, a
jakże tu zabijać, skoro udaje się dobro? Nijak na razie.
Dlatego
drzwi trzymajcie zawarte przed nowymi Bogami, ducha nie gaście, oporu nie poniechajcie,
szable wecujcie, bo nie znacie dnia ani godziny, gdy będziecie konieczni. Wasz
upadek byłby bowiem upadkiem cywilizacji, a z nią zginą i tacy jak ja,
pozbawieni łaski wiary. Bo to jest łaska i ten fakt przyjmijcie choć do
wiadomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz