piątek, 19 czerwca 2015

Anakonda w smaku...

Siedzę pod orzechem. Będzie z tego drzewa ze sto dwadzieścia kilo orzechów. Zimno. Wieje wiatr przeklęty i przynosi głos trąbki z cmentarza. Trąbka gra melodię o ułanie, co nagle z konia spadł.
Znamy to! Musi kogoś zakopują. Zimno. Wieje wiatr i maleńkie orzeszki tak sobie spadają, raniąc ogórki und kalarepę. Pierwszą najdelikatniejszą kalarepkę dałem żonie. Obsmyczyła i zjadła. Dostałem buziaka. Jeśli ktoś ma, niech mi da. Kurwa! Wstaje rano, podglądam ptaszki. Moje skromne suczki przynoszą piołkę do tenioads. Przynoszą piłkę do tenisa !
Rolland Garros. To ich zabawka. Jest taka gadka, że psy są niczym małe dzieci. To prawda! Moje suczki mają piłkę tenisową. Inne piłki zagryzły, ale tę, jako że niby z Rolland Garros, nie zgryzają. Bawią się. Przynoszą ją meni. Kładą przede mną, kładą na moich kolanach, gdy piszę.
Siedzę pod Orzechem a wiatr duje. Kalarep mam 206, 116 buraków zaflancowanych… Inne sprawy to telewizja. Nie oglądam telwizji Radio szumi. Żakowski śpi. Jutro sobota. Będę rozglądał się w Salonie24. Tam został jeno Coryllus. To prawdziwy prawdziwek! Napisał meni, bym pisał o miłości. A o czym, kurwa, piszę?
Zofia Romaszewska i jakiś Bodnar z Helsińskiej, kandydatami na RPO. Jednego RPOpoznałem. Lunch z tym RPO zjadłem na koszt podatnika, a w mojej przytomności ten RPOwysupłał/zapłacił napiwek.
Przy okazji opowiedział meni kilka anegdot. Najlepsza o Sikorskim, który zaprosiwszy ambasadora USA na obiad, nażarł się kawiorem, a potem zaproponował podział rachunku facetowi, który zjadł jabłko w cieście. Taki lajf! a wydarzyło się to w Roku Pańskim 2008!
Pytam, kto tutaj nadbiega? Oto, całująć bolący łepek żony, zlizałem jej z czoła cały puder. W smaku nijaki! Nijaki w smaku jest puder!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz