czwartek, 26 sierpnia 2010
Dom Elżbiety LV
Kiedy zamknęły się drzwi za Piotrem, Ela wciągnęła w płuca powietrze. Właściwie była przerażona, ale coś jej mówiło, że gdy będzie sama, czegoś się dowie. To coś może okazać się kluczowe.
Robiło się późno, cienie drzew zza okien, szybciej pogrążały dom w ciemnościach i mimo godziny ósmej wieczór, Elżbieta zapaliła wszędzie światło. Już żałowała, że Piotr poszedł, choć coś szeptało jej do ucha, że to niezbędne. Na razie bała się najwięcej własnej sypialni z podartym dziennikiem.
Poszła najpierw do kuchni, tam światło słoneczne było najdłużej, bo za oknem nie było drzew, a ono samo wychodziło na zachód. Zrobiła sobie herbatę, spojrzała na niedojedzone lody, które rozwodniły się i sprawiały nieprzyjemny widok. Kieliszki z niedopitym winem, które w półcieniu wyglądały, jakby były napełnione krwią. Wzdrygnęła się i wyszła z kuchni.
Drzwi do sypialni były otwarte, światło nocnej lampki, którą zapaliła jeszcze gdy był Piotr dawało nikły blask, kątem oka spojrzała na dziennik leżący na stole i…pamiętnik był cały!
Ten widok przeraził ją jeszcze bardziej.
- Co tu się dzieje! – Zawołała na cały głos, by dodać sobie odwagi.
I wtedy najpierw usłyszała szept, nawet przez chwilę, myślała, że Piotr wrócił, ale szept dochodził z biblioteki. Uchyliła drzwi, komputer był włączony, biała karta Worda zapełniła się wielkimi literami.
Witaj Elżbieto!
- Kim jesteś – Zapytała Ela, choć suchość w gardle i drżenie, było oznakami najwyższego strachu.
Na monitorze pojawił się następny napis.
Zofia Mioducka
Ela jakby lekko odetchnęła.
- Jesteś sama? – Zapytała, bojąc się odpowiedzi.
Teraz tak, ale strzeż się, ona chce ciebie. Powinnam cię ostrzec na początku, ale nie wiedziałam, że ona obłożyła ten mój dziennik jakimś urokiem. Najgorzej, że zbyt szybko domyśliłaś się kim ona jest naprawdę. – Litery na monitorze pojawiały się jak wyczarowane.
- Więc moje obawy są prawdą? – Zapytała bardziej siebie, niż Zofię -Czemu tobie mam ufać? – Ela jakby otrząsnęła się z paraliżującego ją strachu.
Ja chce tylko wiecznego odpoczynku, nie chce już pokutować za to co zrobiłam.
- Przecież to ona zabiła Gerarda.
Masz rację, tyle, że to nie koniec moich win.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz