Co ten człowiek wyprawia, przechodzi ludzkie pojęcie! Nie dość, że codziennie smaruje nowy tekst, dyskutuje mniej czy bardziej udatnie na blogach to jeszcze pisze i na dodatek handluje swoimi książkami.
Coryllus bywa denerwujący, nużący, agresywny i przekonany o swojej wyjątkowości. To dobrze. Czyni to z niego pisarza, a o to przecież chodzi. Tym bardziej cieszy, że jest jednocześnie wydawcą, a wydawca ma na sprzedaż tylko najlepszy i oryginalny towar. To rozumiem i taka postawa podnosi na duchu.
To, że Coryllus jest autorem, wydawcą i dystrybutorem, dziwi rozmaite niedoważone głowy, uważające z tego powodu, jego książki, za nic nie warte. Za przejaw wybujałych ambicji grafomana. Oczywiście, tak oceniający twórczość Coryllusa, nie zadadzą sobie trudu ich przeczytania. Pewnie dlatego, że czytanie jest niemodne.
Praca jaką wkłada w reklamę własnych dzieł, spotkania autorskie czy udział w targach, wedle jego krytyków, pogrąża go zupełnie. Tak, jakby krytycy Gabriela Maciejewskiego nie mieli żadnej wiedzy, ani o stanie rynku księgarskiego, ani o historii literatury, oglądanej pod kątem zmagań wydawniczych.
Zabawne jest to, że z takich pozycji atakują go ludzie, przy innych okazjach narzekający na dominację lewackiej podkultury, która zdominowała media, czyli z grubsza biorąc, kanały przesyłowe informacji oraz opinii, także o powstającej w Polsce literaturze.
Dobrze, że Coryllus nie jest wasz, tylko sam swój.
Dobrze, że pociąga za ucho Rymkiewicza, wali w nadętego, niewiele wartego Ziemkiewicza. Takie jego zbójeckie prawo.
Nie dla Coryllusa zdroje Gazety Polskiej, czy poklask “popularnej prawicy” Nijak nie można porównać Maciejewskiego z ponurym, pozbawionym krztyny humoru, masarzem literatury - Wildsteinem, którego dzieła były całkiem niedawno usilnie promowane w blogosferze.
Coryllus “poszedł w historię” niczym krowa “w szkodę” I nich się autor nie obraża za to porównanie, ponieważ krowa to zwierzę wielce pożyteczne, a reakcja właścicieli pola, zaatakowanego przez taką krowę, łatwa jest do przewidzenia. Kij w brudne łapska i heja na bydlątko, tak jakby mleko nie było nadrzędną wartością.
Nie zamierzam oczywiście doić Coryllusa - To uwaga dla kompletnych idiotów. ( Nie wyszedł mi powyższy akapit - Bywa i tak )
Gabriel Maciejewski przysłał dla meni, cztery swoje książki. Kończę czytać drugi tom “Baśni jak niedźwiedź” Kontrowersyjne,mocne, czytelne. Ogólnie rzecz ujmując, każda książka, opisująca starodawny przemysł, cyrkulację pieniądza czy idei, jest bliska mojemu sercu. Troszkę autor jedzie kolejką jednotorową, ale to nie przeszkadza. Nieco Baśń numer 2 wydaje się zbyt gęsta,jak na literaturę popularną, ale to temat na jakąś skromną recenzję.
Zaskoczyła mnie za to, pierwsza część “Baśni”. Większość tekstów znałem, ponieważ to wybór z bloga i, szczerze pisząc, niewiele się po niej spodziewałem. Błąd. Przeczytałem ją w ciągu jednego popołudnia. Na korzyść książki zadziałało to, co powinno mnie od niej odrzucić. Ponad sześćdziesiąt tekstów, zestawionych jedynie wedle jakiegoś tajnego pomysłu autora.
Ot, biegamy razem z Maciejewskim po stuleciach i faktach, ale o dziwo, całość ma całkiem jędrną strukturę. Nie nuży, czytelnika cieszy myśl, że siedzi w tej książce i czeka, co najmniej kilkanaście interesujących beletrystycznie fabuł.
Niezłe książki, tym bardziej, że można się z nimi spierać, szukać danych, przeglądać się w internetowych źródłach, a czytać pod orzechem, na kocyku, w świetle lata
Ach ten Coryllus! To istny, konsekwentny Maciek!
Hmm... Różnie ludzie mówią:))
OdpowiedzUsuńPozdr
Zapomniałam linka:)))
OdpowiedzUsuńTu :http://rebelya.pl/forum/watek/44897/
E tam, klepią jak potłuczeni za drzwiami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cóż... Miłość jest ślepa:))
OdpowiedzUsuńPozdr
Miłość? Idem sobie z własnego bloga. Wole umrzeć, leżąc na łące niz czytać takie idiotyzmy.
OdpowiedzUsuń