środa, 24 sierpnia 2011

Jaja w koszyku czyli Krzyżacy pozywają Polaczków

- Mietaroszu mać! - Zakrzyknął Krzyżak Pimo nie hamując wściekłości.

Odkąd został przez Wielkiego Mistrza rzucony na odcinek polityczny und wyborczy, okazji do złości mu nie brakowało.

- Bracie Pimo! Co to jest ta “tara“, o której wspomina Mistrz w swoim esemesie?

- To jest - Zamyślił się Pimo i odruchowo poskrobał niezbyt czystym paluchem po hełmie zdobnym w pomalowane plakatówkami indycze pióra - To jest koszyk!

- Koszyk? - Spytali chórem, wszyscy zdolni do gębowych odezwań Krzyżacy i ukradkiem spojrzeli w lewo na jasnowłosego komtura z Koszyka, który faktycznie przybył na zebranie z wiklinowym koszykiem.

Zaczęły się szmery i szturchanie pokątne. Wszyscy zaciekawili się nagle zawartością Koszykowego koszyka.

- Mam tu cztery tuziny jajec jako przekaz medialny i namacalny dowód naszej sondażowej przewagi - Odezwał się wstając, rycerz Koszyk, urodziwy komtur z Koszyka.

Krzyżacy dzwoniąc pancerzami rzucili się zaglądać do koszyka, gdzie na lnianej szmatce faktycznie spoczywało 48 dorodnych jaj. Pimo podskoczył i zasłaniając koszyk własnym, odzianym w hiszpańską stal ciałem, zakrzyknął:

- Powstrzymajcie swe krzyżackie rządze wobec jaj, o zacni wojownicy! Na ich przykładzie wytłumaczę wam co to jest “tara” i dlaczego wlasnie “tara” spotka takich owakich Polaczków. Otóż koszyk z jajami waży pięć krzyżackich kilogramów, a jeśli wyjmiemy jaja… Tu zaczął wyjmować jaja, grzebiąc stalową łapą w koszyku.
Wiadomo, że rękawice bojowe nie służą zasadniczo do wyjmowania jaj z koszyka, o czym informuje przecież bojowy przewodnik Von Plautasza! Tu śrubka, tam kolec i w ogóle dłonie jak łopaty.

- Jaja ciekną! - Krzyczą przytomni Krzyżacy.

I faktycznie. Już ława w nabiale wartkim i śliskim, że nie wspomnę o pobojowisku tych okropnych skorupek.

Zasmucił się Pimo, nie mogąc przeprowadzić dowodu w obecności tak licznej publiczności. Wyciągnął, w pełnym bezradnej rozpaczy geście ujajone und urękawicznione, cieknące nabiałem łapska, przed siebie. - Tara to jest - Zaczął i nie dokończył.

W drzwiach stanął Wielki Mistrz, omiatając swym przenikliwym, po mistrzowsku gniewnym spojrzeniem zgromadzone audytorium.

-Pimo!

- Jestem

- Przecież widzę. Czy wy - Pimo, jako doświadczony pijarowy Krzyżak, nie potraficie odróżnić literówki w esemesie?

- Bo...

- Z samego kontekstu powinniście dociec, że jak napiszę “ . ara dosięgnie Polaczków” to nie chodzi ani o kolorową papugę ani tym bardziej o jakąś głupią “tarę” choćby z powodu omsknięcia się palca, tak było napisane, tylko o “karę!” Czy wy rozróżniacie Pimo konteksty?

- Karę? Teraz esemes ma sens! Nie, nie o to… Błagam o wybaczenie!

- Nie myli się ten, kto nic nie robi, a my jesteśmy nieomylni, prawda Pimo? Dobra, nie chodzi o żadną “tarę“ , tylko o to, że skutecznie pozwaliśmy Polaczków do sądu!

- Skutecznie pozwaliśmy Polaczków do sądu?

- Tak! Pozwaliśmy ich za kłamliwe ględzenie, że nic, poza budową medialnych twierdz nie robimy dla kraju, którym władamy. A skoro Malbork24 to wedle tych, takich owakich synów, nic…że o Gwybowie nie wspomnę to musieliśmy ich pozwać w trybie krzyżackim przed niezależny trybunał

- U Papieża, w Rzymie, Wielki Mistrzu?

- W jakim znowu Rzymie? Przecież tam ten Świnka, świnia nie człowiek, nam bruździ. Sprawa została rozstrzygnięta w Sztumie, gdzie Von Pałętasz przewodzi trybunałom i targ bydlęcy prowadzi. I wygraliśmy!

- Hura! Hura! - Zakrzyczeli jak jeden mąż i jedna kobieta wszyscy zebrani, a najgłośniej darł się Krzzyżak Pimo, ponieważ był owładnięty lękiem.

Wielki Mistrz wlazł na ławę i prostym, znanym od pokoleń gestem dłoni uciszył zebranych.

- Teraz, skoro prawo i wszelka krzyżacka przyzwoitość jest po naszej stronie, decydująca bitwa z Polaczkami w zasadzie jest już wygrana. Nasz Zakon i rycerstwo z całej Europy przy moim boku zgromadzone, zmiażdży uroszczenia Polaczków a dzicz wspierającą ich szkodliwe aspiracje, rozproszy i rozgromi!

Entuzjazm opanował zebranych i trudno było pojąć, o co i komu chodzi?

- Kiedy się stanie? - Pytali wszyscy, jeden przez drugiego

- Zwykliśmy popisywać się 15 lipca, ale tym razem przenieśliśmy na październik

- Mistrz! Mistrz! Mistrz! - Gromkie skandowanie połączone ze stalowymi oklaskami i stalowym klepaniem się po stalowych udach zatrzęsło zamkiem.

I tylko Von Koszyk z Koszyka licząc jaja w koszyku martwił się cichutko, kto mu zwróci za stłuczone jaja? W koszyku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz