poniedziałek, 20 lipca 2009
opowiadanie część XL
- Ja jestem potworem!? – Wykrzyknęła Agnieszka – ja tylko chciałam, by ktoś mnie kochał, nie ją!
- Przecież masz kochającą rodzinę, dom, nie rozumiem jak możesz jej czegoś zazdrościć…
Spojrzał na Magdę, jak patrzyła na nich nieobecnym wzrokiem, nareszcie domyślił się, że jest pod działaniem jakiś proszków, zapewne proszków, które aplikowała jej Aga już przedtem, a załatwiał ten bydlak Jakubczyk. Wiktor się nie odzywał, wyglądało jakby coś analizował.
Agnieszka ukryła na chwilę twarz w dłoniach, jakby myśląc o odpowiedzi, po chwili zaczęła:
- Fakt, należą ci się wyjaśnienia, akurat tobie, wiesz ująłeś mnie wtedy, mówiąc, że jestem atrakcyjną kobietą. Powiedziałeś to bez uprzedzeń, bez fałszywego tonu, a dla wszystkich tu jestem córką kurwy i bandziora, bez względu na to, jak zachowują się wobec mnie.
- Przesadzasz, jesteś szanowaną obywatelką, nauczycielką, żoną lekarza, masz piękny dom, cudowne dzieci, to co było minęło, nie rozumiesz? – Chciał wstać i podejść do niej, może w ten sposób chciał ją rozmiękczyć, ale lufa pistoletu w rękach Jakubczyka na nowo osadziła go na miejsce. Wiktor spoglądał to na Agnieszkę, to na Jakubczyka, niewygodna pozycja mu tego nie ułatwiała.
- Moglibyście mi choć nogi uwolnić? – Zapytał policjant zwracając się do Agnieszki.- Ojciec miał rację co do ciebie, nawet podejrzewał cię o podpalenie Adlerów.
- Bingo panie komendancie – uśmiechnęła się zimno – Krzysztof – zwróciła się do Jakubczyka – uwolnij nogi naszemu policjantowi.
- Zgłupiałaś?
- Nie, uwolnij jak mówię, zrobiłam z ciebie lekarza, choć byłbyś zwykłym cieciem, gdybym nie ja.
Przez twarz Jakubczyka przelała się fala złości, ale podszedł do Wiktora i zdarł taśmę oplatającą mu nogi. Karol pomyślał, że to dobra chwila, by podejść do Agnieszki. Wstał i zrobił kilka kroków, mówiąc:
- Słuchaj, jeśli nawet dołożyłaś rękę do podpalenia rodziców Magdy, byłaś wtedy dzieckiem, poza tym uległo to już przedawnieniu. Nie musisz dziś robić nic głupiego, możesz wyjechać z stąd z Jurkiem, rozpocząć nowe życie…
Agnieszka zaczęła się śmiać, było to szyderczy zimny śmiech, aż wszystkim przeszły ciarki po plecach.
- Nowe życie? Jaki ty Karol jesteś naiwny. Usiądź na miejscu – powiedziała zimno. - Za nim zginiesz, bo niestety będę cię musiała zabić, choć miałam nadzieję, że się we mnie zakochasz – uśmiechnęła się do niego – opowiem ci o wszystkim, komendant – zwróciła się do Wiktora – zapewne też posłucha z ciekawością, co?
Wiktor z aprobatą pokiwał głową, wiedział, że w ten sposób zyskają na czasie, choć sytuacja nie wyglądała różowo.
Jakubczyk za to, nie był zachwycony pomysłem Agnieszki, czemu dał wyraz:
- Ty się będziesz zabawiać w opowieści i jeszcze nas nakryją, Jurka z Pawłem spławiłaś, fakt, ale jak ktoś będzie szukał komendanta?
- A kto ich będzie tu szukać?
- Nie wiem, może policja, albo Paweł coś podejrzewa.
- Nie rozśmieszaj mnie, Paweł własnej głowy by nie znalazł i mogę go szantażować…dureń – powiedziała jakby do siebie ten też zakochany w naszej śpiącej królewnie.
- No i co z tymi wyjaśnieniami? – Zapytał Karol – miałaś nam przedstawić swoją wersję, konkrety, które by cię tłumaczyły.
Odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła.
- Jednak ci na mnie trochę zależy? – zapytała z nutą nadziei.
- Jasne – Karol nie chciał jej niczym spłoszyć – nadal uważam że jesteś wyjątkowo piękną i mądrą kobietą.
- Zabił byś dla mnie?- Zapytała słodkim głosem – uwolnił mnie od niej – wskazała na Magdę.
- Ona ci nie zagraża, Agnieszko otrząśnij się. Chcesz, uciekniemy oboje, ale nikogo nie będziemy zabijać, dobrze?
- Nie kochasz mnie. Kochasz ją! Zawsze tak było, mnie się tylko trafiało to, co spadło z jej „stołu”. Bawiłyśmy się u niej w ogrodzie, miała mnóstwo zabawek, wiesz? –zapytała parząc na Karola, a ten ze zrozumieniem kiwnął głową. – Pewnego dnia dała mi lalkę, zapytała się najpierw swojej matce czy może mi ją dać, wiesz jak się zapytała?
- Skąd mam wiedzieć, zapewne jak dziecko, które chce swojej przyjaciółce ofiarować coś szczególnego. – Karol próbował w Agnieszce wzbudzić poczucie winy.
- Gówno prawda! Mamusiu, zaszczebiota do Adlerowej, mogę dać Agusi tą starą lalkę, ona jest taka biedna i nie ma lalki, ona nie ma nawet ładnej sukienki. A ja stałam obok i szczerzyła do nich zęby, bo cholernie chciałam mieć na własność tą pieprzoną lalkę.
- Byliście dziećmi, ona musiała cię bardzo kochać, a forma w której to wyraziła…hm, przecież rzeczywiście nie miałaś zabawek i sukienek, sama mówiłaś.
- Tak, tego dnia dostałam nie tylko tą lalkę, Adlerowa dała mi plisowaną spódniczkę w szkocką kratę i żółtą bluzeczkę. Dostawali paczki z Anglii i ta spódnica i bluzka były na Magdę za duże. Żebyś wiedział jak długo oglądałam się w lusterku. Na pożegnanie Magda zażyczyła sobie, bym już zawsze do nich przychodziła „tak ładnie ubrana”. Za nim wróciłam do domu, spódniczkę i lalkę schowałam, żeby ojciec, albo matka nie zobaczyli i mi nie odebrali, bałam się że mi zabiorą i sprzedadzą. – Zawiesiła głos, jakby wróciła do tamtych czasów.
- I?
- No i znaleźli, chyba po kilku dniach, matka była pijana, ojciec też, szukali czegoś, żeby mogli sprzedać na wódkę. Poszłam do Magdy i płakałam, a ona mi nie uwierzyła. Tym swoim głosikiem rozkapryszonej królewny wyrzucała mi, że na pewno zniszczyłam i boję się przyznać. Rodzice Magdy też zaczęli mnie mieć dość, zabawili się w dobrych, ale im się znudziłam. Znienawidziłam ich, chciałam, żeby też mnie przytulali jak ją, żeby się o mnie troszczyli…ojciec gdzieś porwał kanister z benzyną, matka miała proszki usypiające, w nocy zaniosłam w krzaki malin ten kanister, chciałam żeby wszyscy spłonęli. Przyszłam do nich przedpołudniem, Magda bawiła się na dworze, ucieszyła się, że przyszłam, bo dostała od ojca misia i chciała się nim pochwalić. Zaprosili mnie na obiad, mieli czerninę, wrzuciłam im po dwa proszki do zupy. Magda nie chciała jeść zupy z krwi i oczywiście jej zupa została wylana. Po obiedzie Adler zapytał, czy pójdą się pobawić do ogrodu, Magda oczywiście chciała. Po półgodzinie zajrzałam oboje spali, poprosiłam Magdę, by przyniosła tego nowego misia, to się pobawimy. Gdy ona poszła do domu, jak polałam wszystkie okna i drzwi benzyną i podpaliłam, nie wiedziałam, że ona wyszła, byłam przekonana, że jest w domu.
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz