Siedzę sobie w firmie, podgrzewam się grzejniczkiem, a tu słyszę wielkie „brum brum” Znaczy się, pewnie klient podjechał. Wychodzę. Stoi na palcu jakieś ustrojstwo z pługiem przerzuconych chwacko przez kabinę.
- No to jesteśmy, gdzie zacząć? - Pyta dysponent tego czegoś i rozgląda się ciekawie po terenie, podczas gdy kierowca popija z termosa
- Co zacząć? - Nie zamawiałem żadnej usługi z użyciem pługa, może po sąsiedzku?
Facet wyjmuje kajecik z kieszeni czerwonego kombinezonu i zaczyna pracowicie go wertować, pomagając sobie poślinionym palcem.
- Myślę, myślę, myślę, myślę, że pan się myli. O mam!
- Proszę bardzo. Trzeciego lutego zwrócił się pan do nas o odgarnięcie śniegu z placu przed firmą. To jesteśmy!
- Co?
- Klient nasz pan. Obywatel zamawia, służby przybywają by pomóc!
- Czyś pan zwariował? Przecież dzisiaj jest dziewiętnasty dzień mają, widzisz pan tu jakiś śnieg?
- Chwileczkę, zajrzę do instrukcji. O, już mam. Jeżeli obywatel nie zgadza się na wykonanie usługi, pod pozorem braku śniegu...dalej...dalej... albo używa zwrotu „niegdysiejszy śnieg” dalej...dalej...Teraz jest! Obciążyć karą umowną w wysokości 50 złotych, albo zaproponować podobną usługę w ramach...
- Jaką podobną usługę, jakie 50 złotych?
- Świadczymy usługi w szerokim wachlarzu w ramach określonych przez prawo i zdrowy rozsądek.
- Na przykład?
- Możemy panu zwalczyć podtopienie.
- Nie jestem podtopiony. Mam tylko tę kałużę.
- Kałuża faktycznie, nic specjalnego. Nie nadaje się. W takim razie poproszę o 50 złotych kary umownej.
- W życiu nie dam panu 50 złotych, czy pan oszalał? Nie zrobiliście roboty na czas i sam musiałem łopatą śnieg odwalać, a pan mi tutaj 50 złotych w maju?
- Mogę pana pocieszyć, mam licencję rządową na pocieszanie.
- Licencję na pocieszanie? Pocieszne
- Bo ja jestem Bond komunalny – Zaczyna śpiewać niezidentyfikowaną piosenkę
- Proszę przestać!
- 50 złotych!
- Z jakiej racji mam panu dać 50 złotych za nic?
- A podatki pan płaci?
- A mam wybór?
- No widzi pan! A ja za 50 złotych pana pocieszę w tym sensie, że wszystko zmierza ku dobremu, że nie będzie zim, powodzi, suszy...
- Zjeżdżaj pan stąd!
- Zwracam panu uwagę, że obraża pan funkcjonariusza miłości!
- Coooooooo?
- Ano to! Za 30 złotych mogę pana pocałować promocyjnie w ramach obiecanej miłości
- W dupę mnie pan pocałuj! - No, zdenerwowałem się, a tu widzę, że facet znowu gmera w kajeciku.
- W takim przypadku należy się 60 złotych!
I koniec. Udało mu się zwiać. Jeszcze mi wykrzykiwał, że już nigdy nie przyjadą mnie odśnieżyć. Też coś. Jeden mądry człowiek napisał na blogu, że „liberalizm to lewactwo sklepikarzy”
O rany, a ten mi tutaj z cennikiem całowania wyskoczył. Ciekawe czy wróci przed 20 czerwca.
Bardzo fajne. (Choć w szalomie było dość niechlujnie napisane. Popraw się - taki pisarz!)
OdpowiedzUsuńCałuję (w nos) i kłaniam się czapką do ziemi, po chłopsku