czwartek, 2 lipca 2009
Opowiadanie część XXXII
Kiedy doszedł do domu i spojrzał w ślepo-ciemne okna przeszedł go dreszcz i nawet przemknęło mu przez myśl, że niepotrzebnie się upierał, by dziś tu wrócić.
Ale za chwile się opamiętał, przecież nie jest jakimś wystraszonym kurczakiem tylko mężczyzną. Wszedł na ganek i włożył klucz do zamka…chwilę się wahał zanim go przekręcił. Otworzył, stał chwilę nie włączając światła, zamknął nawet oczy i wsłuchiwał się w ciszę. Cisza w starych domach nie jest niema, pełna jest skrzypnięć i stukania, „zwłaszcza jak dom pogrążony jest w mroku”- pomyślał i aż przebiegł mu po plecach dreszcz.
Otrząsnął się i włączył światło, korytarzyk stał się przytulny, podłoga zasłana pachworkowym okrągłym dywanikiem, na niebieskich ścianach maleńkie zdjęcia okolicy w białych ramkach.
Poczuł się jak w domu…odetchnął głęboko i ruszył do pokoju Magdy, bardzo chciał tam wejść z powodu tych przesuwanych drzwi. Nacisnął klamkę, drzwi jednak nie ustąpiły „czyżby policja nie przeszukiwała całego domu?” Przemknęło mu przez myśl i poszedł w stronę własnego, ale i tu poczuł opór zamka. „Co jest, przecież go nawet nie zamknąłem?” i wtedy wpadł na myśl, że może policjanci pozamykali wszystkie drzwi, a klucze zostawili w kuchni, bo tam przecież widział ramkę do kluczy od pokojów.
Ruszył w stronę kuchni i wtedy usłyszał pierwszy szmer, jakby ktoś chciał bezszelestnie się ukryć…pokręcił głową, „mam za bujną fantazję” pomyślał i włączył światło w kuchni i spojrzał w stronę ramki na klucze, jeden z nich lekko się kołysał, jakby ktoś go przed chwilą odwiesił. Jeszcze raz spojrzał w tamtą stronę, „mam omamy” pomyślał przyglądając się ramce i zastygłym w bezruchu kluczom. Podszedł do ramki, przyglądał się każdemu z kolei …i wtedy znów jakby za sobą usłyszał delikatny szmer, obejrzał się, łukowate drzwi na korytarzyk nie kryły żadnych tajemnic, a światło nadal zapalone nie kryło żadnych cieni.
„Jestem chyba przemęczony, chyba najlepiej zrobię, gdy pójdę spać. Jutro zajmę się przesuwanymi drzwiami i innymi zakamarkami w tym domu” pomyślał i wtedy jego wzrok padł na te drzwi od podwórka, te które prowadziły z ogrodu wprost do kuchni. Podszedł do nich i nacisnął klamkę…ustąpiły!
- Czy ktoś tu jest? – Zapytał głośno, ale odpowiedziała mu cisza. Otworzył te drzwi i wyjrzał na zewnątrz, chłodne powietrze, przesycone wilgocią owiało mu twarz, ale na dworze nie zarejestrował żadnego ruchu. Zamknął drzwi i spojrzał na ramkę próbując odgadnąć, który jest z nich pasuje do tych drzwi. Wziął ten który wydawało mu się, że się lekko chybotał, włożył go do zamka i próbował przekręcić, mechanizm zaskoczył i drzwi zostały zamknięte.
- Jeżeli ktoś tu jest – powiedział głośno – to mi nie umknie, zamknąłem drogę ucieczki!
Wtedy usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych. „Cholera jestem kretynem, nie zamknąłem drzwi jak wszedłem!” i uderzył się otwartą ręką w czoło.
Zastanawiał się, kto to był, Agnieszka, Paweł, czy może Jurek? Tylko oni wiedzieli, że wrócił, ale z drugiej strony byłaby to wielka nieostrożność z ich strony, gdyby ich tu odkrył, co prawie mu się udało. Jeszcze Wiktor o tym wiedział, ale jego nie podejrzewał, że chce go nastraszyć. Może o to temu komuś chodziło, żeby go nastraszyć, by przestał się tą sprawą interesować? Może go stąd wykurzyć? Nic już go tu właściwie nie trzymało, prócz może tego, że miał zostać tu dwa tygodnie, bo zarzut jakoby on był sprawcą pobicia Magdy zostały oddalone.
„Najwyraźniej komuś przeszkadzam, może zbyt drążę…ale w takim razie, to bez sensu, by to była Aga, lub Jurek, zbyt wiele o nich wiem. Zaufali mi opowiadając choćby o dzieciach, Agnieszka o swoim dzieciństwie…”
- Bez sensu – powiedział głośno do siebie.
Poszedł zamknąć te drzwi wejściowe, zgasił światło w korytarzu. Stał chwile wpatrując się w rząd kluczy na ramce…wyciągnął rękę i zdjął klucz od swojego pokoju i za chwile był już u siebie. Zmęczony położył się w ubraniu na nie rozścielonym łóżku…
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz