W „Przygodach dzielnego wojaka Szwejka” - piszę „dzielnego” i proszę mnie nie poprawiać, bo się na tym trochę znam, Szwejk komentując fakt, że podporucznik Dub po pijackiej wizycie w burdelu wypił dzban wody zaczerpniętej z zabitej deskami studni, studni oznaczonej wiele mówiącym napisem: „Uwaga! Woda choleryczna” i zupełnie nic mu nie było, wypowiedział zdanie, które mogłoby z łatwością obsłużyć jako pointa szereg tekstów tyczących naszych mediów, naszej ulubionej polityki a nawet … przepraszam, czy to nie jest za długie zdanie. Już się poprawiam!
Szwejk powiedział o Dubie: - „Dobra świnia i na wodzie się upasie!”
Może to niezbyt chwalebne, ale ja nie mam ambicji by w jakiejś glorii chodzić. Upasłem się na dzisiejszym portalu wyborczej. Pojawił się tam tekst pod bardzo frapującym tytułem:
„Prokuratura. 47 postepowań w związku z krzyżem przed Pałacem Prezydenckim”
To, że krzyż małą literą a Pałac dużą, potwierdza tylko słowa mojego kumpla, który na temat Michnika i Wyborczej wypowiedział się, że niby „Wart Pac pałaca, a pałac Paca” ale on chociaż pałac pomniejszył. Ale nie o to chodzi, a pana Michnika proszę zakleić plastrem, żeby się Ziemkiewicz nie dowiedział. Znaczy nie całego Michnika, a tylko nazwisko w tekście.
W tekście na stronie „gazeta.pl” przeczytałem:
„Umorzeniem, wobec braku znamion czynu zabronionego, zakończyła się też sprawa mężczyzny, który przyszedł pod Pałac Prezydencki z granatem i groził przeciwnikom przeniesienia krzyża. Granat był rozbrojony, nie znaleziono też żadnego ładunku wybuchowego.”
Czy to nie jest genialne?
Przychodzi facet i wymachuje granatem, grożąc, że rozwali ludzi na strzępy, na kawałeczki, na flaczki.
Gdyby w pobliżu znajdował się jakiś dobrodziej legalnie posiadający broń, mógłby świra odstrzelić, czy nie?
Wsadzono by do kicia człowieka, który udaremnił, wedle swojej najlepszej wiedzy, zamach na życie i zdrowie wielu niewinnych osób?
Nie wierzę, że tak argumentowała prokuratura czy sąd.
To jest n i e p r a w d o p o d o b n e!
Facet straszy ludzi granatem, nie informując żywotnie zainteresowanych, że brak w granacie ładunku wybuchowego, bo inaczej byłby ostatnim idiotą!
Na przykład ja się tamtędy przechadzam, jak najbardziej „miastem ludnym” przechodzę a posiadając przypadkiem przy sobie „minę lądową” o dźwięcznej nazwie „Cyraneczka” zastraszam zarówno terrorystę jak i cały, wypełniony zróżnicowanym ideologicznie tłumem plac przed pałacem, nie informując zebranych, że moja mina lądowa wypełniona jest – powiedzmy – piwem.
Doskakuje wtedy do mnie ten ancymon Taras, lider miejscowej głupoty z makietą kałacha!
Z daleka słychać jak amerykańskie posiłki murzyńskie ciągną fragment tarczy antyrakietowej wyposażonej w pociski nie zawierające materiałów wybuchowych i nagle w centrum Warszawy rozpętuje się trzecia, albo nawet czwarta wojna światowa!
To jest n i e p r a w d o p o d o b n e!!!
Na pewno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz