wtorek, 7 września 2010

Dom Elżbiety LIX




Piotr słyszał jak Ela odkręciła kurek i potem słyszał plusk wody gdy wchodziła do wanny…ale nagle świat zawirował, poczuł jakby odrywał się od ziemi. Obok niego znów była dziewczyna ze snu. Ocierała się o niego, całowała i szeptała…mówiła mu o rozkoszy, o niczym nie skrępowanych praktykach seksualnych, o tym, że on, on jest tym, który potrafiłby wydrzeć z niej najskrytsze pragnienia. Potem o tym, że krew to afrodyzjak odpowiednio upuszczany i pity z winem.

Był jak w letargu, miotał się między jawą i snem, a moc Carloty była ogromna, nie mógł wyrwać się z tego odrętwienia. Widział jej kształtne piersi, falujące pod wpływem podniecenia, pełne usta o intensywnym czerwonym kolorze i ciało śniade i jędrne, które wyginało jak u kotki w marcu. Czuł, że odpływa za nią, choć z łazienki dochodził go plusk wody i zapytanie Eli, czy nastawił już wodę na kawę. Był zły na Elę, że nie daje mu w spokoju przeżywać rozkoszy, a z drugiej, że to nie jest prawda, że Carlota, to złuda, która chce nim manipulować, albo co gorsza, chce więcej, może nawet jego śmierci.

Jego dramatyczna szarpanina między złudą, a realnością, była jak walka, wreszcie kątem oka zauważył nóż leżący na blacie, pomyślał, że jak się nim skaleczy, wróci do normalności. Cała siłą własnej woli, wysunął rękę w stronę noża i pociągnął po wierzchu dłoni. Poskutkowało, ból dał mu wrócić na ziemię, znów stał w kuchni, przy kuchni gazowej z nożem w dłoni, a z rany ciekła krew. Bolało, pomyślał o wodzie utlenionej i opatrunku…ale podświadomość podpowiadała, by zlizał spływającą krew. Tylko ułamek sekundy dzielił go od tego, gdy, jakby zaprzeczając sam sobie, pokręcił głowa i wszedł do kąpiącej się Elżbiety, by ta dała mu coś do zawinięcia ręki.

- Co ci się stało? – zapytała zaniepokojona Ela.

- Wypadek przy pracy – Piotr zbył żartem jej pytanie.- Masz kawałek opatrunku? Nie wziąłem z sobą swojej walizeczki.

- Jasne, w przegródce walizki jest plaster, bandaż i woda utleniona, zresztą – stanęła w wannie – już wychodzę, więc ci sama zrobię opatrunek.

Piotr przyglądał się jej ciału, było jasne, piersi straciły już tą dziewczęcą sprężystość, brzuch nie był idealnie płaski. Złapał się na tym, że porównuję ją ze złudą, której przed chwilą doświadczył. Wtedy na nowo dostrzegł piękno Elżbiety i odetchnął.

- O co chodzi? – Ela jakby wyczuła tą jego dwoistość i owinęła się ręcznikiem.

- Nic, tylko ręka mnie boli. Wybacz, zamyśliłem się. Przepraszam, nie nastawiłem wody na kawę…

- Nie szkodzi, już się wykąpałam, więc zaraz wszystko zrobimy.

W szlafroku pobiegła do neseseru i wyjęła opatrunki i wodę utlenioną. Owinęła mu dłoń i wstawiła wodę na gaz.

- Chyba jednak zrobimy sobie herbaty, - zwróciła się do Piotra - bo nie mamy kawy. Wiesz, nie jestem typowym kawoszem i nie pomyślałam, by ją kupić. Poza tym, rzeczywiście, albo jemy chleb ze smalcem, albo z szynką od Kanusi, ale bez masła, bo też nie ma.

- Są ogórki – Piotr wyjął słoik z torby – Widziałem u ciebie właśnie ten słój smalcu i pomyślałem by przynieść ogórki. Nie myśl, że to ja je kwasiłem, też dostałem od Kanusi, a ona wszystko robi palce lizać. Z dębowym liściem – Piotr uniósł słoik do góry, by pokazać, że rzeczywiście są dębowe liście.

Po chwili jedli w milczeniu, rozkoszując się smakiem, gdy zadzwonił telefon Elżbiety. Wyświetlacz komórki informował, że jest to jakiś nieznany numer. Odebrała, po drugiej stronie odezwał się głos, który należał do Karoliny.

- Żyjesz! – Zawołała z radością – a ja całą noc się miotałam ze strachu. Wiesz co stało się z moim telefonem? – Zapytała nagle.

- Co?

- Jak by mi się stopił w rękach, byłam przerażona. Chciałam lecieć do budki telefonicznej, ale wiesz, trochę się bałam, tu koło mnie nie jest bezpiecznie w nocy. I podejrzewałam, że się do ciebie w nocy nie dodzwonię. Słuchaj, czy ja wczoraj przez telefon słyszałam ducha?

- Myślę, że tak. Słuchaj, co ona ci mówiła?

- Darła się, żebym nie przeszkadzała, że już cię ma. Myślałam, że chce cię zabić.

- Myślę, że chciała przejąć nade mną władzę, ale nie udało się jej. Musimy pozbawić ją w jakiś sposób jej siły, myślę, że domyślam się skąd ją czerpie.

- Kurcze, a ja nie mogę do ciebie przyjechać. Dobra kończę, bo dzwonię z telefonu koleżanki. Dobrze, że wiem, że nic ci nie jest. Pa.

Pa – Powiedziała Ela i usłyszała, że Karolina się rozłączyła.

2 komentarze: