wtorek, 30 grudnia 2014

100 słów

„Powiedział demon”

                                                                                  
- Rzecz w tym – powiedział demon – że wszystko zależy od niej. Tylko ona może cię uratować.

Mężczyzna przyklęknął i zajrzał w łagodne, brązowe oczy. Nie znalazł śladu dawnego przywiązania.

- Właśnie, przywiązania – powiedział demon, który czytał w myślach.

Mężczyzna wyciągnął dłoń, chcąc jej dotknąć, sprawić by… Cofnęła się gwałtownie.

- Nie chciałem. Naprawdę nie mogłem zatrzymać cię przy sobie, a ty biegłaś i biegłaś. Wybacz… Ze strachu nie mógł mówić.

Mrok rodził najdziwniejsze stwory. Zbliżały się, otaczały go, dotykały …
Przepaść między nimi rosła. Zobaczył, że suczka odwraca się, i wesoło poszczekując, biegnie ku światłu.

- Czas minął – powiedział demon.


sobota, 27 grudnia 2014

Rok 2014. Cepy młócące Polskę

Przedziwny to był rok. Nawet, jak na standardy polskiej polityki, był przedziwny. Kurz, powstający podczas codziennej młócki nieco przytłumił jaskrawe barwy obrazu, który, niech mi wrażliwsi wybaczą, jest potworny, jako kicz i wykwit sklerotycznych umysłów politycznych przywódców.

Kończymy ten rok, rządzeni przez grupę infantylnych dziwaków, z cuchnącym kęsem jawnie zmanipulowanych wyborów w gardle, z jak się okazuje, sprytnymi złodziejaszkami zasiadającymi na parlamentarnych grzędach i z opozycją, która to wszystko odpuszcza, w kółko ganiając za ogonem medialnej akceptacji.

Kończymy rok w kraju, gdzie wizerunek i doraźny, niepewny zysk na skali poparcia jest bożkiem, a oderwanie klasy politycznej od życia i naprawdę poważnych zagadnień jest takie, że nie dziwi masowe poparcie sejmowych mędrców dla agencji kosmicznej, czy innych zabawek, godnych pięciolatków.

Kończymy rok z mediami, które na skali propagandowego wariactwa, zostawiły w tyle, wydawałoby się niepokonane w tej kategorii, media z czasów idiotycznej komuny. Z mediami „niezależnymi” które ugrzęzły w groszoróbstwie i koleżeńskich, zadufanych w sobie redakcyjnych koteriach.

W kraju, gdzie hańbę wyborczą, zwycięża się ulicznym, pokojowym przemarszem, ale poza kwiatkami pojedynczych fałszerstw, ginie cała łąka nadużycia zaufania, ponieważ sztabów myślicieli, nie stać na wyprodukowanie całościowej, poważniejszej, niż wznoszenie okrzyków, analizy.

Mało, taka analiza, zaczynająca się, od kalendarza zamówień kart wyborczych, ich opisu, pokazania, w którym momencie „książeczki” nabrały ostatecznej formy, dat kolejnych aneksów, nie jest dla nikogo ciekawa, ponieważ nie można „sprzedać” jej w kilku zdaniach, w telewizji.

Albo, jaki wpływ na wynik wyborów miało to, że w tych wyborach, do komisji wyborczych mogli aplikować przedstawiciele jednoosobowych komitetów wyborczych, kandydatów na radnych, co statystycznie umożliwiało, powstanie zblatowanych wzajemnymi interesami zespołów?

Przecież, chyba było jasne przed wyborami, że obrona sejmików „pójdzie” przez PSL, skoro na poziomie gmin i drobno powiatowych miasteczek, PO nie jest w stanie się obronić. Na dobra, ale skoro marsz przeszedł, można machnąć teraz ręką, na przyszłe, czteroletnie rządy świeżo wybranych sitw, prawda?

Podobne machnięcie ręką, skwitowało, w sumie, tragedię smoleńską, gdzie próba znalezienia jednej, efektownej dla łatwości przekazu, przyczyny, zdominowała wieloletni dyskurs, ułatwiając kłamcom i potencjalnym współsprawcom wyjście z opresji.

Reszta, ci wszyscy drobni i grubi naciągacze, lekką ręką podnoszący forsę dosłownie z ulicy, którzy sami sobie uchwalili zasady jej podnoszenia, krzykacze, durnie i szczere chamy, to tylko wirujące w powietrzu plewy, z młocki, która trwa w Polsce od lat. Cóż nam wojna, surowce, przemysł, skoro mamy premierę, której nie bolą nogi, oraz posłankę z sałatką, że o pendolino, już z litości dla wytrwałego czytelnika, nie wspomnę.

Plewy i kurz, moi mili, plewy i kurz w plamie zimowego słońca. 
Tylko dwa młócące cepy, wciąż te same.


środa, 17 grudnia 2014

Uważajcie na cytaty. Lichocka, wszyscy, Poroszenko.

Z cytatami literackimi to trzeba ostrożnie, jak nie przymierzając z jajem. Co ciekawe, im popularniejszy tekst, szansa, że cytat zostanie spartolony, rośnie. Trzy podstawowe zasady obchodzenia się z cytatami, w dzisiejszych czasach są trudne do spełnienia.
Są to: Znajomość cytowanego tekstu, kontekstu w jakim został użyty, oraz samego dzieła literackiego, skąd czerpiemy tekst, czerpakiem naszego widzimisie.
To jest temat stary i kilka razy już o tym pisałem, wytykając możnym tego świata, drobniutkie błędy, albo prostą głupotę. Ci, albo się obrażali, albo nie zauważali, trzęsąc portkami łże erudycji. Cóż, wielcy mają swoje plany, rozterki, oraz braki w intelektualnym uzębieniu. Niektórzy pracują na dodatek w telewizji.
To będzie nudny i oczywisty tekst, dlatego ludzi uważających się za humorystów, analityków, filozofów - społeczników, oraz radykalnych analfabetów, proszę o zaprzestanie dalszego czytania.
Wczoraj wróciłem z pracy dość późno. Nie, nie w środku nocy, ale jakoś tak... przed osiemnastą. Zjadłem... ok.. rozumiem, że nie należy nadużywać cierpliwości czytelników, których już nie ma. Ci, którzy zostali, zostaną poczęstowani kawą. Być może. Potem...
Potem wszedłem po schodach internetu na twittera i tak z rozpędu, wpadłem na panią Lichocką, przekomarzającą się z kolegami płci obojga, jako dziennikarka und prawicowa celebrytka. I ta pani, dama o powierzchowności małomiasteczkowego Anioła (to jest komplement!) przy okazji jakiegoś dziennikarsko – polityczno – towarzyskiego sporu, cytuje tekst pana Haszka, używając słów niemiłych oraz wykropkowanych.
„Bezczelne są te k.... i zuchwałe”
Błądzik polega na tym, że słowo „bezczelne” zastąpiło, nie wiem czemu, haszkowe „nachalne” To złóżmy na karb tego, że pani Lichocka tak dużo mówi i pisze, że czasem coś się jej pomyli.
Błąd polega na tym, że ta zacna, bogoojczyźniana dama, narusza pierwszy punkt, którym jest znajomość kontekstu dzieła, z którego cytuje. Bezczelny, na przykład, jest TVN24, a nachalna „Gazeta Polska” Widzicie różnicę?
