Najpierw poproszę o coś, co w zasadzie jest niemożliwe, a mianowicie o odłożenie dosłownie na moment sympatii i antypatii politycznych. Dam dobry przykład nie używając w tekście ani razu nazwy jakiejkolwiek partii politycznej. Rozpatrywanie bowiem tak wielkiego, wieloletniego projektu, od którego powodzenia tak wiele zależy, w kontekście chwilowości naszych politycznych przetasowań wedle mnie mija się z celem. Mówimy bowiem o koncepcji o takiej sile kreacyjnej dla tak wielu aspektów naszego narodowego bytu, o tak dużym wpływie na jakość infrastruktury naszego kraju, że dosłownie śmiesznym by było przy tej okazji zaprzęgać do jej oceny emocje dnia dzisiejszego.
W sensie politycznym stosunek do powstania CPK jest oczywistym testem skierowanym do wewnątrz politycznego kotła. Krytycy projektu, wiedząc doskonale o jego zaletach rozpalają ogień sprzeciwu w głowach swoich miłośników, o których wiedzą równie dobrze, że ci świetnie reagują na zarządzanie poprzez hasła i emocje. Argumenty wysuwane przez przeciwników CPK są w zasadzie miernikiem ich stosunku do Polski, jako państwa i jego roli w zmieniającym się świecie, a te zmiany nabrały ostatnio znacznego przyspieszenia. Udawanie, że cennym i jedynie możliwym do zaakceptowania konceptem jest utrzymanie chwiejącego się status quo areny europejskiej w obliczu świata, który patrzy na nią z coraz większym zażenowaniem jest błędem. Polska już nie jest i mam nadzieje, że nie będzie taką trochę większą Mołdawią, gdzie siły zewnętrzne hulać będą mogły na potęgę. Lustro pomniejszające i wykrzywiające gębę naszą i naszej Ojczyzny zostało rozbite, a resztki wyniesione. Próba jego ponownej instalacji jest co najmniej dziwna, a że odbywa się w kontekście wielkiego projektu infrastrukturalnego zakrawa na kpinę z rozumu.
CPK to przecież nie tylko gigantyczne, nowoczesne lotnisko i projekt nie tylko istotny dla Polski. To stworzenie nowego centrum, być może pierwszego z rzędu, przesuwającego ciężar odpowiedzialności i biznesu do środkowej Europy. W zasadzie jest to projekt bezalternatywny ze względu na nasze usytuowanie na mapie świata. Nie mamy bowiem i nie będziemy mieli dostępu do oceanów, ani nawet Morza Północnego, a zdawanie się i opłacanie możliwości wymiany towarowej i transportu pasażerskiego innym krajom ogranicza cały czas nasze możliwości. Każdy bowiem i zawsze, najpierw realizuje własne potrzeby, co doskonale widać po uwikłaniach energetycznych w jakich tkwimy obecnie. Nie ruszymy jako państwo i naród dalej, bez tej i podobnych inwestycji. Warto zauważyć, że podobne projekty z konieczności muszą mieć coś w rodzaju geopolitycznego glejtu, dotyczącego nie tylko jego finansowania, ale i zmian, także politycznych, jakie jego zakończona powodzeniem realizacja może spowodować. Gdyby tak nie było, CPK nie generowałby aż takich emocji i sprzeciwu. To gra interesów, kolejna zresztą, gdzie część polskich polityków jawnie staje przeciwko własnemu państwu. Nie znaczy to oczywiści, że gdyby jakoś udało im się przejąć władzę, od razu zaniechaliby dalszych prac, bo nie tylko ich obecni mocodawcy mają w tym względzie coś do powiedzenia.
Zresztą o wartości tworzenia nowej infrastruktury chyba od czasów rzymskich nie trzeba nikogo przekonywać, to znaczy nie powinno być trzeba, a jednak... Pomijając tych, którzy uważają, że powinniśmy chodzić pieszo, a towar do supermarketów dostarczać furmankami, naprawdę nie powinno być nikogo, kto na poważnie i z dobrą wolą stawiałby argumenty przeciwko jej rozwojowi. Jeśli zaś ktoś je wysuwa, niech powie jasno, że chce Polski skansenu, eksportującej swoich obywateli do pracy zarobkowej w innych, łaknących taniego pracownika krajach. Niech powie jasno, że łaknie Polski, która jest i będzie krajem podrzędnym i usługowym w każdym możliwym aspekcie. Zamiast tego słyszę, że nagle modernizacja dróg jest zła, a szybka kolej to po prostu morderstwo na narodzie i podobne brednie godne pięciolatków, płynące z ust ludzi, którzy doskonale wiedzą, jak podobne projekty się finansuje i jaki mają wpływ na rozwój gospodarki.
Powtarzam, od czego zacząłem. Stosunek do powstanie CPK to miernik stosunku do Polski, oraz jej obecnego i przyszłego miejsca w świecie. Wzrost gospodarczy, do tego w kontekście faktu, że od pewnego czasu zyskujemy jakby nowych obywateli, a sytuacja zewnętrzna powinna nawet kamiennym głowom dać do myślenia, dzięki takim inwestycjom dostaje impulsy wzrostowe. Chcemy się liczyć w świecie, rozwijać kontakty handlowe i inne z azjatyckimi potęgami, to róbmy. Niech karawana jedzie dalej, nie zważając na wiadome odgłosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz