czwartek, 29 września 2011

Wyborcze rozmowy, czyli namawianki


Z dedykacją dla największej osobowości salonu, czyli Ufki.


Zachęcona przemową pani Prezydentowej zaczęłam kobiety namawiać do wzięcia udziału w wyborach.

Och, och, och!

Nawet zaczęłam tłumaczyć, na kogo to powinny oddać swój bezcenny głos.

Oczywiście żartuję z tą zachętą od pani Prezydentowej, jakby ktoś nie zauważył mojego uśmieszku gdy piszę te słowa… ale, no cóż. ..

Zauważyłam, ba, zdałam sobie sprawę, że potrafię rozmawiać z kobietami.

Żadnych uśmiechów. Proszę. Mam pewną swobodę, gdy rozmawiam z kobietami. A one łatwiej chwytają pewne niedomówienia, łatwiej niż mężczyźni i nie mam też innych rozterek, bo kobieta, to kobieta, nie muszę silić się na kokieterię. Daję im do zrozumienia, że jeżeli mają dość rządów, które są dotychczas, a takich kobiet jest zdecydowanie więcej, (przynajmniej tam gdzie mieszkam i z kobietami, z którymi stykam się na co dzień), powinny iść do urny i to zamanifestować.

To działa, choć i tu są opory. Bo, od razu zadają pytanie.

Na kogo?

Wszyscy już przecież byli?

Nie mówię nigdy wprost, na kogo powinny. Tak nie można…ja tylko rzucam odpowiedz, że ja na pewno zagłosuję na PiS. No i wtedy mam już pewność, że dana pani inaczej niż ja głosować nie będzie, bo kiwa potakująco głową i sama z siebie tłumaczy zwracając się do mnie:

„Ma pani rację, ten Kaczyński to porządny człowiek i taka tragedia go spotkała”… to co dalej jedna z pań powiedziała nie napiszę, bo to była tylko rozmowa, a ani ja, ani tamta pani nie ma na to dowodów.

Faktem jest, że przez dwa dni namówiłam dziesięć kobiet, żeby poszły na wybory. Namawiam same kobiety, bo sadzę, że mężczyzn powinni namawiać mężczyźni. Ja mogłabym, może i tu miałabym osiągnięcia, kiedyś miałam. Wtedy namawiałam, by głosowali na mnie. Ale to już odległa przeszłość.

Ps. Dziś śnił mi się Krzysztof Leski. Trochę mi się za nim stęskniło. Jak mnie czytasz, to się odezwij. Jak nie chcesz na forum, to na priva.

wtorek, 27 września 2011

50 milionów

50 milionów złotych jest dzisiaj do wygrania w totka. Przypadkiem trafiłem wczoraj na taką informację.
O! - To kilka a nawet kilkanaście razy więcej, niż można zarobić w Polsce, będąc idiotą, prowokatorem czy łajdakiem, na kampanii reklamowej skierowanej do … .

Wykropkowałem. Taki jestem delikatny!

Obudziłem się o czwartej. Za oknem schyłkowe gwiazdy. Okryłem kołderką Żonę słodką. Napiłem się letniej wody z malinami.

-Ech - Jaki ten Wszechświat jest dziwny! Poduszka na oczach - chcę zasnąć, a tu nagle w głowie 50 milionów. Na pół śpiąc, na pół marząc, niczego innego nie potrafiłem wymyśleć niż skromny, kamienny ( dlaczego? ) dom nad Oceanem.

Piasek i wrzeszczące mewy. Jakiś targ.
Białe miasteczko w oddali. Wyschnięta trawa zaraz za progiem domu. Usłużny laptop na kolanach w rachitycznym cieniu figowca.

Potem dorodny arbuz na dębowym blacie. Sok. Pestki. Z wyrzuconych przez Ocean skrzynek, drewienek - Ognisko na plaży.

Zasypiając i budząc się, pierwszy raz od miesięcy mogąc oddychać pełną piersią, rodziłem się i ginąłem. Tu fala Oceanu, a tu niespodziewanie peron dworca lokalnej kolejki. Ja z rodzicami - maleńki człowiek w sandałkach, po dniu spędzonym nad jeziorem. Słońce, powietrze i oranżada z butelki.

Oceanie tańczący! Oceanie nierzeczywisty!

Wiem jedno. Nie pójdę, nie wyślę milionowego kuponu. Za daleko, za późno! Cierpliwy Ocean poczeka.
Jak zawsze.

piątek, 23 września 2011

Samopodpalenie

Tu nie ma nic do pisania czy komentowania. Człowiek wymyślił. Człowiek zrobił. Człowiek cierpi. Cierpią jego bliscy.

My nie cierpimy, ponieważ siedzimy nad klawiaturami. Taką podjęliśmy decyzję.

Proszę, nie róbmy z tego polityki czy męczeństwa w jakiejś sprawie.

W próbie samobójczej nie ma nic politycznego, przynajmniej w naszej kulturze. Jest to gest rozpaczy.

Okoliczności “polityczne” nie są żadnymi okolicznościami. To brednie.
Mamy do czynienia z upadkiem człowieka w tym konkretnym człowieku. Prawdopodobnie został sam ze swoimi ciężarami, ale dlaczego ma być czymś osobnym, wobec tych, którzy wybierają sznur, czy nóż przykładają do swych ukrytych, słodką krew tłoczących, żył.

Człowiek współczesny, którego zadręczyło nieszczęście zostaje na samym końcu sam. Bardzo rzadko spotyka się z wyciągniętą ręką innego człowieka. Najczęściej z tabelkami, pracownikami żerującymi na jego nędzy i z duchowym odepchnięciem.

Ci, którzy giną z własnego wyboru najpierw zostają sami, już za życia “nadzy i martwi” w naszym, zmierzającym do ideału świecie.

Nic do tego nie ma ani Tusk, ani Kaczyński, zacni blogerzy, ani małpki z TV. Nikt do tego nic nie ma, ponieważ śmierć jest w końcu sprawą intymną.
Po upublicznieniu seksu, pewnie ostatnią obok wydalania.
Brzydkie, co?

Proszę, nie chodźcie za cieniem tego człowieka, za jego bólem, klęską czy szaleństwem.

Trzeba było mu pomóc wczoraj. Dzisiaj jest już za późno.

środa, 21 września 2011

Ostrzeżenie

Ostrzeżenie zostało zawarte w tekście Eryka Mistewicza, opublikowanym w ostatnim numerze „UważamRze”.
Dwa dni czekałem, aż ktoś zrobi z tego „wielką grandę” ale się nie doczekałem. Proszę wysilić swoje zmętniałe umysły.

Oto „lid” tekstu:

„Mocny uścisk dłoni Igora Mintusowa, najpotężniejszego polimarketingowca Federacji Rosyjskiej i rozpoczynamy debatę na Forum Ekonomicznym w Krynicy”

Dalej, tradycyjnie, jak na możliwości trzecioligowego publicysty, czytamy zachwyty ogólne i takie tam, pierdu… pierdu. Uwaga, dwa akapity niżej, pan Mistewicz odpala bombę!

„Igor Mintusow poza pracą w kampaniach w Rosji służył też swoja wiedzą i talentem nie tylko w Polsce, ale w Nikaragui, Mongolii, na Łotwie, Słowacji, Litwie i w czasie przygotowań kandydatów w wyborach do kongresu Stanów Zjednoczonych…”

I dalej... wiadomo, o politycznym marketingu, narracji oraz temu podobnych pierdołach. Siedem akapitów niżej, czytamy:

„ Igor Mintusow z nieco znudzoną miną powiadał: marketing ważny, wybory ważne, ale najważniejsza jest i tak władza nad administracją wyborczą i prokuraturą; jeśli ją macie, wygrana jest wasza. Według Mintusowa 50% szans wygrania wyborów lezy własnie tutaj; we wpływie na komisje wyborcze i prokuraturę. Resztę stanowią pozostałe czynniki….”

I jak wam w pyskach po tym skromnym ostrzeżeniu?

poniedziałek, 19 września 2011

Kampania, Dolczewski, Paprotki, Kobieta

Miałam, nie chciałam wtrącać się do kampanii wyborczej. Nawet kongres kobiet mnie do tego nie skłonił. Szanuje od zawsze Pana Kaczyńskiego, jako polityka, zresztą byłam wielkim orędownikiem Jego nieżyjącego brata Lecha.

Co mnie skłoniło do włączenia się do kampanii?

No cóż… Pan Dolczewski! „Młody Demokrata”. Ba! Ich przewodniczący! Który to chce się dostać do sejmu z ramienia Platformy hm…. Obywatelskiej.

Pan, który to po dwóch dniach po wielkim, trzecim jak się nie mylę Kongresie Kobiet „nabija się” z plakatu PiS. Gdyby to były tylko żarty. Nie, ten Pan traktuje te młode i niewątpliwie piękne kobiety podmiotowo! Obraża je! Nie stara się ich poznać, postarać się czegoś o nich dowiedzieć, tylko nazywając je… wykropkowałam, bo mi przez klawiaturę to nie chce przejść , zachowuję się jak producenci reklam z blondynkami.

Jeżeli taka jest linia PO, to jak choćby jedna kobieta mogłaby na nich zagłosować? Miejmy na uwadze to, że ten Pan Dolczewski jest młodym, wykształconym z wielkiego miasta Warszawy, więc tzw. kwiatem Platformy! Ideałem!

Kim w PO są inni?

Skąd owa nienawiść spowodowana zapewne zazdrością?

Bo gdyby to Platforma na swoim plakacie umieściła (miałaby)coś ładniejszego od Krzywonos, Kopacz i Hall (nie biorę pod uwagę pań Pomaski i Muchy), bo już odegrały swoją rolę w poprzednich wyborach. Nawet Pani Mucha zademonstrowała zakładanie nogi na nogę iście z „Nagiego Instynktu” z Sharon Stone, więc jest już ograną kartą. PO, traktując kobietę przedmiotowo, po prostu, już nie potrafi pokazać więcej walorów tych kobiet, a może one ich nie miały?, Może miały robić za „paprotki”? Co teraz zarzuca się PiSowi. W związku z tym, że piękne dziewczyny zapozowały uroczo do plakatu wyborczego PiSu. Tyle, że one oprócz urody mają rozum. Jedną z nich znam, jest to Magdalena Żuraw i czytałam ją od dawna. Znam ją jeszcze z prawicy. net. Nie uważam też, żeby była paprotką. Pod plakatem w Internecie pana Dolczewskuego widnieje komentarz Wiktora Zborowskiego , zacytuję go w całości jako przykład;

Wiktor Zborowski

Oczywiście popieram Twoją kandydaturę. Nie tylko dlatego ,że z Twoim ojcem, Jackiem toczyłem homeryckie boje na parkietach koszykarskich ale dlatego, że jesteś mądrym, wykształconym i eleganckim młodym człowiekiem. Pozdrawiam.

Zapytam się retorycznie p. Zborowskiego, czy na tym polega elegancja? Mądrość? A może wykształcenie?

Pozdrawiam.

niedziela, 18 września 2011

Czy góry są nam potrzebne?

W związku z przedziwnym pytaniem, jakie zawisło na stronie głównej S24, zacząłem się zastanawiać nad innym, równie osobliwym. Czy góry są nam potrzebne?

Przecież, gdyby zamiast gór były dziury, życie toczyłoby się dalej. Tyle, że swoimi osobliwymi prognozami pogody, raczyli by nas Dziurale, a romantyczni pijacy po szóstej setce pod marnego śledzika śpiewaliby „Dziuralu, czy ci nie żal…?” I Dziuralowi nie byłoby żal, bo w sumie, co to za przyjemność, całe życie spędzać w dziurach?

Pytanie - Czy rocznice są nam potrzebne? – jest na tyle dziwne, że nie da się go zbyć zwykłym brakiem gór, który przecież w niektórych krajach występuje i stąd dziury. Aby nie było rocznicy, należy najpierw usunąć fakt historyczny, który rozsiadł się dawno temu na osi czasu i na dodatek trwa w głowach ludzi.

Owszem, bywały takie próby, ale jedyną skuteczną metodą jest usuwanie pamięci razem z głowami pamiętających. Kombinowanie przy programach szkolnych jakie odbywa się w naszej słodkiej Europie, czy wezwania do zapominania historii rodzące się w niedoważonych umysłach, to tylko marne półśrodki.

Można, oczywiście, że tak! – Można nawet zakazać pisania, czytania czy rozważania historii, ale spowoduje to jedynie wzrost myślenia nielegalnego, przechodzącego w porywach w myślenie tajne!

Powtarzam, bez ścinania głów czy ich przestrzeliwania, nie wyplenicie szkodliwego nawyku pamięci historycznej, a co za tym idzie, rażących wasze delikatne rozumki, tych okropnych rocznic.

Tyle, że pamiętając takie próby raczej nie damy wam w łapki niczego ostrego czy strzelającego, pod skromnym pozorem, że sami możecie sobie zrobić krzywdę ( inaczej „kuku” – to uwaga dla najbardziej zinfantylizowanych zwolenników lewizny )

….
Jeszcze uwaga. Miał trochę racji nieszczęsny Hofman, że panowie z PSL-u mocno oderwali się od wsi, od wiejskich tradycji. Nie wiem, czy ktoś już to zauważył, ale w swoim dziwacznym spocie, facet proponujący facetce i elektoratowi wspólne pójście za stodołę, tak naprawdę, wedle tradycji, proponuje jej wspólne załatwianie potrzeb fizjologicznych i nie seks mam tutaj na myśli. Jest w tym, owszem, jakaś okrutna prawda o tej partii, ale czy to wypada?

sobota, 17 września 2011

Zielona gęś

Rosemann narzeka na posłów PO, że utrudnili obywatelom dostęp do jakiiejś tam, publicznej informacji. Mam inne zdanie tym bardziej, że nie zabrałem z domu okularów. Do rzeczy! Czy taki Rosemann pamięta starożytny rysunek Mleczki, na którym jest przedstawiony obywatel, który dowiedział się za dużo, i jak głosi podpis, teraz “spieprza”

Czy nam potrzebny jest “spieprzający obywatel” że spytam? Czy nie lepszy jest obywatel, który pójdzie do parku, usiądzie na ławeczce i pozostanie tam przez czas jakiś w niemym zachwycie. Jeśli ktoś żąda silniejszych wrażeń, powołując się na młody wiek czy wrodzoną ciekawość świata, niech sobie przejdzie na pasach przez ulicę. Tam i z powrotem - Na przykład.

Wszystkie informacje, jakich potrzeba obywatelowi potrafiącemu czytać, dostarcza gazeta, a reszcie, telewizja. W ostateczności można porozmawiać z własną ciotką. W związku z tym, że cenię twórczość Stefana Kisielewskiego, przywołując jego przysłowie, że “przysłowia są mądrością narodów, które innej mądrości nie znają” podeprę się przysłowiami.

Jest na przykład takie:

Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie!

Znaczy, że najpierw trzeba się zapisać do partii rządzącej, zrobić w niej karierę a dostąpiwszy zaszczytów, kąpać się wręcz w informacjach, a to co się z wanny wychlapie niech zbierają dziennikarze zaprzyjaźnionych mediów, a przefiltrowawszy rozdają zwykłym “smrodom” pod postacią tradycyjnego “To przecież sprawka PiS-u”

Inne powiedzonko, bardziej bezpośrednio zwraca się do cwaniaczków, którzy chcieliby sprawdzać rząd, czy inne ważne organy naszego państwa. Pozornie obcesowe, ale niosące w swej treści, wręcz nadmiar tak zwanej “mądrości życiowej”

Jest takie:

Nie podskakuj, nie podskakuj, siedź na d…e i przytakuj!

Przykład. Skoro Premier, przecież nie byle kto, twierdzi, że coś zrobił, po prostu nie wypada temu nie wierzyć. Ale nie - Grupa wichrzycieli uparła się i włóczy się po sądach i - Pokaż papiery! Pokaż i pokaż…
Teraz premier czy inny urzędnik może sprawę załatwić krótko a nawet węzłowato mówiąc:

- Pokaż, to ma tokarz! - I wszyscy zadowoleni, a pieniacze wyśmiani publicznie. Ot, gdzie Władyka ma ich informację publiczną!

Brawa rozległy się w Sejmie. I brawo!
Marudzenia gryzipiórków pójdą w zapomnienie, a szacunek dla Władzy wzrośnie.

W razie czego, od razu zaznaczam, że nie miałem, nie mam i nigdy nie będę miał zamiaru nagabywać Władzy o cokolwiek. I tak wiem za dużo, a to, że nie spieprzam jest spowodowane nadzieją na obejrzenie zabawnego przedstawienia w wykonaniu Władzy.

Zielona wyspa.
Zielona karta.
Zielona gęś.

piątek, 16 września 2011

Jajco frajer - czyli wybory Polaków

Byłam dziś w Koninie, aż dwa razy. Dwa, no niestety, tak mi się zdarzyło. Choć nie posiadam własnego środka lokomocji, musiałam przemieścić się do miasta powiatowego dwa razy komunikacją publiczną.

Pewnie, każdego nurtuje ten „Jajco”. Jest to i dla mnie zagadką Zagadka polega na tym, że od dwóch lat, kiedy to przemierzam autobusem drogę z Goliny do Konina, zawsze mi ten Jajco towarzyszy. Towarzyszy w dość specyficzny sposób, są to napisy sprayem na murach bloków nowego osiedla, które powstało około 93 – 94 roku. Napisy pojawiały się cyklicznie. Na początku był to po prostu „Jajco”, potem „Jajco –Frajer”, by na końcu zostać ”Jajco frajerem z powołaniem”

Kim może być ten „Jajco”?

Może wyborcą PO, SLD, albo PSL, czy Palikota. Może jest też wyborcą PiSu, albo ma w dużym poważaniu politykę Polską. Nie ważne. Ważne jest to, że Jajco zdobył pewną lokalną popularność!

Jajco odzwierciedla wybory Polaków!

Jajco jest frajerem.

Jajco ma powołanie?

Jak może frajer mieć powołanie?

Do frajerstwa?

Jak facet z powołaniem może być frajerem?

A ilu z nas poczuje się frajerami po tych wyborach?

Na przystanku autobusowym, w czasie gdy przyjechał już mój autobus, zasłabła pewna pani…nikt nie zareagował. Mną aż wstrząsnęło, było dużo ludzi czekających na swoje połączenia. Była w rozdarciu, czy zrezygnować z autobusu i pomóc tamtej pani? Wreszcie krzyknęła i zasugerowała, że trzeba wezwać karetkę…ale…no tak ,nie poczekałam, cała godzina na przystanku mi się nie uśmiechała. Bo następny autobus miałabym za godzinę.

Zwłaszcza, że musiałam odebrać Krzysia ze szkoły i zobaczyć, czy z moją własną mamą, która jest bardzo chora i którą zostawiłam samą w dom ..., że tu wszystko jest w porządku.

Czuję wstyd, że nie poczekałam na pogotowie. Głupio mi. Ale jestem frajerem. Kimś, kto chce zbawiać wciąż świat i może nawet budzi sympatię, ale raczej jest zabawny.

Mam nadzieję, że tamta Pani ma się już dobrze, że… O Boże! Ta utrata przytomności , była tylko chwilową niedyspozycją spowodowaną niskim ciśnieniem atmosferycznym.



A może w każdym z nas drzemie ten „JAJCO FRAJER Z POWOŁANIEM"?



Serdeczności.

Żydów z NKWD nie wolno ścigać?

Oto fragment tekstu, pochodzącego z działu „świat” w dzisiejszej Rzepie:

„Prokuratura Generalna Litwy odrzuca oskarżenia, jakoby litewski wymiar sprawiedliwości ścigał Żydów, którzy współpracowali z NKWD”

-Czy ja śnię? Litwa tłumaczy się i jako oskarżenie, traktuje ściganie skurwysynów współpracujących z morderczym sowieckim reżimem?

Dalej…

"Informacja o ściganiu na Litwie Żydów, którzy współpracowali w czasie wojny z radziecką bezpieką i byli w radzieckiej partyzantce, ukazała się w izraelskich mediach..."

Chyba się już ludziom we łbach kompletnie poprzewracało!

W NKWD czy naszym UB, od szczytów władzy, do ponurych, bezwzględnych gnojów wbijających ludziom drzazgi za paznokcie, co nie jest żadnym, osobliwym odkryciem, osobliwa nadreprezentacja hanbili się Żydzi !

To ich nie wolno ścigać jako zbrodniarzy komunistycznych? Mają jakiś immunitet?

Obrzydliwy zwyrodnialec, torturujący i zabijający ludzi, mało, że jest bezkarny to jeszcze ma być wolny od hańby? Bo Żyd?

Tym gorzej dla niego, że Żyd, bo nie kto inny jak jego współplemieńcy od dziesięcioleci zawracają nam głowę swoja wyższością kulturową. Tradycjami oraz wspólnymi korzeniami nazywanymi , przez niektórych „judeo- chrześcijańskimi”

Odwrócony bokiem, z krzywym uśmiechem przyjmuję tłumaczenie, że Żyd w NKWD to żaden Żyd, tylko komusze ścierwo. Że oprawca z UB to nie Żyd tylko jakiś tam parszywy morderca, a kat z Jedwabnego to zawsze, od poczatku do końca, jak był tak i pozostał - Chrześcijaninem.

Nie rozumiem. Albo ktoś nie potrafi przetłumaczyć gazetowego tekstu, albo bezwzględne, okrutne mordowanie ludzi nie podlega ocenie prawnej czy nawet moralnej, o ile kat ma własciwe pochodzenie narodowościowe, bo na pewno nie religijne.

O co tu, cholera jasna, chodzi?

środa, 14 września 2011

Odwalcie się od Kazika!

Po pierwsze, jest to facet z mojego rocznika, a każdy przytomny wie, że najlepszy jest rocznik 1963. Nie, żebym miał coś przeciwko rocznikowi 1965, ale piszę tu o mężczyznach - Dziewczęta niech przymrużą słodkie oczęta na taką bezczelność autora.

Po drugie, Kazik nie jest żadnym zakichanym “celebrytą” Czy ktoś widuje Kazika fikającego koziołki w telewizji? Kazika wypowiadającego się ze swadą na tematy o których nie ma pojęcia? Czy za Kazikiem biegają nasi paparazzi? Czy Kazik biega po Warszawie w sukience z dekoltem?

Po trzecie, odkąd w 1987 kupiłem kasetę Kultu, a potem wiele innych kaset, płyt CD sygnowanych przez Kazika - napiszę tak - Nigdy się nie zawiodłem. Muzyka szła pokoleniowo. Jakoś tak się składało. Teksty - Niech ktoś pokaże upadek Kazika jako tekściarza. Jasne, były lepsze i gorsze, ale upadku nie stwierdziłem.

Po czwarte. Czytałem kiedyś wywiad z Kazikiem ( dla Filmu - chyba ) i Facet wymieniał swoje dziecięce Und młodzieńcze fascynacje filmami, książkami, dziełami sztuki - dokładnie w mojej kolejności. Cóż, rocznik 1963.

Po piąte. Piłka nożna. Kazik jest kibicem z wiedzą. Kibicem pamiętającym, nie ostatni mecz “genialnej Barcelony” ale kibicem, z którym można pogadać o meczach naszych drużyn w Pucharze Miast Targowych, w Pucharze Lata. Albo o tym, co wygrała Polonia Bytom w USA, w latach sześćdziesiątych. Ale szczytem wszystkiego było przywołanie przez Kazika meczu eliminacyjnego Mundialu 1978 pomiędzy Rumunią a Jugosławią, zakończonego wynikiem 4-6.
No, braciszkowie…

Po szóste. Jeśli komuś wydaje się, że zmiana politycznej “opcji” po czterech latach oglądania świata w akcji, jest czymś nadzwyczajnym, informuję, że przed 2007 zawsze głosowałem na UPR. Kazik jakoś podobnie.

Z braku Kazika w S24, proszę mnie obsobaczać ile wlezie. A, co mi tam!
Dajcie ludziom błądzić, wygłaszać szczere poglądy a swoimi idealnymi, od zawsze, preferencjami nie zawracajcie “kontrafałdy” poczciwym ludziom.
Takim jak Kazik Staszewski.

Kto nigdy nie został wprowadzony w błąd, wystrychnięty na dudka. Kto nigdy nie przegrał z włsnym “ja” niech pędzi i łapie za kamień!

PO vs PiS. Pierwsza runda

Sztabowcy Platformy Obywatelskiej wytoczyli na swój rządowy okop ogromne działo, kolubrynę, na lufie której, farbą olejną, chybotliwymi kulfonami wypisano hasła o strasznym PiS-ie.
I codziennie strzelają, przeważnie w pustkę.
Proch nie pierwszej świeżości, a i kanonierzy, co widać po ostatnich popisach Tuska, Gronkiewicz i innych, na własnej, partyjnej imprezie, też jakby zaślepli.

PiS zamiast budować fortecę, do której można skutecznie strzelać, wypuścił tym razem rój harcowników. Co z tego, że jedna kula dosięgnęła Hofmana a inna sądowym podmuchem zwiała kapelinder z głowy JarKacza? Hofman zleciał z kulbaki i zarył nosem w kretowinę, ale kret go zaraz trawką po nosie połaskotał i mały Adam ożył.

JarKacz tylko się uśmiechnął i odżałowawszy kapelusza sięgnął po beret.
Gilowską obalili wraz z koniem, ale nawet koń nic sobie z tego nie robi, tylko trawkę skubie, a w lud poszedł przekaz, że do kobiet walą z armaty. A już szczególnie do mądrych.

Ha, cieszą się Peowcy - Jakie celne strzały!
A tu przed samą kolubryną na czarnym koniku przebiega jakiś Wipler czy inny Szałamacha i dalejże trąbić na wyborczej trąbce.

Z braku lżejszej strzelby PO wystawiła Grasia, a ten miast strzelać, zaczął własne ciury obozowe kijkiem od miotły okładać, ponieważ kulki jakoś mu się rozsypały, a i lufa krzywa! Kupa śmiechu.

Debaty o debatach, Nergal ziomalem Nowaka, podnieść minimalną płacę, za oscypka ukarać bacę!

Milion kilometrów autostrad w budowie - Trza to krzyknąć do ucha krowie pasącej się na rowie!

PiS chce zatknąć Biało- Czerwoną na gruzów kupie! - Oj, wydaję mi się, że spece od narracji PO, są jak to ja mówię w d….

wtorek, 13 września 2011

Strzyga II



A teraz siedział rozcierał sobie ręką kark i całkiem odechciało mu się spać. Coś jeszcze go w tym śnie niepokoiło. Nawet przed samym sobą bał się do tego przyznać. Ta sytuacja go podniecała! Ten sen wywoływał u niego erekcję!
To dlatego nie chciał o tym opowiedzieć żonie. Nie mógł już doczekać się, kiedy będzie rano. Jeszcze leżąc bezsennie długo go analizował. Ta twarz, twarz tej dziewczyny nie była mu obca, wiedział. Tak jakby już kiedyś się z nią spotkał, zetknął. Tylko gdzie? Coś było w wyrazie jej twarzy, w tych oczach! Wzdrygnął się, bo znów poczuł dotyk zimnych ust, zębów na karku.
Rano nie miał ochoty z Julią porozmawiać, pił kawę na stojąco, dając do zrozumienia, że się bardzo spieszy. Wciąż czuł się winny.
On zasypiając wciąż czekał na ten sen! Dziś w czasie tych bezsennych godzin zdał sobie z tego sprawę. Odkrył jeszcze jedno, że od czasu, gdy pojawił się ten sen po raz pierwszy, nie kochali się ani razu. Całe dwa tygodnie! To odkrycie jeszcze bardziej go rozdrażniło. Zaczął nerwowo przewracać rachunki leżące na kuchennej szafce.
Spojrzał w stronę żony, ta z czułym uśmiechem i lekko zaspana szykowała mu kanapki i termos z gorącą kawą, bo nie znosił kawy z stacji benzynowych. Nagle spojrzała na niego przytomniej i chyba wyraz jego twarzy ją zaniepokoił.
- Coś się stało? –Zapytała miękko. – Nie mogłeś spać? – Znów to wnikliwe spojrzenie. - Oczy masz podkrążone.
- Tak. – Burknął – Ostatnio źle sypiam. Ale spieszę się. Daj ten chleb i termos, bo muszę jechać.
- Może zadzwoń do pana Jakimowicza, że się źle czujesz. – Zaproponowała i spojrzała troskliwie.
- Oszalałaś! – Wrzasnął na nią, aż podskoczyła. –Myślisz, że pan Kaziu prowadzi ochronkę? Nie, on potrzebuje kierowcy na pełen etat, a nawet czasem więcej niż etat! Więc nie histeryzuj, tylko dawaj mi śniadanie.
- Jurek. – Jęknęła trwożliwie. – Co się dzieje?
- Nic, nie przesadzaj. Przepraszam, że się uniosłem. Ale czasem zachowujesz się jak moja matka.
Szybko włożył kanapki i termos do torby i za nim ona coś odpowiedziała wyszedł. Czuł się podle. Wiedział, że naskoczył na Julię tylko dlatego, że był rozdrażniony snem i swoimi podejrzeniami. Wskoczył do kabiny samochodu i ruszył. Wolał robić coś konkretnego, niż dalej brnąć we własną podświadomość, która nie tylko go przerażała, ale wyzwalała w nim zupełnie innego człowieka.

sobota, 10 września 2011

Wspaniałe hasło!
Cudowne i trafne!
Jakże się cieszę z tego hasła!
Kojarzy mi się ze starodawnym rysunkiem pana Mleczki! Brawo! Brawo! Brawissimo!



Cieszy mnie nawet to, że w sztabie mojej ulubionej Partii najwyraźniej rozgościł się jakiś wariat

Czekając na Nowy Program Partii

Noc miałem niespokojną i szybką. Nad ranem śnił mi się sam Premier pędzący na świniaku po dachu wędzarni. Pędząc wiwatował i wymachiwał kapeluszem. Istne rodeo.

Z drugiej strony, takiego pędzącego na prawie białym rumaku Tuska, można skojarzyć na przykład z tradycyjnym wizerunkiem zbawcy ojczyzny, powracającego z wygnania, na białym koniu.

Sami zobaczcie jakie mamy szczęście! Nasz bohater, nasz Premier ukochany nigdzie nie wyjeżdżał i z nikąd nie musi wracać. On cały czas jest z nami. Nie odpuszcza.

Przepraszam za oniryczną dygresję, ale pragnę oddać stan mej ekscytacji na myśl, że dzisiaj nasza pospolita, jedyna i obywatelska Platforma przedstawi swój nowy program wyborczy!

Malkontenci twierdzą, że w dzisiejszych czasach programy wyborcze to przeżytek, ponieważ rządzi się na zasadzie “jak się uda, byle do jutra i jakoś to będzie”

Taki Kisiel narzekał w dawnych czasach na rządy komuchów, obok innych epitetów, oskarżając ich o “dojutrkowanie”

Łatwo było Kisielowi oskarżać w czasach gdy nie było PiS-u ustawicznie psującego wszystko co zamierza rząd, wkładającego kij w szprychy i nie tylko. W czasach, co trudno sobie wyobrazić, gdy ZSL też był pokorniejszy, a i dzisiejsza Rosja to przy potędze ZSRR po prostu gryzący i szczekający, ale przecież szczeniak.

Ciężko jest naszej Partii w tak trudnych warunkach realizować program, o czym przekonaliśmy się przez ostatnie cztery lata. Teraz też nie będzie łatwo, tym bardziej, że wedle różnych plotkarzy, podglądaczy i cwaniaków PO ma skręcić w lewo. Nie chce mi się w to wierzyć!

