środa, 19 maja 2010

A płacisz pan podatki?

Siedzę sobie w firmie, podgrzewam się grzejniczkiem, a tu słyszę wielkie „brum brum” Znaczy się, pewnie klient podjechał. Wychodzę. Stoi na palcu jakieś ustrojstwo z pługiem przerzuconych chwacko przez kabinę.

- No to jesteśmy, gdzie zacząć? - Pyta dysponent tego czegoś i rozgląda się ciekawie po terenie, podczas gdy kierowca popija z termosa

- Co zacząć? - Nie zamawiałem żadnej usługi z użyciem pługa, może po sąsiedzku?
Facet wyjmuje kajecik z kieszeni czerwonego kombinezonu i zaczyna pracowicie go wertować, pomagając sobie poślinionym palcem.

- Myślę, myślę, myślę, myślę, że pan się myli. O mam!

- Proszę bardzo. Trzeciego lutego zwrócił się pan do nas o odgarnięcie śniegu z placu przed firmą. To jesteśmy!

- Co?

- Klient nasz pan. Obywatel zamawia, służby przybywają by pomóc!

- Czyś pan zwariował? Przecież dzisiaj jest dziewiętnasty dzień mają, widzisz pan tu jakiś śnieg?

- Chwileczkę, zajrzę do instrukcji. O, już mam. Jeżeli obywatel nie zgadza się na wykonanie usługi, pod pozorem braku śniegu...dalej...dalej... albo używa zwrotu „niegdysiejszy śnieg” dalej...dalej...Teraz jest! Obciążyć karą umowną w wysokości 50 złotych, albo zaproponować podobną usługę w ramach...

- Jaką podobną usługę, jakie 50 złotych?

- Świadczymy usługi w szerokim wachlarzu w ramach określonych przez prawo i zdrowy rozsądek.

- Na przykład?

- Możemy panu zwalczyć podtopienie.

- Nie jestem podtopiony. Mam tylko tę kałużę.

- Kałuża faktycznie, nic specjalnego. Nie nadaje się. W takim razie poproszę o 50 złotych kary umownej.
- W życiu nie dam panu 50 złotych, czy pan oszalał? Nie zrobiliście roboty na czas i sam musiałem łopatą śnieg odwalać, a pan mi tutaj 50 złotych w maju?

- Mogę pana pocieszyć, mam licencję rządową na pocieszanie.

- Licencję na pocieszanie? Pocieszne

- Bo ja jestem Bond komunalny – Zaczyna śpiewać niezidentyfikowaną piosenkę

- Proszę przestać!

- 50 złotych!

- Z jakiej racji mam panu dać 50 złotych za nic?

- A podatki pan płaci?

- A mam wybór?

- No widzi pan! A ja za 50 złotych pana pocieszę w tym sensie, że wszystko zmierza ku dobremu, że nie będzie zim, powodzi, suszy...

- Zjeżdżaj pan stąd!

- Zwracam panu uwagę, że obraża pan funkcjonariusza miłości!

- Coooooooo?

- Ano to! Za 30 złotych mogę pana pocałować promocyjnie w ramach obiecanej miłości

- W dupę mnie pan pocałuj! - No, zdenerwowałem się, a tu widzę, że facet znowu gmera w kajeciku.

- W takim przypadku należy się 60 złotych!

I koniec. Udało mu się zwiać. Jeszcze mi wykrzykiwał, że już nigdy nie przyjadą mnie odśnieżyć. Też coś. Jeden mądry człowiek napisał na blogu, że „liberalizm to lewactwo sklepikarzy”
O rany, a ten mi tutaj z cennikiem całowania wyskoczył. Ciekawe czy wróci przed 20 czerwca.

1 komentarz:

  1. Bardzo fajne. (Choć w szalomie było dość niechlujnie napisane. Popraw się - taki pisarz!)

    Całuję (w nos) i kłaniam się czapką do ziemi, po chłopsku

    OdpowiedzUsuń