piątek, 12 czerwca 2009

Klinika Jareckiego dla VIP. Zapis i pointa


- To wszystko moja wina! Przeze mnie moja drużyna spadła do trzeciej ligi!

-Bez histerii proszę. - Proszę wstać z podłogi! Sam Pan mówi, że drużyna, a drużyna to wielu ludzi…

- No tak, ale ja strzeliłem, Boże przebacz, w decydującym meczu cztery samobójcze bramki!

- I to ma być powód? Trener, trener powinien cię zdjąć po drugiej! Spokojnie możemy uznać go za współwinowajcę….

- Wie pan. Ja jestem trenerem – grającym trenerem. Jakoś nie miałem sumienia sam siebie zdjąć z boiska w tak ważnym meczu…

- No tak, to trochę komplikuje sprawę, ale sam pan wie…piłka jest okrągła i może czasem zejść z nogi, no pech…

- Jak to zejść z nogi?

- Normalnie. Chce pan wybić piłkę z pola karnego a piłka schodzi panu z nogi i przypadkowo ląduje w lewym górnym okienku pańskiej bramki ku zaskoczeniu bramkarza, fotoreporterów oraz dziennikarzy…

- To dobre, ale ja nie gram w piłkę nożną tylko w ręczną!

- W meczu piłki ręcznej strzelił pan cztery samobójcze bramki? Znaczy się ręką?

- Trzy ręką a jedną główką. Jakoś tak wyszło. Jestem obrotowym…

-Bywa i tak!


Bywa i tak. Ludzie wpadają w tak zwanego doła z różnych, czasem błahych powodów. Zobaczcie tego znakomitego dziennikarza i publicyste w porywach...

- Ja pierdolę! Dobry wieczór panu!

- Coś pan powiedział?

-Przywitałem się. Jest wieczór to powiedziałem….a - chodzi o to moje pierdolę? Z tym przychodzę, bo moja kariera dziennikarska oraz telewizyjna za chwilę może lec w pierdolonych gruzach!

- Nie rozumiem.

- Coś się ze mną takiego zrobiło, że się zapominam i zawsze dodaję to słówko.

- Jakie znowu słówko?

- Ja pierdolę! - Jaki pan ciemny! No słówko „pierdolę”

- To niech pan nie dodaje. Po co pan dodaje?

- Nie z nerwów! Zapowiadałem pogodę, ale za każdym razem jak był pierdolony niż…

- Nie z nerwów?

- A gdzież tam z nerwów? Potem robiłem w sporcie. Jak podczas transmisji powiedziałem pierdolona Legia – to jeszcze przeszło, ale potem relacjonowałem piłkę ręczną i taki jeden pierdolony grający trener..

I co z takim zrobić? Jak takiemu pomóc? Na razie się trzyma na fali, bo robi w polityce, ale co tydzień dzwoni, że jest u kresu wytrzymałości. Chamstwa i ordynarnych wyrażeń znieść nie może.

O politykach ani słowa. Chciałem im dokopać, że nie trzymają mord na kłódki, że jak przemawia premier to prezydent nie powinien wykrapiać miny, z której wynika, że ma mówiącego za idiotę i vice versa. Miałem napisać, że przez ustawiczne chamstwo spada im prestiż i wszyscy razem froterują tyłkami podłogę, ale coś to za oczywiste. Chyba już wszyscy się zorientowali, że ta eskalacja emocji to p….…e samobójstwo.

Przypomniał mi się przy tej okazji Aristide Briand, socjalista przecież, któremu podczas jakichś uroczystych nominacji dyplomatycznych jeden z kandydatów do służby spłatał przykrego acz charakterystycznego dla sfer i elit psikusa.
Ale Briand nie zapomniał języka w gębie i powiedział ( jakoś tak) :

-Niewiele wymagam od moich ludzi. Ot, żeby się jeden z drugim nie zesrał w portki publicznie, a i tego nie mogę się doprosić!

I taką starodawną anegdotkę ośmielam się zadedykować panom Premierowi i Prezydentowi oraz liderom partii politycznych – różnych.

Są, bowiem pewne granice po przekroczeniu których, trzeba się udać do specjalisty.

Serdecznie zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz