Czy to aby nie Jarkacz Bej i jego okrutna banda?
- Uspokójcie się ludzie. Oto skierowałem na wskazane przez was wzgórze bezwzględne oko mojej perspektywy i widzę, że tylko jakieś nadobne chłopie gęsi pasie. Wracajcie do roboty!
- Jasny panie, czy to na pewno gęsi? Jak ciężko jest pracować w takiej opresji, człowiek nie zna dnia ani godziny. Budujemy, budujemy a tu Jarkacz Bej kręci się w okolicy i napaść może, i spustoszy. Ludzi pobije, żywić nas nie zechce!
- Wam to tylko jedzenie w głowie. Mało macie? Poza wszystkim, lękać nie macie się czego. Nas jest wielu, a ich garstka! Weźcie przykład z tych dzielnych co za lasem budują dworzec dla kolei żelaznej…
- Panie, oni bliżej miasta, to i lęk mniejszy, a poza tym mają rurę w której w razie czego mogą się zaspawać i tam sobie siedzą, choć duszno, a my w polu inwestycyją prowadzim.
- W polu? Opodal przecie rzeczka, a nad rzeczką wioska czerwonoskórych braci. Nie darmo z nimi, chociaż niepalący jestem, fajki pokoju palę.
- Panie, w razie czego, z nich nijakiego pożytku. Ciągle tylko przez komórki gadają, fotografują się w pióropuszach i bez, a jak lęk na nich przyjdzie to z łuków szyją gdzie popadnie.
- Jest sto kroków stąd kuźnia!
- Kowal podejrzany! Coś kuje, ale nie wiadomo co, jak człowiek zajdzie i spyta, zaraz się nadyma, że potem się okaże. I dalej hałasuje młotem, a na kowadle niczego dostrzec nie można.
- Karczma!
- No, zacny Żydowin oną prowadzi, na borg daje, ale ile procentów naliczy, nie wiadomo!
- Wiem, mi też nie jest lekko. Tak jak wam pracować, tak i mnie rządzić nie jest łatwo. Źle się pracuje, gdy ktoś tak okrutny i dziki nad nami stoi, mnie przez ramię zagląda, a was straszy. Przez niego to wszystko, wiem to ja, i wy wiecie, ale ani jego wygnać, ani tej jego watahy wyrżnąć nijak nie można, wedle prawa.
- To tak? To on może nas straszyć, pokrzykiwać, ognie bez zezwolenia palić, zewsząd nadbiegać, a my biedne baranki nic, na rzeź iść mamy, na stracenie?
- Nie płaczcie już i nie garnijcie się do mej kulbaki, bo ubrudzicie mi konia! Uspokójcie się! Cały świat nam sprzyja, a dla szczególnej waszej ochrony sprowadziłem do sąsiedniej stanicy, słynnego zagończyka imć Wołodyjowskiego wraz z jego zgrabną chorągiewką.
- Tego? Telefonów nie odbiera, a do tego ma wgrane w komórkę “Schody do nieba” Jakby na złość. Panie, z nim jest taki gruby szlachcic, co to z ludźmi Jarkacz Beja często popija.
- Panowie, do roboty! Przy mnie lękać się nie macie czego, a po prawdzie nie taki Jarkacz Bej straszny, jak go malowałem!
- Panie, panie! Sięgnijcie jeszcze raz po oną cudowną perspektywę i zobaczcie co to za matoł, tfu, tuman kurzu na horyzoncie! Czy to aby nie straszliwy Jarkacz Bej i jego ludzi?
- Boże, z kim ja muszę pracować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz