piątek, 5 kwietnia 2019

Rozmowa



Przy warzywach leniwie. Bez słów biorą, pakują w koszyki. Tylko dziecko: - Mamo, a co to za jabłuszka? – To cebula, c e b u l a! Literuje, każe pomacać, edukuje. Zza mnie wysuwa się damska ręka i cap za mango. Do tego z pretensją w głosie: - Ale naprawdę musisz przy stole, przy mamie, tacie i tych wszystkich ciotkach? On mruczy, odchodzi pchając kosz, ona za nim z tym mango, a tamta pierwsza znowu: - To burak, b u r a k…

W kolejce do kasy ciąg dalszy: - Czy to moja wina, że nasza galaktyka jest mała? To jednak nie polityka, nic trywialnego… Przy stole źle się wyraził o Drodze Mlecznej i ambaras. On z brodą, chudy jakiś. Ona od dołu ciężka, buty kajdaniarskie ale im wyżej tym lżej. Brakuje tylko piórka we włosach. – A przecież są miliardy galaktyk – kontynuuje, a kolejka się przesuwa: szur, szur. Przed nimi grubas już wykłada na taśmę owoce, warzywa, chlebek tostowy. Sama lekkość. Ten dalej, wyraźnie, że nie da się uniknąć słyszenia: O Kosmosie, jaki wielki - wylicza. Do czego to zmierza? Czy skończy wykład jak zacznie wykładać zakupy?

– Ale przeproszę, co mi zależy! – Zostawia ją i z powrotem w regały.

Wtedy ona do mnie, jakby świadoma mojego wsłuchania: - Wszyscy w domu go lubią, ale on jest taki wrażliwy na punkcie religii, zaraz musi powiedzieć swoje. Jest po socjologii, więc… Nie kończy, bo on wraca z bukiecikiem i flaszką. Naprawdę dąży do zgody i już wykłada. Bukiecik, flaszka, dalej ryby, niezliczone jogurty…  

- Skoro tak potężny i tym wszystkim zarządza, jak znalazł czas by tłumaczyć bandzie półdzikich brudasów na pustyni, popisywać się, zmuszać ich… Nieprzekonujące, może nawet antysemickie, ale on wrażliwy. Posiadł wiedzę i ziemię i niebrzydką młodą kobietę. Jest intensywny i w końcu przekabaci wszystkich, nawet starowinkę, która ciągle: Wszystkie nasze dzienne sprawy, przyjm litośnie Boże prawy…

Dzieciom możliwym wytłumaczy. Będą małe, a już brodate przy stole, a on patriarchalnie, stanowczo, jak to socjolog. Może się rozwinie i poruszy wielość wszechświatów, załatwi ich wizją sera z milionem dziur, gdzie każda dziura to właśnie nowy wszechświat. 

Aż dziecko przyprowadzi zięcia, albo synową, a ta nie zje jak się nie pomodli. I kto wtedy, w razie czego, kto po bukiecik, po flaszkę?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz