Wszędzie pełno sekt, a jedną z najdziwniejszych wśród tych popularnych jest sekta wojujących ateistów, której członkowie dla niepoznaki i bez żadnych podstaw nazywają się czasem racjonalistami. W głośno wyrażanych założeniach scjentystyczna, w rzeczywistości zabobonna i charakteryzująca się raczej nieuctwem. Każdy człowiek ma prawo wierzyć lub nie wierzyć w Boga czy inne byty nadrzędne. To oczywiste, ale dziwność zaczyna się wtedy, gdy nie dość, że epatuje swoją niewiarą ze zgoła niezrozumiałych dla mnie powodów, to jeszcze innych do swej niewiary zachęca, a z tonu widać, że najlepiej by było, gdyby mógł przymusić.
Tu nie ma, żeby uprzedzić zarzut, żadnej symetrii z wierzącymi. Którzy nakłaniają innych do wiary. Tych usprawiedliwia sama wiara, ponieważ wierząc, chcą czynić bliźnim dobro, za które mają, powiedzmy, uniknięcie wieczystego potępienia. W swoim rozumieniu ofiarowują rzecz niebagatelną. Na tym polu wojujący ateista, misjonarz ateizmu bezwzględnie przegrywa, ponieważ ofiarowuje za coś, przyjmijmy nawet, że za pewną niesprawdzalną obietnicę, po prostu nic. No, może poza samozadowoleniem, że jest się mędrszym nad zabobon, co jest bzdurą, bo takie właśnie myślenie, poza pychą, jest też jawnym zabobonem.
Zabawnie się robi, gdy uświadomimy sobie, z jakim Bogiem, z jaką wiarą jest ta walka. W najlepszym wypadku mamy do czynienia z projekcją do zadumań metafizycznych osiemnastowiecznego ciemniaka, ale takiego ciemnego z ciemnych. Cała nauka, kosmos, fizyka kwantowa, teorie Einsteina i sto innych odkryć dotyczących czasu, struktury świata, budowy materii, psu na budę, bo walka z Bogiem, co siedzi nad chmurami i kosym okiem spoziera na nasze niedoskonałości. To tak jak walka tych samych i podobnych im myślicieli z ciemnotą wieków średnich, bez cienia wiedzy, co faktycznie w tych czasach rozumiano o świecie.
Mało sto razy czytałem mądrości różnych lelków, jak to ludzie wówczas wierzyli, że Ziemia jest płaska. I dopiero wielkie odkrycia geograficzne, bo Kolumb czy inny Magellan... Czynię taką dygresję, ale bynajmniej nie odbiegam od tematu, którą jest ciemnota przebrana za naukowość. Otóż podstawowym autorem, na pismach którego wsparto całość ówczesnej wiedzy kosmologicznej był Ptolemeusz, ten sam, którego system podważył nasz Kopernik. Tyle, że Ptolemeusz był świetnych matematykiem i w drugim wieku naszej ery obliczył na przykład obwód Ziemi, o ile mnie pamięć nie myli, myląc się o 23 kilometry. W swoim mapach jako jeden z pierwszych stosował projekcję kuli na płaszczyznę, przez co dzisiejszy idiota cieszy się, że starożytne mapy przedstawiają płaską Ziemię.
Kolumb nie dlatego miał problemy z uzyskaniem grantów na swoją wyprawę do Azji, bo wierzono, że morskie potwory go zjedzą, albo spadnie w otchłań, a dlatego, że wedle Ptolemeusza wychodziło prawidłowo, że do brzegów Azji jest za daleko. No, ale on oparł się na błędnych wyliczeniach współczesnego mu pseudonaukowca i dalej miał szczęście, bo jednak do lądu dotarł.
Wracając z tej wyprawy do wojujących ateistów warto też dodać, że wśród nich są też osoby nieco sprytniejsze, które w swoim zapale do samego Boga nie sięgają, kontentując się walką na niższym poziomie, w parterze niejako. Tu są dwa główne odgałęzienia. Pierwszy, nie mogąc sięgnąć absolutu, koncentruje się z powodzeniem na atakowaniu Kościoła, który nie potrafiąc z powodu braków, nazwijmy to delikatnie, intelektualnych, nie walczy prawie wcale i krok po kroku wycofuje się, niebezpiecznie zbliżając się do przepaści. To jest niewątpliwe najskuteczniejsza metoda wojującego ateizmu, której na dodatek często sekundują ludzie przedstawiający się jako wierzący. Tak sobie sami przybliżają piekło na ziemi, może podświadomie licząc na palmę męczeństwa. Drugie odgałęzienie, z powodu jawnego infantylizmu jest głównie skierowane ku młodym. Tu powiela się w kółko pytanie w rodzaju “Jak Bóg mógł do tego dopuścić?” i tym podobne, świadczące o kompletnym niezrozumieniu istoty religii.
Oczywiście, wszystkie te działania są częścią składową nieustannej, toczonej od stuleci walki o nowego, lepszego człowieka i najczęściej wynikają z nieświadomego czerpania z zatrutego źródła tak zwanego humanizmu. Na razie efektem tych starań były tylko kolejne hekatomby i śmierć setek milionów ludzi. Zupełnie to nie przeszkadza różnym mądralom twierdzić, że za całe zło świata odpowiadają religie. Byłoby to zabawne, ale z przywołanego powyżej względu, nie jest. Przerażające jest to, jak łatwo ludźmi manipulować, nawet nie zbliżając się do prawdy i prezentując zwykłe, pardą, pierdoły jako owoc głębokich, filozoficznych przemyśleń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz