sobota, 18 lipca 2009
Opowiadanie część XXXVII
Opamiętali się dopiero w wozie. Spojrzeli na siebie, coś im nie grało w tej nagłej praworządności Jakubczyka.
- Może chciał nas odciągnąć od szpitala, może ona tam wciąż jest? – Wpadł na pomysł Karol.
- Nie sądzę, raczej chce ukryć własne grzeszki i wydaje wspólników.
- Jedziemy do Kmieciaków? Czy mam iść tam sam, niby w odwiedziny? A jeżeli Agnieszka i Jurek są niewinni, jeżeli ten doktor utkał intrygę, bo widział Agę rano, mnie też się wydawało, że ją widziałem i chce w ten sposób odsunąć od siebie podejrzenia? Widziałeś jak się zmieszał, gdy wspomnieliśmy o Ewie?
- Zaraz, zaraz chłopie, za dużo na raz pytań – oponował Wiktor – Kmieciaków warto sprawdzić, piwnicę u Magdy też, a zadzwonię do kumpla, by miał oko na tego Jakubczyka, OK.?
Wysiadł z wozu i poszedł do budki telefonicznej, po chwili wrócił.
- Załatwione, już tu jedzie, akurat skończył służbę i obiecał mi pomóc.
A oni ruszyli w stronę miasteczka.
Gdy dojeżdżali do domu Jurka i Agi, Wiktor się zatrzymał.
- Słuchaj, może rzeczywiście lepiej będzie, gdy ty sam tam pójdziesz, a ja pojadę do Ciebie?
Tylko daj mi klucz, sprawdzę piwnicę i dom, choć wątpię, by „oni” jeszcze raz próbowali wykorzystać to miejsce.
Karol dał mu klucz, powiedział, że poprzedniej nocy wyraźnie czuł tam czyjąś obecność i o tym, że ktoś uciekł przez frontowe drzwi, których zapomniał zamknąć.
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś? Zapytał zdumiony.
- Wiesz, ten ranny telefon od Magdy, potem jej zniknięcie, wyleciało mi z głowy, teraz mi się dopiero przypomniało.
- To by oznaczało, że ten twój „gość” się chyba ciebie nie spodziewał, czyli nikt od Kmieciaków…choć z drugiej strony, może chcieli zatrzeć jakiś ślady, coś co przeoczyła policja. Sam mówiłeś, że byli nie zadowoleni, że poszedłeś na noc do domu.
- Nie traćmy czasu teraz na dywagacje, ja idę do Agi, ty do mnie, ok.?
Karol wysiadł z radiowozu i poszedł w stronę domu Kmieciaków. Wiktor ruszył dalej, na koniec ulicy do domu Magdy.
Gdy Karol wszedł na podwórko, zdziwił się, że przed domem nie ma dzieciaków, a drzwi na dwór są zamknięte, nacisnął klamkę, były zamknięte na klucz. Nie było nikogo w domu.
Pomyślał, czy nie iść do Ośrodka Zdrowia, tam na pewno był Jurek, ale przeważyła ciekawość i ruszył do domu, gdzie był Wiktor.
Po chwili był już przy domu, wszedł do środka i zawołał :
- Wiktor jestem, Agnieszki nie ma w domu, ani dzieciaków na podwórku – odpowiedziała mu cisza.
- Wiktor! – zawołał – nie wygłupiaj się – wtedy poczuł uderzenie w tył głowy i osunął się w mrok…gdy odzyskał świadomość leżał twarzą do ziemi, ręce i nogi miał skrępowane. W pomieszczeniu było zupełnie ciemno, twarz dotykała wilgotnej ziemi, w ustach czuł okropną gorycz. Nie wiedział jak długo był nieprzytomny, głowa bolała go okropnie, w ręce wrzynał się ciasno zawiązany sznurek, czy kabel. Nogi też były ciasno związane i ścierpnięte. Próbował się odwrócić na bok, by mógł się w ciemności rozejrzeć, gdzie jest mniej więcej, choć domyślał się, że to piwnica.
Udało mu się o tyle, że obrócił głowę i miał szerszą perspektywę, jakieś trzy kroki od niego ktoś leżał.
- Wiktor? – szepnął.
Usłyszał stłumiony jęk, domyślił się, że Wiktor ma zakneblowane usta. Spróbował poruszyć rękoma…zabolało, coś, co go krępowało, było bardzo silnie zaciśnięte…jednak próbował dalej metodycznie nimi poruszać, by choć trochę poluzować więzy. Gdzieś po drugiej stronie piwnicy usłyszał cichutkie pochlipywanie, spróbował odwrócić głowę w tamtą stronę, to co zamajaczyło w mroku, przeraziło go.
Tam była Magda, związana za ręce wisiała, albo tylko lekko dotykała palcami od nóg ziemi, była odarta z ubrania. Usta miała zaklejone czarną taśmą... biel jej ciała odcinała się od mroku, znów usłyszał bezgłośne pochlipywanie.
- Magda – jęknął – wybacz. Spróbuję coś zrobić – zaczął teraz szybko poruszać nadgarstkami, by choć trochę poluzować więzy, czuł jak kaleczą mu przeguby, ale nie dbał o to, jego jedyną myślą było, by się jakoś wyswobodzić.
Obok siebie usłyszał, że Wiktor próbuje tego samego, nie wiedział, jak dawno on walczył z więzami. Pracował teraz ze zdwojoną siłą, nie wiedział ile czasu są sami, kiedy zjawią się oprawcy, bolały go ręce, nogi i plecy. W brzuchu czuł taką miękkość, jakby ktoś go w niego kopał…” może po prosu zrzucili mnie na brzuch” pomyślał. Poczuł, że więzy zaczynają być luźniejsze, a może tylko mu się tak wydawało. Nagle zdał sobie sprawę, że jest zamknięty, przytłoczyło go to nagle, aż oblał się zimnym potem, a żołądek znalazł się w gardle. Nie, to mu nie pomagało, wręcz przeciwnie poczuł się jak w ciasnej konserwie. „Tylko nie wpadać teraz w panikę” pomyślał.
Wtedy usłyszał jak nad nim otwiera się klapa piwniczna, a światło wdziera i rozbija mrok…
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ach, to to w Tobie Iwona siedzi?
OdpowiedzUsuńA ja był pewien, że to będą jakieś jakieś powieści gotyckie z lekką (?) domieszką mrocznego erotyzmu i niewieściej (ach!) nastrojowości...
A jak, myślałeś, że to znów będzie się rozłazić.
OdpowiedzUsuńNie, teraz moim zdaniem trafiłam w dziesiątkę.
Widać, nie dokładnie śledziłeś treść części.;p
buziaki.;-*