niedziela, 5 grudnia 2010
Dom Elżbiety LXXXVI
Opowiedzieli mu o pamiętniku, o tym jak go znalazła Elżbieta i o napisie na lustrze. O tym, czego się już dowiedzieli, o Carlocie.
Piotr zapewnił też Janusza, że Ela nic nie wiedziała o Zofii, że Kanusia zabroniła komukolwiek o niej mówić.
- Wiesz jak się zdziwiłem – mówił dalej Piotr – gdy Ela zapytała mnie o Mioducką?
- Pani – zwrócił się do Eli – naprawdę nic nie wiedziała o swojej krewnej?
- Nie. I proszę mi po prostu mówić Ela.
- Dobrze Elu. Rozumiem, że babcia nic o Mioduckiej ci w liście nie napisała? Bo wiem, żeście się nie spotkały, nad czym pod koniec życia pani Karska bardzo ubolewała.
- Babcia zostawiła mi tylko ten kluczyk, kluczyk od pamiętnika, ale ona sama nie wiedziała od czego on jest. Babcia obawiała się Zofii, a powinna Carloty, myślimy wraz z Piotrem, że to ona jest złym duchem tego domu, a może nawet demonem. Z tego co wiemy, Carlota się nie starzała, może wciąż żyje. Może ukrywa się w lesie, tam gdzie Piotr wraz z Andrzejem prawie przypłacili to życiem? Zofia pamiętnik pisała w formie spowiedzi, myślę, że przed śmiercią, jakby chcąc zapewnić sobie, że ktoś ją wybawi z czegoś, z czego jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę. Była świadkiem najgorszego okrucieństwa i bestialstwa, sama była poddawana najgorszym praktykom i po prostu była bardzo zagubiona i samotna. Po takich przejściach jakich doświadczyła, zapewne uwierzyła iż jest przeklętą, w czym zapewne upewniała ją Carlota. – Nagle Ela się zarumieniła, bo Janusz wraz z Piotrem stali na środku drogi słuchając jej, ona nawet nie zauważyła że stanęli. – Wybaczcie mi, moje gadulstwo, chodźcie do domu, bo wzbudzamy sensację, jeszcze ksiądz będzie miał z mojego powodu nieprzyjemności.
Janusz uśmiechnął się na ostatnie słowa Eli. – Oj dziecko, jak mawiała mojej świętej pamięci matka „ Człowiek się rodzi, ludzie gadają, żeni, gadają i gdy umiera, też gadają”. Taka już ludzka natura, ułomna i chętna do wbijania szpilek bliźniemu. Ale masz rację, chodźmy jestem bardzo ciekaw tego pamiętnika. A ty Piotr skocz do Kobielaka po krzyż, skoro mamy poświęcić mogiłę Zofii Mioduckiej.
Piotr trochę z ociąganiem skręcił w stronę domu Kobielaka, a Ela wraz z Januszem poszli prosto do domu.
Kiedy weszli, poczuli przenikający chłód, choć na dworze było bardzo ciepło. Ela aż się wstrząsnęła, bo poczuła się, jakby weszła do chłodni.
- Czy mi się wydaje – Powiedział Janusz – czy w domu jest przenikliwie zimno?
- Jest zimno.
- Tak, wiem. Zapytałem retorycznie – uśmiechnął się Janusz, choć wcale nie było mu do śmiechu. – Wiesz, ja tu często przychodziłem do twojej babci, nawet odprawialiśmy tu mszę za spokój tego domu. Często czułem tu dziwny zapach, czasem bardziej, czasem mniej intensywny i …często przenikliwe zimno. Twoja babcia była dobrym człowiekiem, ale dom był jej bardzo drogi, może bardziej kochała ten dom niż żywych ludzi. Na moje pytania, zawsze odpowiadała, że mi się wydaje, choć było widać w jej oczach, że czuła to samo co ja. Dlatego go się bała. Wiem, bo często pod byle pretekstem Kanusia zostawała u niej na noc, ale za nic w świecie nie chciała go utracić. Wyznała mi kiedyś, że tylko dzięki temu domowi może czuć się jakoś spełniona, bo jako żona nie mogła. Twój dziadek zginął dwa lata po ich ślubie. Anastazja uciekła stąd gdy tylko nadarzyła się okazja i nigdy nie chciała tu osiąść na stałe, więc jako matka, jak mówiła też odniosła porażkę. Ale pokaż mi ten pamiętnik – zmienił temat – jestem czegoś bardzo ciekaw.
Elżbieta pomyślała, że nie wypada wprowadzać księdza do sypialni ze skotłowaną pościelą i porozrzucanymi ciuchami jak jej, taki i Piotra, więc poderwała się i powiedziała – Zaraz przyniosę, jest w mojej sypialni. – I ruszyła szybkim krokiem we wskazanym kierunku.
Gdy przekroczyła próg sypialni drzwi z hukiem się za nią zatrzasnęły. Poczuła wokół siebie intensywną woń piżma i imbiru…potem upadła zemdlona.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz