niedziela, 5 maja 2013

Szczeniaki 2 - Portrety

Na zdjęciach maluchy mają po trzy i pół tygodnia. Dzisiaj skończyły miesiąc i powoli zbliża się moment, że trzeba będzie się z nimi pożegnać. Już, poza tym, co zapewnia im Róża, dostają trzy, cztery, dodatkowe posiłki dziennie, w tym rozdrobnione gotowane mięso z kurczaka. Ząbki jak igiełki. Pomysły na psoty wręcz nieograniczone. Zrozumie tylko ten, kto miał kilka szczeniaków w mieszkaniu. Teraz uwaga, prosze się skoncentrować.

Szczenięta są, co oczywiste, do rozdania. Pięć jest już zamówionych, ale na razie są to zamówienia ogólne, z tym, że dwie osoby zdecydowanie chcą przyjąć suczkę. Zresztą, wszystkie szczeniaki są piękne. Wydamy maluchy tylko w dobre ręce. Trzymający psa w kojcu, że o łańcuchu nie wspomnę, nie mają czego szukać.

Jeśli odziedziczą charakter po Róży, mogę je z czystym sumieniem polecić. Ich matka jest psem średniej wielkości. Waży 25 kg. Przygarnęliśmy ją w styczniu 2010. Jest bardzo czysta, nigdy nie nabrudziła w domu, niczego nie pogryzła -  Poza kośćmi oczywiście, a szczeki to ona ma! Dużą kość tukową załatwia w pół godziny zostawiając tylko jedną drzazgę. Nie cierpi inkasentów wszelkiej maści a raz nawet próbowała zagryźć faceta z wodociągów. ale powiedzcie sami, kto przyzwoity wchodzi do obcego domu bez pukania? 

Uwielbia spacery, biegi po łące, gdzie namiastką polowania jest rozkopywanie kretowisk i wyciąganie ich sprytnych lokatorów. Wedle profilu rasy, jest ulubioną zabawą jest aportowanie. Chętnie pływa. Od fachowca dowiedziałem się, że nie należy psicy kąpać. Latem naturalne zbiorniki, albo basenik, zimą, śniegowy szał. Jednak najważniejszą jej cechą jest zamiłowanie do przebywania blisko domowników, ciągła potrzeba pieszczot i zabawy. 

Teraz spoważniała, ponieważ ma się kim opiekować a opiekuje się maluchami znakomicie. Nie wiedziałem, na przykład, że suka czyści po swoim potomstwie nieczystości. Gdy się bawią krąży między nimi, zlizując to co w ich brzuszkach stało się niepotrzebnym balastem. Jeszcze raz. Jeśli ktoś ma życzenie dostać za darmochę fajnego przyjaciela, niech się zgłosi na pocztę. Jest na blogu. Sorry, za symboliczną złotówkę, z powodu zabobonu, że pies sprzedany lepiej się chowa. Zwróćcie uwagę, że szczeniak  będący w 100% Flat Coatet Retriverem kosztuje nawet 2000 złotych, a tu za złotówę macie połowę, albo więcej z puli genów. :) 



                                       
                                                            Muskwa - największy pies.

                                       

Maniek - pies w paski / znalazł nowy dom /

 
                                                                 Czortuś - czarny pies ( jako pierwszy znalazł nowy dom! Brawo Czortuś!)


                                                         
                                                             Bokserek - pies / Jutro wyjeżdża do nowego domu w Kole / zostaje sześciu wspaniałych/


                                                          Buldoczka - suczka



                                                         Doberman - pies w białym krawacie




                                                    Łysa Broda - wyjątkowo sprytna suczka


Księżniczka - suczka z białą gwiazdką na karku


To ich zadowolona z siebie mama, Róża.
  

środa, 1 maja 2013

Louis vs Schmeling


Otwieram Przegląd sportowy z 22.06.1936 roku. Trwają przygotowania do Olimpiady w Berlinie, ŁKS ogrywa na stadionie Wojska Polskiego Legię 2-1, Jadwiga Jędrzejowska zdobywa tytuł na kortach Queens Clubu i jest wymieniana wśród faworytek Wimbledonu, Bronisław Czech, po 15 latach startów odchodzi z Zakopiańskiego klubu i nie szczędzi gorzkich słów tamtejszym działaczom. 

Jednak sportowym tematem dnia, światowego sportu jest walka bokserska, która odbyła się 19 czerwca na Stadionie Jankesów w Nowym Jorku. W obecności 42 tysięcy widzów i milionów przed radioodbiornikami, rutynowany, niemiecki mistrz Max Schmeling znokautował w 12 rundzie, niepokonanego,dwudziestodwuletniego Amerykanina, Joe Louisa.


 Max Schmeling


W relacji zamieszczonej w Przeglądzie Sportowym czytamy:

„... jeszcze na godzinę przed walką można było postawić dowolną sumę na zwycięstwo Louisa przez KO. Zakłady stały 13-1 ... W Harlemie żałoba. Pochody i bankiety odwołano. Harlem idzie na żebry, bo każdy czarny zakładał się o zwycięstwo swego rodaka. Postawili na Louisa ostatnią koszule, - albo nawet - jak to się mówi w Harlemie – złote zęby własnej babki”

Niemcy przygotowują się do największej w dotychczasowych dziejach Olimpiady. Kanclerz Hitler dostaje atutową kartę propagandową. Max Schmeling, choć zawodowiec, będzie najbardziej fetowanym niemieckim sportowcem w czasie Igrzysk. Nikt jeszcze nie myśli o rewanżu, który odbędzie się za dwa lata na tej samej arenie. Otoczka tej przyszłej walki sprawi, że będzie to pierwszy mecz sportowy o wymiarze globalnym. Już nie tylko, jak będzie chciała propaganda niemiecka, walka pomiędzy przedstawicielami dwóch ras.


Polityczny ton nadadzą jej amerykańskie koncerny medialne, widząc w starciu bokserów, pojedynek demokracji z dyktaturą. Wolności ze zniewoleniem, gładko przechodząc nad tym, że ich mistrz, zawodnik reprezentujący demokrację, pomimo swych przewag ringowych i zaszczytów jakich mu nie szczędzono, był tylko Murzynem, czyli, nie w pełni obywatelem USA a na pewno, nie w pełni człowiekiem.

Tym razem zakłady są powściągliwe i oscylują wokół 2-1 dla Louisa. Sprzedano biletów za ponad 700 000 dolarów – krzyczą agencje. Transmisje radiowe na cały świat! Należy pamiętać, że „bzik sportowy” dopiero się rozpoczynał i dlatego ten mecz jest tak znaczący w historii sportu.

Specjalny wysłannik Przeglądu Sportowego - Jan Erdman, w relacji z przygotowań do walki, pod uroczym tytułem „W obozie czarnych wariatów” barwnie opisuje otoczkę ostatniego sparingu Louisa

„ ... Naokoło sama czekolada. 90% publiczności składa się z Murzynów. Wpuszczono ich 4000, potem policja zamknęła bramę. Drugie tyle zostało na zewnątrz, nasłuchując każdego oklasku, każdego okrzyku, każdego brawa. Na dachu wiszą Murzyniątka jak ciemne śliwki. Na płotach wiszą Murzyniątka jak granatowe winogrona. Na drzewach Murzyni. Na ringu Murzyni, na ławie dziennikarskiej Murzyni. Wśród policji Murzyni...”  

Luis wygrywa sparing przez poddanie przeciwnika w 2 rundzie, a nasz korespondent w konkluzji stawia takie oto pytania: „A co się stanie jeśli Louis wygra? Jeśli tego dnia pryśnie murzyński kompleks niższości? Czy czarni rzucą się na NY?”

22.06.1938 - Yankee Stadium, godzina 22:00. Bokserzy wychodzą na arenę. Pierwszy idzie Schmelling, ale niecierpliwy Louis wyprzedza go i jako pierwszy melduje się w swoim narożniku. Pięć minut później gong obwieszcza rozpoczęcie walki.

Louis rzuca się jak szalony na Schmelinga. Niemiec próbuje stopować rozpędzonego rywala lewym prostym, ale niewiele to daje. Obrywa w głowę, w korpus, wiesza się na linach i w końcu pada. Wstaje nim sędzia Donovan na dobre rozpoczyna liczenie. Po chwili pada drugi raz. Na pięć, wstaje by za chwile zostać znokautowany ostatecznie po 124 sekundach pojedynku. Donovan po walce mówi – Mógłbym liczyć do 100. Schmeling i tak by nie wstał.


 Joe Louis


To prawda. Niemiecki bokser, duma 3 Rzeszy trafia wprost z ringu na trzy tygodnie do szpitala. Po walce twierdzi, że przegrał przez cios zadany w nerki, gdy w ferworze walki odwrócił się na ułamek sekundy. Nikt poza Niemcami nie uznaje tego tłumaczenia. Jack Dempsey pyta brutalnie 

– Po co się odwracał, do cholery? 

W komentarzach amerykańskich gazet jest wiele rasistowskich smaczków, jak to, że w murzynie odezwała się prymitywna bestia i widząc białego, przewyższającego go intelektem ... i temu  podobne.

Kiedy czytałem o tej walce, sądziłem, że jest to współczesny, powojenny wymysł. Jednak już w relacji z walki, pojawia się informacja o telegramie, który dotarł na Stadion Jankesów  w momencie rozpoczęcia walki, a który brzmiał: „Pozdrawiam przyszłego Mistrza Świata. Adolf Hitler”

Stop. Nie zgłaszam żadnych krytycznych uwag do sportowej czy pozasportowej postawy Maxa Schmelinga. Takie były czasy i takie obowiązki. To był wielki sportowiec. Szczęśliwie dożył 100 lat ( zmarł w 2005 roku ) 
Łatwo jest pisać i oceniać z perspektywy czasu i dlatego w powyższym tekście starałem się opierać na tekstach prawdziwie źródłowych, czyli takich, które powstały w opisywanym czasie.  Podobnie z komentarzami Jana Erdmana. Jeśli nazwiecie go rasistą, staniecie poza historią.

Wydobyłem te walki z przeszłości po to, by uzmysłowić Wam, szanowni czytelnicy, jaką drogę od 1936 przebyła powiązana ze sportem propaganda polityczna. Przeglądanie starych gazet jest pouczające i zaskakujące. 

Oglądam na przykład fotografie z berlińskiego dworca. Przybywa pociąg z Olimpijską Reprezentacją Polski na Igrzyska w Berlinie. Polskie gwiazdy witają tłumy niemieckich kibiców. Ręce uniesione w charakterystycznym geście.

Joe Louis zmarł w 1981 roku na skutek wylewu krwi do mózgu. Część kosztów jego pogrzebu pokrył Max Schmeling.

Warsiawska ulica skomentowała opisany powyżej mecz taką oto, jakże trafną w wymowie, piosenką.

Raz w Ameryce, w mieście Chicago,
Rzecz była bardzo prawdziwa:
Żył sobie Murzyn, co chodził nago
I co się Luis nazywał.

A pewien bokser zza oceanu
Zapragnął sławy i zysku. 
Pisze do Luisa: ty się nie stawiaj, 
Bo możesz dostać po pysku.

A na to Luis mu odpisuje: 
Ach ty kretynie Szmelingu,
Po co się stawiasz za oceanem, 
Lepiej się postaw na ringu.

Jadą panowie Amerykanie, 
A każden we własnem fordzie,
Żeby popatrzeć, jak dwóch frajerów,
Będzie się prało po mordzie.

A że ten Louis był kawał chłopa, 
więc zlał Szmelinga na ścierkę,
Prawem sierpowem podbił patrzałkie,
A lewem przestawił szczękie.

Sędzia ogłosił: Szmeling na deskach!
Szmeling nie podniósł się więcej,
A Luisowi na rączkie dano
Miętkich aż dwieście tysięcy.

Z tej to powiastki morał wynika,
Jak się bokserzy bogacą. 
W Warszawie u nas też w mordę leją,
Tylko że za to nie płacą.