Nie lubię panikarzy!
Dali mi się we znaki w niedzielę na twitterze. Co się pojawił jakiś przeciek, panikarze w krzyk, że pierwsza tura kończy wybory, że Bronek zwycięski. A tu zaraz nowe sondaże, a w nich jeszcze gorzej. Dziennikarze i najsłynniejsi blogerzy niczym w jakiejś gorączce, dalejże mnie straszyć. Nie, nie wszyscy oczywiście, ale tacy, że ho ho.
Jest taka głupia gadka, że jak kilku twierdzi wbrew twojemu przekonaniu to samo, musisz się poważnie zastanowić. Oczywiście jako, że u mnie o to łatwo, zaraz nawstawiałem „jobów” i się towarzystwo prawoskrętne poobrażało.
Bo się wkurzyłem i tyle! Bitwa trwa a tu sierżanci wraz z oficerami sieją panikę we własnych szeregach. O rany! To, że czereśniaki z PO mieli radochę z fałszywych sondaży rozumiem, bo im wiele nie trzeba. Palec im człowiek pokaże albo kawałek sera i zaraz się cieszą, ale nasi? I to nasi z najwyższej półki, nie takie gagatki jak autor tego tekstu, ale poważani analitycy, jak w wyborcze popołudnie zrozumiałem, żyjący po prostu z kontrolowanych przecieków.
Już bym do tego nie wracał, gdyby nie dzisiejsze popisy prawicowych radykałów i najdzielniejszych z dzielnych Pisowczyków. Miałem za wyborczą niedzielę wychwalić Rybitzky'ego, ale po jego dzisiejszej analizie nijak nie mogę. No poszkapił Ryba, że o Terlikowskim nie wspomnę. No bo co takiego strasznego powiedział Kaczyński?
Może dlatego, że jestem jako zwolennik Jarosława Kaczyńskiego świeżym nabytkiem zupełnie nie rozumiem co w gadule prezesa jest takiego strasznego? Ot, uśmiech wobec lewicowego elektoratu i tyle.
Moim zdaniem bardzo rozsądny gest tym bardziej, że spora część głosujących na Napieralskiego pierwotnie chciała głosować na Bronisława Komorowskiego i nijak do nich nie pasuje nazwa „postkomuna” Wiem, że to mała próbka :) ale znam dwóch ananasów, którzy zagłosowali na wesołego Grzesia. Jeden akurat boryka się z zakładaniem firmy remontowej, a drugi, szczery biznesmen, który zapragnął poszerzyć sobie zakres działalności o produkcję.
Obydwaj na wyrażane przeze mnie zdumienie tak nagłą woltą polityczną wytłumaczyli mi swoją decyzję w sposób, który można streścić tak: - K.... też mi przyjazne państwo, też mi liberalizm!
Znaczy się, że ich poglądy polityczne zostały zweryfikowane przez rzeczywistość. Ten od remontówki się waha, ale ten drugi wyraził się jasno, że w drugiej turze głosuje na JK.
W ogóle ci, którzy budują swoje wywody na czternastoprocentowym wyniku Napieralskiego i prognozują idący za tym wzrost znaczenia SLD moim zdaniem grubo się mylą. SLD nie ma dzisiaj żadnego szczerego zaplecza politycznego, ani wartościowych przywódców. Jest trochę antykościelnej młodzieży i banda liżypółmisków, którzy pójdą tam gdzie dają półmiski do wylizywania.
Nie jestem analitykiem i na takiego nie pozuję, ale znam kilka zasad. Pierwsza jest taka, by nie szkodzić swoim. Druga, by nie budować analiz i pięter istnej politycznej abstrakcji na własnym chciejstwie. Trzecia najprostsza głosi: - Gramy do końca!
Bo tak realnie rzecz ujmując czytam dzisiaj o planowanym spotkaniu Bronisława Komorowskiego z Grzegorzem Napieralskim. I co wy na to mili moi? Czy zwolennicy PO sieją z tego powodu panikę? Czy PiS nie ma od dawna doczepionej socjalistycznej łatki?
Czyli Bronkowi wolno się spotykać a Jarosław ma siedzieć cicho i patrzeć jak specjaliście od wszystkiego słupek rośnie?
Mimo wszystko trudno mi zaakceptować perorę o "czynnym żalu" ze strony środowisk postkomunistycznych - z drugiej strony u Napieralskiego jest sporo ludzi do przejęcia, bo to że jak ktoś ma 20 lat i kłóci się z kościołem to raczej norma niż akcydens - więc nie ma co ich przekreślać.
OdpowiedzUsuń