Rzecz w tym, że pani Lichocka, cytuje wulgarną opinię, niezbyt zorganizowanego intelektualnie, niejakiego Szymka z Budziejowic, komentującego pracę zmęczonych, bezsilnych wobec ogromu tragedii, starodawnych wolontariuszek. I to są, od razu, punkty: drugi oraz trzeci.
Mnie wolno cytować Haszka,a nawet sympatycznego Rabelszczaka, ale, skoro się cytująca w życiu patriotyczno - sakiewiczowym, ciut za anielsko unosi...Cóż, moim zdaniem, że zacytuję Bukowskiego... Nie, Bukowszczka zacytuję na sam, samiuteńki koniec, tego nudnego tekstu.
Dalej! Tutaj mamy drugi cytat, którego sensowne użycie jest w ogóle niemożliwe. W tym sensie, że cytujący, za każdym razem znajdzie się w „popularnej d...e”
To jest cytat z „Potopu” Każdy, który doczytał, albo obejrzał "film o tych waryjowtach" wie, że chodzi o wiekopomne, acz niezrozumiałe, jak się okazuje słowa:
- Kończ Waść, wstydu oszczędź!
Tego zdania, ani jego przeróbek, nie powinien wypowiadać nikt, komu zależy na tym, by ocalić resztki swej godności. Ciągle to słyszę, ciągle i gągle natrafiam na ten „kawałek” Pisałem już o tym, ze sto razy, ale nie... Zawsze się znajdzie jakiś Rysio, który, chcąc pogrążyć adwersarza, zaproponuje mu ten osobliwy układ.
Dla osobliwych ciemniaków!
Kmicic ( ananas/ancymon, który wypowiada kwestię:
- Kończ Waść, wstydu oszczędź! – zwraca się do Michała Wołodyjowskiego, by walnął go w łeb, oszczędzając upokorzeń, związanych z wyjściem na jaw, braku profesjonalizmu rzeczonego ananasa Kmicica, który wbrew swojemu medialnemu wizerunkowi, macha szablą jak cepem.
Trzeci przykład jest smutny i w pewnym sensie przerażający. 
Prezydent Ukrainy Poroszenko powiedział dziś w polski sejmie...
Skrzętnie zacytował, przyrównał dzisiaj z mównicy, słowa polskich biskupów, z pamiętnego listu, poprzedzającego obchody millenium Chrztu Polski” które w oryginale brzmiały tak:
„W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański”
Mówiąc:
- Historia, nawet najbardziej dramatyczna, nie może dzielić naszych narodów. Wybaczamy i prosimy o wybaczenie.
Tak już jest z tymi cytatami. Jakiś "nasz" w sensie, wyhodowany w Polsce marketingowy wodzirej, podał klucz marketingowemu wodzirejowi Poroszenki. Klucz do serc zidiociałych mediów, w pakiecie z cytatem.
Dzięki takim paranormalnym zabiegom cytatologii stosowanej, wracamy na Wołyń.
1965 rok. Dwadzieścia lat mija od zakończenia wojny, w związku z czym niemieccy biskupi piszą list do PT. Polaków, zaczynający się od słowa
- Wybaczamy...
Dobra! Mam nadzieję, że zrozumieliście, że z cytatami trzeba obchodzić się, jak z jajem:
Na koniec zacytuję Bukowskiego, co obiecałem w połowie dystansu. Cytat z jego książki.
Przepraszam, ale to już koniec. Bukowski zadzwonił do mnie, wyzwał mnie od dziennikarza i p.......o publicysty i niestety.... kazał czekać na pozwolenie. 


środa, 10 grudnia 2014

Bunt Kurczaka

Uczciwie rzecz ujmując właściwie miałam nadzieję, że już pisać o polityce nie będę musiała. Jednym z tych powodów było to, że kobietom więcej się wybacza niż mężczyznom. Niestety mam zbyt dobrą pamięć i ona mnie chyba najbardziej boli. Czasem myślę, że ludzie z pamięcią złotej rybki mają lepiej, bo chyba są szczęśliwsi. Nawet nie potrafię się sama spacyfikować, żeby nie kłapać dziobem. Bo jakim My Polacy jesteśmy narodem, że nic nas nie potrafi nauczyć szacunku do naszej historii i kultury, że dajemy sobą pomiatać w Europie i na świecie. Cóż z tego, że wyprowadzamy pokojowe manifestacje? To bunt kurczaka przeciw nożowi kucharki! Polak to legalista, któremu się wydaję, że wystarczy powiedzieć prawdę, by ona olśniła cały świat! Świat tak naprawdę ma nas głęboko w nosie, a my jako zwykle będziemy świecić klęski jak 13 grudnia. Wzruszać się, że w czasie zaborów ktoś powiedział, że poseł z Lechistanu nie przybył, Czy, że Ronald Reagan zapalił świece w oknie na znak szacunku dla opozycji w dniu wprowadzenia stanu wojennego. Zbyt lubimy hołubić własne klęski i z nimi się identyfikować. Dlatego mamy dziś to co mamy, że drugim człowiekiem w państwie jest takie indywiduum jak Sikorski, a premierem Rządu Godżilla!

niedziela, 7 grudnia 2014

Prezydent Komorowski może spać spokojnie

Pan Prezydent może spać spokojnie, ponieważ przyszłoroczne wybory wygra w cuglach. Jedyne ryzyko, jakie ponosi, to niebezpieczne, poranne golenie sznupki. Może Pan, panie prezydencie, śmiało zapuszczać wąsa, a nawet bródkę w stylu zbója Madeja.
Po pierwsze, poprze pana cała koalicja. Janusz Piechociński, charyzmatyczny lider PSL, czuła matuleńka Kopacz i nawet zagraniczny Tusk, o którym chodzą słuchy, że w dawnych czasach, nim został cesarzem, był polskim premierem.
Po drugie, największa partia opozycyjna, ma wybory prezydenckie za nic, wystawiając pozbawionego już na starcie szans, pana Dudę. I nie pomogą żadne zaklęcia. Prezes Kaczyński, najwyraźniej raczy nie rozumieć, że wiedza o ważności czy progach kompetencji, nie jest najmocniejszą stroną ogółu elektoratu.
Dla ludu, stanowisko prezydenta jest szczytem politycznego tryumfu i nie wzięcie udziału w wyścigu, deprecjonuje sam akt wyborczy, dla części jego zwolenników. Opowiadanie, że stanowisko premiera jest dla niego ważniejsze, tylko zniechęca , ponieważ ludzie nie wybierają premiera, tylko „ktoś” czyli posłowie na sejm, którzy w ogóle nie cieszą się szacunkiem społecznym.
Co z tego, że kandydat Duda wygląda ładnie i płynnie mówi, oraz prawie na pewno, nie miewa problemów z ortografią? Lud miewa i takie cechy, mogą być uznane za wywyższanie się kandydata. Rzeczywistość jest taka, jaka jest, a na pewno nie taka, jaka być powinna. Nastroje i ogólne pojęcie o polityce również. Nawet, jeśli kilka procent elektoratu słyszy teraz o Dudzie, jako kandydacie, nie wiadomo zupełnie, ilu ludzi myli go z tym drugim Dudą.
Kandydaci lewicy to kupa śmiechu. Miller namaszczający słodkiego Rysia i Palikot, Palikota.
Do tego Sierakowski, guru z plasteliny, dodaje Roberta Biedronia i panią Nowacką ( to chyba ta, z warkoczykiem, ale pewny nie jestem) Narodowcy wystawią Bosaka, Korwin, co zrozumiałe, da jeszcze jedną szansę Korwinowi. I tyle.
Prezydent Bronisław Komorowski nie będzie, wzorem HGW, z nikim debatował przed pierwszą turą, co mogłoby mu nieco zaszkodzić, a ewentualna druga tura, to już będzie pełna mobilizacja jawnych i tajnych jego zwolenników.
Potem wszyscy odetchną z ulgą i zaczną się wybory parlamentarne. A potem już nic nie będzie, tylko – jak pisał Witkacy –„świństwo równomiernie rozpełźnie się wszędzie”