poniedziałek, 22 czerwca 2015

Poszukiwacze zaginionych procentów

Ludzie się wielce dziwują, że Platformie Obywatelskiej rośnie, skoro wszyscy przytomni widzą, że maleje. Najlepiej widzą to jej działacze. Prawie omdlewają ze strachu, co widać w telewizji, gdzie  jawnie panikują i z której nagle dowiadują się, że im rośnie. To przez te procenty, bo znowu zabrakło wypełniacza. Jak człowiek kupuje flaszkę wódki i tam jest 40% alkoholu, znaczy się, że reszta to woda i nie spodziewa znaleźć we flaszce lotki do badmintona, ani małego króliczka, prawda?

W polityce, jak się smaży sondaż, PiS musi mieć coś około 30% a resztę jakoś trzeba wypełnić. Platformie spadało, wetknięto Petru i wszystkim było dobrze, bo można było analizować, gdzie odeszli zwolennicy, ta najlepsza kadra, kadra specjalistów, wspierająca „przez rozum” PO. Ale minęły dwa tygodnie i Petru został zapomniany. Śmieszne by było pokazywać, że ma 12% a ile znowuż można dokładać Kukizowi? I już Platforma rośnie! 

No, ale ile można się tak wygłupiać? Przez lato, owszem, odkąd Szkoci zrezygnowali z tego swojego potwora w jeziorze, ale po tym idiotycznym, wrześniowym referendum, już nie bardzo. Najstraszniejsze jest to, że Kukizowi przygotowują program, czyli trzeba się przygotować na ostry zjazd poparcia. Komu się wtedy dołoży, żeby się procenty zgadzały? Fantazja? Tam się kręci Gwiazdowski, Tyszkiewicz i Palade, jak słyszę, czyli trzeba się przygotowywać pomaleńku na trzy i pół procenta.

Z procentami jest poważny problem. Można znowu zadzwonić na sesję, że Platforma ma 40% w rozumieniu, że lud uwielbia głosować na przyszłego zwycięzcę, ale tak głupio to już się nie da po ostatniej wpadce z Komorowskim. Reanimować PSL i SLD, to tak jakby mumii mającej cztery tysiące lat wsadzić bateryjkę R6 w tyłek i liczyć, że mumia ożyje i zrobi nam śniadanie. 

O właśnie, SLD też poszukuje procentów, ale ma osobliwy kłopot. Teraz zebrali czterysta tysięcy lewicowych organizacji, ale nie sądzę, by się chciały pomieścić na listach SLD, a Wielka Lewicowo – Lewacka koalicja musiałaby zdobyć 8%. Już to widzę! O wrogach ludu z PSL nawet szkoda wspominać.

Powiedzcie ludzie, jak w takich warunkach sensownie fałszować sondaże? Że co? Że można podawać autentyczne wyniki? Przecież podawanie prawdziwych wyników, przy reputacji na jaką zapracowały sondażownie niczego nie zmieni. Ja się nawet nie upieram, że fałszują w takim sensie, że skoro ja im odpowiem „A” oni wpiszą „B” Fałszerstwo pierwotne odbywa się na wyższym poziomie. W tych przynętach rzucanych przez media ( robaczek Petru ) w kampaniach, trendach, tajnych porozumionkach, a dopiero na końcu idą ankiety. A przy tym najszkodliwsze to ich myślenie. 

– Co też będzie korzystne dla nas? - Znaczy się dla nich. Na pytanie, kim oni są, każdy niech sobie odpowie po swojemu.

- Panowie, niech zajrzę do notatek, aha, trendy wskazują, że PiS ma 32%, jakieś pomysły? Mamy pokazać samych zdecydowanych i zostaje, jak łatwo policzyć 61% do zapełnienia.

- Sześćdziesiąt osiem, panie prezesie!


- Od liczenia, Kowalski, to ja tutaj jestem! Są bowiem rzeczy na niebie i ziemi, o których się prostym analitykom nie śniło.

niedziela, 21 czerwca 2015

Heroiny!

Była różnica. Pisowcy cieszyli się, jakby znaleźli stówę na ulicy, a peowcy wyglądali, jak ludzie którym bankomat zaśpiewał, że na koncie brak środków. Pierwsi wrzeszczą i podskakują, drudzy półgębkiem, koso, z pod oka, nagle niepewni. Co się dzieje? Wszystko widziałem, bo słuchać to i tak nie ma przy takiej okazji o czym. Zresztą. Wstałem, wyglansowałem gębę. Włos anielsko biały przyczesałem. Nastawienie na politykę stuprocentowe, ale w komnacie telewizyjnej teściowa szumi odkurzaczem. Przez odkurzacz przebija się skandowanie: Beata! Beata! Chciałem wiać, bo jak słyszę ten cały Bajm... Ale nie, to heroina Prawa i Sprawiedliwości, pani Szydło ( Igła mówi przez telefon, że to musi jakaś jego dalsza rodzina z zagłębia krawieckiego )
A media pisowskie, wiadomo! Cały ekran dla kaczystów. Od czasu do czasu taki mały prostokąt z błękitnym expresem Platformy. Stoi  na stacji i fufa. Ma rację Stefan, że wszyscy przeciwko nim. Eksperci w studio. Niby ci co zawsze, ale jakoś pokątnie, bez przekonania. Twarze nagie, szare, jakby pojedli nieświeżych ostryg.
A skąd ci wezmę łobuzie świeże ostrygi? Nawet u sowy nikt nie jadł ostryg. To nie przedwojenne czasy. Szejnfeld chciał wjechać na takim całkiem maleńkim kucyku do knajpy to go selekcjoner nie wpuścił. Kucyka owszem. Był potem z tego skandal. Wyborcza pisała.
Teściowa skończyła szaleć z odkurzaczem. Podkręciłem fonię. Ona od razu:
- Od rana to głupie babsko brzęczy w telewizji .
Stwierdza, nie pyta. Takie rozwydrzenie panuje w starszym pokoleniu. Na ekranie akurat nasza premier, jako heroina wyzywa na pojedynek Jarosława i Beatę. Głowa okrągła. Napięta. Prawa strona ust mówi, lewa się zagryza. Błękity jak z filmowego planu o dinozaurach. Nasza pani premier, ostatnia nadzieja, bastion, barykada. Nasza Marianna! W tle pozuje młodzież, internet i kucyk posła.  

sobota, 20 czerwca 2015

Referendum

Z Kukizem to jest tak, jak z tożsamością płciową. Chodzi za mną taka baba. Nos mięsisty, raczej na kwintę. Nieładna. Wystarczy, że zatrzymam się na sekundę, zaraz wyciąga ankietę.
- Czy jest pan zadowolony ze swojej płci? Czy ma pan kochankę/kochanka - niepotrzebne skreślić? Czy chce pan, by inni ludzie byli piękni i bogaci?
Co to za pytania? Uciekam oczywiście. Za mną uporczywe tup tup. Ja do łazienki. Tup tup. Stuka do drzwi. Puszczam wodę z kranu. Taka onomatopeja.
- Czy jest pan za zniesieniem senatu? Wyciskam się przez okienko i po parapecie, gzymsach, rynnach na dach. Obok kot, też wystraszony. Baba wspina się i zaraz tup, tup po papie.
 – Czy jest pan za przyłączeniem ziem niesłusznie wyzyskanych do Niemiec?
Spokoju nie ma z tą babą. Postanowiłem walnąć ją cegłówką, ale na dachu cegłówki luźnej nie ma. Spuszczam się na kupę piachu. Kot za mną. Baba hyc. Skręciła nogę. Ankieta jej wypadła. Nos czerwony. Pozamykałem dom i teraz piszę. Jaka ulga! Nic to, że zaraz sąsiedzi zaczną, że u Jareckiego skandal. Że baba z ankietą leży. Wezwą karetkę, nie dbam o to. Nawet ksiądz może mnie wyczytać  w niedzielę, jako nieczułego na marny los baby.
Z Kukizem jest tak samo. Siedzi chłop w łazience, czyta Alchemię Futbolu naszego Gmocha, dłubie w nosie i kombinuje, jak uniknąć baby. A za drzwiami tup tup. Taki amant i bogacz to musi mieć w łazience wodotrysk. Włącza, by zagłuszyć onoatopeją, ale spod trąby porcelanowego słonia tylko kap kap.
- Czy weźmie pan udział w referendum? – Baba dopytuje Kukiza przez drzwi. Kukiz ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza, żeby nie zniechęcać siedemdziesięciu procent.
- Może zapyta mnie pani raczej o mój patriotyzm płciowy? – Bawi się rolką papieru. Zobaczcie, jak zagaduje. Jaki chytry... 

piątek, 19 czerwca 2015

"Podejrzany" Film z Hakmanem i tym drugim Murzynem

Obejrzałem wczoraj / wcale nie zasnąłem i pamiętam wszystkie sceny / film z Hakmanem i tym drugim, dropiatym Murzynem intelektualistą, tym co ma taką kropkowaną gębę.  Film ma tytuł „Podejrzany” a Hakman jest właśnie tym podejrzanym, jako prawnik und bogacz. Normalnie, przypomniał się meni Petru, ale Petru nie ma charyzmy Hakmana.
Murzyn, jako detektyw kropkowany, atakuje Hakmana z prawa, lewa i z autorytetu. Po trzech minutach, nie licząc reklam, wiem, że Hakman jest niewinny, niczym jakaś pedofilska ptaszyna.  Przez kolejne sto dwanaście minut pędzi akcja, która  ma zamulić moje początkowe, oparte na faktach  przeświadczenie.
Nic po tem! Hakman się przyznaje i ględzi o swoich nędznych motywach, aż tu nagle Karol Okrasa! Przepraszam, ale ta idiotyczna reklama nadbiega zewsząd. Karol, czas na obiad!
Film „Podejrzany” zaczyna się dobrze i kończy się dobrze.  Aktorzy mówią rozmaite dialogi. Grupa wrzeszczących i podskakujących Murzynów  ukazuje widzom trudności rozmaite stanu Puerto Rico.  Może to głupie, ale film jest niezły. Ciut kiepski, ale patrząc na aktorów, a szczególnie Hakmana, można dojść do wniosku, że kino ma coś fajnego w sobie. Hakman ma forsę, jago kobita jest ładna w stylu peruwiańskim, dom ma obszerny, psów ni kotów nie hoduje, Giertycha nie zna.
No...  zboczek, jakby nie patrzeć! Film „Podejrzany” warto obejrzeć, choćby dla jajec.

Anakonda w smaku...

Siedzę pod orzechem. Będzie z tego drzewa ze sto dwadzieścia kilo orzechów. Zimno. Wieje wiatr przeklęty i przynosi głos trąbki z cmentarza. Trąbka gra melodię o ułanie, co nagle z konia spadł.
Znamy to! Musi kogoś zakopują. Zimno. Wieje wiatr i maleńkie orzeszki tak sobie spadają, raniąc ogórki und kalarepę. Pierwszą najdelikatniejszą kalarepkę dałem żonie. Obsmyczyła i zjadła. Dostałem buziaka. Jeśli ktoś ma, niech mi da. Kurwa! Wstaje rano, podglądam ptaszki. Moje skromne suczki przynoszą piołkę do tenioads. Przynoszą piłkę do tenisa !
Rolland Garros. To ich zabawka. Jest taka gadka, że psy są niczym małe dzieci. To prawda! Moje suczki mają piłkę tenisową. Inne piłki zagryzły, ale tę, jako że niby z Rolland Garros, nie zgryzają. Bawią się. Przynoszą ją meni. Kładą przede mną, kładą na moich kolanach, gdy piszę.
Siedzę pod Orzechem a wiatr duje. Kalarep mam 206, 116 buraków zaflancowanych… Inne sprawy to telewizja. Nie oglądam telwizji Radio szumi. Żakowski śpi. Jutro sobota. Będę rozglądał się w Salonie24. Tam został jeno Coryllus. To prawdziwy prawdziwek! Napisał meni, bym pisał o miłości. A o czym, kurwa, piszę?
Zofia Romaszewska i jakiś Bodnar z Helsińskiej, kandydatami na RPO. Jednego RPOpoznałem. Lunch z tym RPO zjadłem na koszt podatnika, a w mojej przytomności ten RPOwysupłał/zapłacił napiwek.
Przy okazji opowiedział meni kilka anegdot. Najlepsza o Sikorskim, który zaprosiwszy ambasadora USA na obiad, nażarł się kawiorem, a potem zaproponował podział rachunku facetowi, który zjadł jabłko w cieście. Taki lajf! a wydarzyło się to w Roku Pańskim 2008!
Pytam, kto tutaj nadbiega? Oto, całująć bolący łepek żony, zlizałem jej z czoła cały puder. W smaku nijaki! Nijaki w smaku jest puder!