Weźmy na przykład ‘bieg w worku” Żelazny punkt programu dawnych i chyba obecnych festynów, spartakiad czy jak się to nazywa. Zabawa ruchowa proponująca zamiast naturalnego swobodnego biegu idiotyczne podskakiwanie w worku. Co to ma być? Jeśli ktoś czerpie radość z biegania w worku, moim zdaniem powinien głęboko taką skłonność ukrywać. Niech sobie skacze w worku o świcie, na łące za lasem. Nikomu nie chcę zabierać radości z takiej czynności, ale niech mi się z tym nie pcha przed oczy, bo to podwójnie przykry widok.
Raz, że nie lubię patrzeć na ludzi ograniczających swoją ekspresję w sposób sztuczny, a do tego cieszących się z tego, rechoczących z własnych upadków.
Dwa, że sama myśl o organizatorach tej zabawy a także o publiczności dopingującej zmienionych na własne życzenie w pokraki, zawodników jest dla mnie niewymownie przykra.
Dociekliwy czytelnik może zgłosić wątpliwość, dlaczego w dniu w którym jak co dzień dzieje się tyle ważnych rzeczy, że wymienię deklarację Tuska o kadencyjności stanowiska przewodniczącego czy prześladowania Palikota przez siepaczy z PO ja się uparłem napisać o sprawie tak marginalnej jak bieganie w worku?
Odpowiedź jest prosta. Ponieważ staram się pisać o polityce i o mediach to nic dziwnego, że akurat dzisiaj piszę o ludziach, który zamiast biec swobodnie, śmiało wyrażać swoje opinie nie dość, że dają się wpychać do worków i ciesząc się własną degradacją brną, skaczą, zataczają się, to jeszcze mają to sobie za dobre alibi, bo rzekomo gdyby nie ten worek, kurczowo ściskany w garściach na wysokości bioder, pomknęliby niczym gazele.
Z drugiej strony „workowcy” szydzą ze zwykłych biegaczy mając ich za durniów i oszołomów, ponieważ tamci biegną za darmo, a ci po jak najbardziej realne nagrody. Uff, sapią „workowcy” :
- Spróbowałby jeden z drugim przebiec się w worku. Ciekawe czy byłby taki szybki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz