czwartek, 26 stycznia 2012

Ostrzeżenie?

kopiuj ten komentarz i dodaj gdzie się da by każdy mógł się dowiedzieć jaka jest prawda/ UWAGA! Porozumienie ACTA nie tylko wprowadza cenzurę internetu jaka dotychczas była tylko w Chinach i daje rządowi i korporacjom możliwość zatrzymania i uciszenia bez dowodów każdego kto jest dla nich niewygodny. To porozumienie zakazuje wszystkich zamienników markowych produktów. Np. nie będzie zamienników drogich części samochodowych, tonerów do drukarek, ubrań i wielu innych... pomyślcie o ile pieniędzy więcej będzie trzeba przez to wydać, a to dopiero początek. Nie będzie też zamienników drogich leków (płać kupę kasy korporacjom albo umieraj). A najgorsza jest ochrona patentów na organizmy genetycznie modyfikowane (obecnie większość kukurydzy, soi, a także świń jest genetycznie modyfikowana). Wkrótce korporacje doprowadzą do wyginięcia naturalnych upraw (pyłki roślin genetycznie modyfikowanych przenoszą się na uprawy naturalne i mieszają z nimi swoje geny, w ten sposób rolnik, który nawet nie chciał siać GMO ma już takie rośliny na swoim polu i musi płacić korporacjom za licencje). W ten sposób w ciągu kilku lat korporacje przejmą kontrolę nad wszystkimi uprawami, a potem będą mogły dowolnie podnosić ceny nasion (przez ACTA rolnik traci prawo zatrzymania części nasion na następny wysiew). Domyślacie się już co się wtedy stanie...?

Murzyn na Biegunie Północnym

Akurat sobie czytam o Pear’ym i jego wyprawach na Grenlandię i Biegun. Na nieogrzewanej hali, przy temperaturze minus 5, dzięki czemu przekładając skostniałymi palcami strony, mam szansę utożsamić się w jakiś sposób z bohaterami opowieści.

Czytam o tych bezwzględnych marszach, w trakcie których siekierami zabijali psy z zaprzęgów i żarli ich surowe, parujące jeszcze mięso a szkorbut zwalczali pijąc foczą krew.

Przez lata wypraw i narażania życia towarzyszył mu Matthew Henson. Murzyn. Nieodzowny jako klucz do serca PT Eskimosów, którzy mieli go za „swojaka”
Tam, gdzie w książce brzmi jego głos, nad wszelkimi strapieniami, ranami odmrożeń, głodem i nędzami wędrówki, tryumfuje jego radość z faktu, że jako pierwszy w świecie Murzyn….

Książka jest stara, w związku z czym co chwila mamy; Murzyna, rasę Murzyńską itp.

Jest tam też poruszająca scena gdy Hansen po przeczytaniu książki Pear’ego o jego grenlandzkich wyprawach, znalazł w didaskaliach swoje nazwisko z opisem – „mój wierny służący” choć był przez cały czas, drugim co do ważności uczestnikiem ekspedycji.
Rzucił tomem o podłogę i rzucony tom kopnął, ale w końcu jego słusznie urażoną dumę przemógł Biegun.

Poszli, prawie doszli, wrócili.
Białas i Murzyn. Ramię w ramię do końca.

W świecie prawdziwych, nie wydumanych uprzedzeń rasowych. Takich szczerze bolesnych, zadawanych przez przyjaciół – Ba, towarzyszy walki o przeżycie.

Na krze, po pas w lodowatej wodzie, z nogami spuchniętymi i ze zżartymi szkorbutem dziąsłami. Przez ponad dwadzieścia lat brali się za bary z „diabłem północy” Murzyn dotarł tam gdzie dotarł Białas.

Peary i Hansen.

Hansen i Peary.

środa, 25 stycznia 2012

Kto widział takie skrzydło?

Albo brzozę?

Jeśli chodzi o brzozę to nieco ponadprzeciętny "szamuraj" ściąłby ją katanką , jednym cięciem. Brzoza to jest leśny chwast. Nie wierzysz - spytaj pierwszego - lepszego, leśnika.

Skrzydło?

Kilka lat temu jakiś głupek kupił kilka ton lotniczego szajsu do przetopienia w odlewni.

Nadzorowałem cięcie i wiem jak wyglada przekrój takiego skrzydła. Żadne tarcze do cięcia aluminium, żadne "gazy" nie dały rady. Trzeba było wypożyczyć plazmę słodką.

Tam, w profilu atakujacym, siedzi pół metra wyprofilowanego duraluminium plus kilka warstw oklein.

Błagam!

Nie róbcie z ludzi kretynów!

wtorek, 24 stycznia 2012

Kup rząd!

Rządy, porównywalne do rządu Donalda Tuska są w naszej firmie do kupienia za 31,99 $.

Sam premier za 7,99 $ - ( drewniana figurka na sprężynce ze stali nierdzewnej )

Są też do kupienia rozmaici polscy dziennikarze, celebryci, oraz politycy wszech partii w cenie 1,49 $ za sztukę. Figurki plastykowe – nieruchawe.

W ekskluzywnej wersji można za 19,99 $ zakupić wrzeszczące figurki znanych postaci sceny politycznej, w rodzaju Moniki Olejnik, Ewy Kopacz, a nawet Stefana Niesiołowskiego. Figurki zaopatrzone są w umieszczony w dupie guzik, na który, gdy naciśniemy, drą się plastykowe gęby.

- Łaaa!

Dla kolekcjonerów i dzieci polecamy „Pełowską” administrację w workach – 100 sztuk za 5,99 + 00,1 na NFOZ oraz komplety „Mały budowniczy dróg (drugu) i mostów” za 13 zyli/szt.

Dla opornych/ambitnych – Jak zawsze TVN24

niedziela, 22 stycznia 2012

Bezradny Ancymonus

Od razu widać, że internet nie ma żadnego, praktycznego znaczenia.

Jakiś „ancymonus” zablokował strony rządowe, ale rządu już nie. Rząd może sobie hulać, ile wlezie.

Zablokowano też ponoć stronę grasia, ale graś ględzi w najlepsze i jakoś nie ma sposobu by zablokować potoków grasiowej mowy.

Nie znajdzie go ani zagraniczny „ancymonus”, ani żaden nasz rodzimy, szczery ancymon.

Będzie cenzura w necie? Też mi nowość!

Ludzie przerzucają się argumentami. Jedni widzą w tym całym ACTA zamach na wolność słowa, inni obronę własności intelektualnej.

Nie rozstrzygam, ale słowa „własność intelektualna” nijak nie pasują do popowych darciomordów czy współczesnego kina.

„Intelektualna” – Ja pierniczę!

sobota, 21 stycznia 2012

Diabeł millera

Komusza łajza, która od tak dawna powinna wisieć, że znudzona tym wiszeniem winna sto lat temu spaść, „wyzywa” premiera Węgier od „diaboła”!

Rozwielmożnili się szmaciarze!

Jednym jajem jest dla nich, czy na grobach ofiar kaci ( oraz ich pomocnicy ) zatańczą Czardasza czy Poloneza.

Jedno jest pewne i po tej stronie stoję, że zasługują tylko na jeden rodzaj tańca. Jaki? Wiadomo!

Ale gdzież tam, zamiast siedzieć pod darnią i ani dychać, wyłazi taka szmata i recenzuje. Premiera Węgrów recenzuje komusze ścierwo.
Jakiś nasz, polski miller.

Polski miller?
Paranoja!

piątek, 20 stycznia 2012

Dwie noteczki razem. Warzecha/Graś

ŁUKASZ WARZECHA - OBDZIERANIE ZE SKÓRY

Wedle Pana Łukasza, w nowelce Żeromszczaka "Rozdziobią nas kruki und wrony" pazerny chłop ( rolnik ) obdziera ze skóry zamordowanego przez zaborców, powstańca z Roku Pańskiego 1863 .

Wpadłem na to w ostatnim numerze pisma "UwaźamRze"

Jasne, że to pomyłka. Nie śmiałbym przypuszczać, że ktoś tak ważny, dziennikarz ogromny, napuszony, biorąc aktywny udział w istotnej, niemalże podstawowej dla Polski, debacie, nie zastanawia się nad tym, co raczył napisać.

Znam, z tekstów publikowanych przez Pana Warzechę w S24, jego niechętny, delikatnie pisząc, stosunek do polskich zrywów powstańczych, ale nie sądziłem, że jest to niechęć prowadząca aż do skórozdzierstwa.

Jedno jest jasne - Korekty, prawda, nie ma!


SKĄD SIĘ WZIĄŁ GRAŚ?

Obejrzałem przed chwilą występ Rzecznika Rządu - Niejakiego grasia w TVN24.
Ten szokujący materiał sprowokował mnie do zadania sobie pytania, skąd się wziął graś?

Rozumiem, że graś nie pojawił się na świecie w sposób chaotyczny, skoro został tak ważnym grasiem. Z całą pewnością powstał wedle jakiejś instrukcji.
Jakiej?

Kto ją zamówł?

Ile zapłacił?

Pytam. Nikt nie wie. W internecie, w odpowiedzi na pytanie - buzek!

Na co mi buzek, skoro szukam prapoczątków grasia, jako symbolu komletnej degrengolady i absolutnego upadku naszego państwa.

Od grasia głupsze są tylko media.

Skąd się wziął? Wedle jakiej instrukcji? Po co?

Widziałem i słuchałem grasia.

Jednym, na szczęście, okiem/uchem.

czwartek, 19 stycznia 2012

Kłamcy

Postawili na szali swoje autorytety. Podejrzanej jakości, prawda.

Kłamali od samego początku, to teraz co niby mają robić? Brną w kłamstwo i taplają się w bajorze fałszu.

Bez zmyły, piszę o mordzie smoleńskim.

Powstrzymywałem się przez prawie dwa lata od zabrania głosu w tej sprawie. Czytalem, zapoznawałem się, uznając swoją niekompetencję w kwestiach technicznych i moralnych. .

Co, komu, po moich wywodach?

Teraz, gdy prawda o tej tragedii wychodzi na jaw, też nie zabierałbym głosu, gdyby nie bezczelność tych wszystkich rządowo - medialnych, zdrajców/skurwysynów.
Jest granica.

Zawsze jest granica, której przekroczenie musi spowodować jakąś, choćby najsłabszą, ponieważ jedynie blogerską reakcję.

Rządowa i medialna łajdatierka wyje ze strachu.

Teraz wyją, po prostu wyją by zamazać jasną i oczywistą prawdę, że niespełna dwa lata temu doszło do mordu, którego ofiarami była część naszej politycznej elity. Nie wdaję się w rozważania o jej jakości. Stwierdzam fakt!

Okryci niebywałą hańbą, ludzie na których czeka gałąź i sznur, bronią się jak mogą. Kłamstwem - cholernym klamstwem, ponieważ nie mają wiernych, zbrojnych i skutecznych rot !

Nie dziwi mnie tarcza kłamstw. Nic mnie nie dziwi, tym bardziej, że produkowany przez tych łajdaków przekaz jest kierowany do szczerych idiotów, ktorzy "od zawsze" są w większości. I to się sprawdza. Taka taktyka się sprawdza! Jest oczywista i jedynie słuszna.

Do czasu! Czas, właśnie - Ważny jest czas, który się kończy. Wystarczy wyjść przed dom, stanąć w błocie topniejącego śniegu i nadstawić ucha, by usłyszeć bicie ciężkiego serca historii.

Nim Historia ruszy, wbrew zapewnienim rozmaitych idiotów o jej końcu, należy zrobić bilans, pozostawiając na aucie tych wszystkich, którzy teraz są "panami" naszej politycznej wyobraźni.

Zapewniam Was, że bez kłamców, idiotów i łajdaków też możemy sobie poradzić.
Tu, na tej ziemi, ludzie radzą sobie od tysiecy lat. Lepiej lub gorzej, ale sobie radzą.

Radzimy sobie!

środa, 11 stycznia 2012

Polonia Golina 1916-1939

Historia i tradycje klubów piłkarskich jest w pewnym sensie historią Polski XX wieku. Poszukując danych, wiele można dowiedzieć się nie tylko o sporcie, ale i o strukturze społecznej, poziomie zamożności lokalnej społeczności oraz strukturze narodowościowej tejże..

Wedle mojej najlepszej, na jaka mnie stać, wiedzy, za cztery lata będziemy świętowali stulecie piłki nożnej w Golinie. Przyznam się, ze gdy wyczytałem na szaliku klubowym, że Polonia powstała w 1916 roku, miałem sporo wątpliwości.

Wiadomo, że pionierem wielkopolskiego piłkarstwa był Ostrów , a konkretnie „Venetia” Ostrów, która rozpoczęła działalność w 1908 roku. Klub powstał z inicjatywy uczniów miejscowego gimnazjum. Rok później powstała, oparta na polskim rzemiośle „Ostrowia”

W 1921 nowopowstały poznański OZPN zrzeszał 24 kluby. Niestety, żegnamy się w tym miejscu z realiami, a wchodzimy w sferę spekulacji, ponieważ Golina była przypisana do 1939 roku do okręgu Łódzkiego. Na razie nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na temat wyczynów przedwojennych piłkarzy z Goliny.

W warstwie faktograficznej skorzystam poniżej z wywiadów, jakie przeprowadził pan Marcin Ciesielski z byłymi piłkarzami Polonii, ludźmi przez całe dziesięciolecia związanymi z naszym klubem.

Pan Stanisław Mazurczak stwierdził, że przed wojną działały w Golinie dwa kluby; Polonia i żydowski „Makkabi” Golina.

Wojciech Grodzki, przekazując rodzinne opowieści, pisze tak:

„Swoją wypowiedź rozpoczął od przedstawienia historii Polonii Golina, w taki sposób w jaki opowiadał o niej jego ojciec Adam Grodzki, który był jednym z pierwszych przed i powojennych zawodników drużyny Polonii i AKS-u. Klub sportowy Polonia Golina powstał w 1916 roku. Został założony przez osiadłego w miasteczku byłego bramkarza Łódzkiego Klubu Sportowego pana Drętkiewicza. Polonia była klubem wielosekcyjnym. W jego ramach działały sekcje piłki nożnej, siatkówki, koszykówki. Swoje umiejętności ćwiczyli również lekkoatleci w biegach skokach i rzutach. Najwięcej jednak sukcesów odnosiła sekcja piłki nożnej i koszykówki. Mecze piłkarskie przed wojną rozgrywane były na błoniach za parkiem. Przychodziły na nie całe rodziny. Golina wyglądała wówczas jak wymarłe miasto. Po wojnie boisko piłkarskie przeniesiono na plac, gdzie do niedawna znajdował się dworzec autobusowy. Z opowieści ojca Wojciecha Grodzkiego wynika także to iż zawodnicy w zależności od koloru koszulki nazywali się „niebiescy lub czerwoni Golina”. Sportowcy potrafili jechać rowerami na mecz nawet do oddalonego o 60km Kalisza wygrać go i wrócić z powrotem do domu. Wśród kaliskich kibiców byli nazywani „Czerwonymi Diabłami” i to nie tylko ze względu na kolor koszulek.” – ( cytat z pracy licencjackiej Marcina Ciesielskiego )

I to jest, mili czytelnicy, na dzień dzisiejszy – wszystko.

Niezłym tropem wydawało się nazwisko byłego bramkarza ŁKS, ale dotychczasowa kwerenda w zasobach internetowych niczego wartościowego nie przyniosła. Podobnie jak poszukiwanie śladów po klubie Makkabi Golina. Dotarłem do strony opisującej żydowski ruch sportowy w Polsce przedwojennej, ale opisuje ona jedynie kluby z wielkich miast, które wiele znaczyły na mapie sportowej Polski.

Powstaje pytanie, czy mamy prawo, jako Polonia Golina, do tak długiej klubowej historii?

Aby odpowiedzieć na tak postawione pytanie należy w pierwszym rzędzie zrozumieć tamtejszy, starodawny, amatorski futbol. Przed wojną, niżej od 1 ligi , zespoły grały w klasach rozgrywkowych A,B i C. Ni wyników, ni tabel tych niższych lig nie sposób dzisiaj odnaleźć. Gro zespołów, w ogóle w nich nie rywalizowało. Na przykład w Koninie grano w „gałę” w pięciu klubach, z których żaden nie uczestniczył w strukturach ligowych.

Prawdopodobnie i tak było w Golinie. Grało się mecze z lokalnymi rywalami i tyle. Szkoda, że pamięć o tych heroicznych początkach zaginęła. Polska zasadniczo nie jest Anglią, gdzie można sprawdzić wyniki sprzed 100 lat trzecioligowego klubu. Przez Polskę przetoczyły się dwie wielkie wojny, jedna komuna i kilkanaście lat obojętności wobec lokalnych tradycji.

Gdyby Golina była miastem niedaleko Liverpoolu czy innego Manchesteru, wystarczyłoby pójść do redakcji lokalnej gazety i przejrzeć fotokopie numerów od roku 1916.

W Polsce nie sposób odnaleźć historii/ ścieżki klubu od lat 80 dwudziestego wieku! Cóż dopiero , czasy „przedwojenne”!

Ad rem!

Aby usankcjonować datę 1916, jako datę powstania klubu/ zawiązania drużyny piłkarskiej w Golinie, posłużyłem się metoda „per analogiam” Korzystając z danych dotyczących drużyn piłkarskich, które powstały w roku 1916, a jest ich około 200, przyjąć muszę założenie, że istnieje uzasadniona możliwość, że w Golinie, akurat w tym roku, powstała nasza dzielna Polonia.

Wspomnienia i dane, podawane przez tych starodawnych graczy/kibiców/działaczy , w całej Wielkopolsce są niemal identyczne.

Wiarygodna jest także opowieść Seniora Mazurczaka, że w Golinie działał/ rozgrywał mecze, klub Makkabi. Była to, syjonistyczna organizacja sportowa, organizująca młodzież żydowską dla sportu, a Golina była wówczas miastem, w którym ta mniejszość narodowa sięgała liczebnie 30-40 procent populacji.

Niestety, niewiele po tych czasach pozostało. Z pracy Pana Ciesielskiego mamy dwa ( na razie ) zdjęcia.

Na pierwszym z 1924 roku, widzimy grupę ancymonów w strojach rozmaitych :

Fot. 1. Pierwsza drużyna przedwojennej Polonii. Pierwszy od lewej: J.Nowicki, pierwszy od prawej: Z.Waszak, siedzą od lewej: A.Grodzki, B.Grodzki . 1924 rok



Źródło: Marcin Ciesielski - praca licencjacka.

Na drugiej widzimy szczerą drużynę piłkarską. Działacze w kapeluszach!

Fot. 2. Drużyna przedwojennej Polonii. Od lewej w stroju piłkarskim Adam Grodzki, od prawej

Feliks Korzeniewski. 1927 rok



Źródło: Marcin Ciesielski - praca licencjacka.

Cóż tu napisać?

Wydaję się oczywiste, że Polonia Golina ma prawo dopisać sobie datę 1916, nie tylko na klubowych szalikach, ale nawet w nazwie klubu. Tradycja, mili moi, jest bardzo ważna. Szczerze pisząc, jest najważniejsza, ponieważ w oparciu o nią można się wygrzebać z każdego „dołka”

Mam szczera nadzieję, że wspólnie stworzymy historie golińskiego klubu, naszego klubu! Proszę o dane, wycinki z prasy, zdjęcia, wyniki poszczególnych spotkań i oczywiście, wspomnienia. Każda pomoc będzie mile widziana. To nie jest łatwe. Internet i pozyskiwane z niego dane sięgają kilku/ kilkunastu lat. Archiwa prasowe są kulawe, albo nie istnieją.

Następne części historii golińskiej piłki będą publikowane w miarę dostępu do materiałów archiwalnych. Na koniec złożymy z tego mniej czy bardziej kulawą historię klubu.

Jeśli ktoś ma jakiekolwiek dane ( patrz powyżej) zapraszam do współpracy.

Mój adres internetowy:

jacek.jarecki63@gmail.com

Foty nie weszły - Są tutaj!
http://lzspoloniagolina.futbolowo.pl/news,1299659,polonia-golina-1916-1939.html#

czwartek, 5 stycznia 2012

Czas Owsiaka

Dręczenie Owsiakiem jest jedną z brzydszych form dręczenia ludności tubylczej, ponieważ Owsiak jest człowiekiem/instytucją, której pokonać się w dyskursie publicystycznym, po prostu nie da.

Przemysł przemocy miłości.

Jest dobroczyńcą dzieci małych und chorych, czyli niesie dobro.

Jak walczyć z dobrem?

Nijak się nie da walczyć skutecznie, ponieważ dobro jest dobrem i dobrem pozostanie. Nawet wymuszone.

I w tym jest problem.

W skrócie, chodzi o to, czy „dobro” można wymuszać? Moim zdaniem, nie. U nas jest taka akcja, w trakcie której dorzuca się do koszyka produkty spożywcze, dla rodzin dotkniętych biedą. Ludzie, którzy przy tym pracują, pozostają anonimowi, zgodnie z zasadą, że „nie wie lewica, co czyni prawica”

Wiem, upraszczam.

Wszyscy jesteśmy biedni, ale to jest względna bieda i względne cierpienie. Masz parę złotych ponadto, czego koniecznie potrzebujesz, Ty i Twoja rodzina, daj zarobić parę złotych Człowiekowi żyjącemu w trudniejszej od Ciebie warunkach.
Nie biegaj z szuflą, łopata, grabiami, tylko zapłać za wrzucenie węgla, za skopanie ogródka, zgrabienie liści, odśnieżenie..

Dla Ciebie to nic nie znaczące „ dyszki, dwudziestki, pięćdziesiątki” a dla Człowieka , który to robi za Ciebie – być może, nawet, jeśli nie są jakąś zasadniczą nadzieja, to zwykłymi, bardzo prozaicznymi pieniędzmi na jutro, pojutrze.
Na Państwo, tę bandę zakichanych urzędasów nie ma co liczyć. Róbcie to sami, jeden drugiego niech wspiera. Jeden drugiemu niech podaje pomocną dłoń.

W końcu wszyscy umrzemy i zostaniemy rozliczeni. Nie ma szans, by się od Sądu wymigać.

Dlatego proszę, nie szantażujcie mnie Owsiakiem, ani jakimś tam dobroczynnym Rządem.

Owsiak niech uczciwie zbiera, Caritas niech uczciwie zbiera – i to jest ok. – Najważniejsze jest to, co sami oddacie, w ramach miłości, do drugiego, takiego samego jak Wy, Człowieka.

Dawajcie najprostsze prace, których bez żalu możecie się pozbyć!
Będziecie więksi niż Owsiak, Caritas i wszystkie instytucje. Kiedyś, zostanie to Wam oddane.

Z pewnością otrzymacie to co włożyliście z nawiązką, wyobrażacie sobie, z jaka nawiązka?

środa, 4 stycznia 2012

O tym, jak KaZeta w kuchni trzymałam

Dziś odwiedził nas KaZet, a ja jak typowa wielkopolanka trzymałam go w kuchni. To była bardzo miła mi i Jackowi wizyta, ale ja wstyd się przyznać, nie pomyślałam, żeby go na "pokoje" zaprosić, bo akurat były godziny, które ja najczęściej w kuchni spędzam.

Mimo tego przynajmniej ja bardzo miło spędziłam czas, gadając pewnie jak najęta, choć nie należę do bab, którym się buzia nie zamyka. Widać, że to iż nie widziałam się z KaZetami trzy lata nie jest ważne, bo nadajemy na tych samych falach.;)



Wybacz mi KaZet. I teraz już niestety internetowe uściski dla RenKi.;-)