Czekam niecierpliwie i ogłaszam, że ze wszystkiego co usłyszę i przeczytam będę się cieszył!

Nie tak, jak niektórzy członkowie PO, którzy narzekają, że każe im się głosować nad programem, którego nie znają. Nagle im się zachciało wcześniejszej debaty.
Czy jeden z drugim nie rozumie, że Partii należy bezgranicznie ufać?
W jedności siła, bo inaczej PiS... chyba nie muszę tego zdania kończyć.

Na stronie gazety, LINK, ale nikogo nie zmuszam by tam zaglądał, jeden, widocznie gruby cwaniak narzeka, że wielokrotnie dopytywał się o program, ale zawsze odprawiano go z kwitkiem.

Facet łże jak z nut, bo jeśli to prawda, niech pokaże ten kwitek!
Figę z makiem ma, nie kwitek!
A i to wątpliwe.

piątek, 9 września 2011

Codzienny Gapcio. Kilka uwag

Rankiem, gdy ptaszki, jaszczurki oraz ślimaki… Rankiem gdy Róża się burzy a słodki Okampo liczy pazurki. Rankiem chłodnym, bardzo wrześniowym, pouczyłem Iwonę, by prowadząc Krzysia do szkoły, koniecznie kupiła dla meni nową Gazetę Polską - Codzienną za 1,8 zyla.
Taki miałem kaprys, a co?

Zapomniała!

Nie, ani jednego krytycznego słowa. Kupiła za to dwie cukinie i dopieroż będę miał frajdę, gdy wrócę do domu. Mniam! Pierwszy numer nowej gazety dostałem w łapy po południu. No, w sklepie mi Słodka Żona kupiła, a kurier -amator, dostarczył do firmy.

Przeczytałem całość, poza, ale to uwaga dla szczerych osiołków, programem telewizyjnym. Czas na krótką recenzję. Od końca - Oczywiście!

16
Bez podpisów autorów. Na różowo - Passent. Sabkami ktoś powinien ozdobić słowo “wszechczasów” które wedle redaktorów pisze się tak:
“ trwa kreowanie DP na felietonistę wszech czasów…”
Tak słowa gugiel dzieli.
Reszta strony to popłuczyny po necie. Dowcip żeliwny.

15
Poza “żeliwnymi “ wygłupami, oraz fotką ambasadora Irlandii, który zasnął, co chyba nie jest jakąś osobliwą sensacją, mamy tu krzyżówkę, w której podoba mi się jedno hasło: “Kędziorki na Glowie”

14
Technika dla początkujących. Mój Boże! Czy taki zestaw bredni jest obowiązkowy w każdej gazecie? Może jakiś samouczek praktyczny, w zamian.

12 i 13
Sport. Informuję, że tabloid bez gorących, sportowych newsów, oparty na płaskiej publicystyce to jest papier, który co najwyżej mogę zwinąć w kulkę i wywalić do kosza.
Cięcie flagi, Adamek jako prawie święty, nieaktualne rozwiązanie problemów Starucha i coś co udaje felieton - Ludu Dawidowy!

11
Podróże. Kolejna jazda obowiązkowa? Włosy stanęły mi dęba na głowie!
Panie Sakiewiczu, dzielny. Czytajmy razem, dobrze?
Od “skosztować przepysznej wołowiny, grillowanej z niewysłowionym pietyzmem…. I tak do końca tekstu. Czy pana zęby nie bolą?

10
Gospodarka. Pominę z litości.

9
Kultura.
Zwraca uwagę fragment tekstu “Molestowanie mapetów”

“Jesteśmy świadkami homoofensywy. Rzut damską torebką i bieg w szpilkach na 200m to dyscypliny odbywającej się od 1982 r. olimpiady gejowskiej w San Francisco”

Dobór dyscyplin powala. Gdzie, panie dzieju, skok o tyczce, judo na golasa czy rzut redaktorem ( młotem ) ?

8
Wywiad z M. Rymkiewiczem, made in Lichocka. Mam ją “na oku” od czasu gdy wypychała Korwina z debaty w TVP. Co tam JKM! Pani Lichocka potrafi dzisiaj zadać takie pytanie Rymkiewiczowi:

"- Dlaczego widzi to Pan tak dramatycznie? Nikt nie przewiduje końca Polski, jakiegoś następnego rozbioru":

Odpowiedzi Poety na poziomie bloga. W Łonecie!

7
Świat.
Kadafii ma kasę
Sprzedał 29 ton złota
Afera Hazardowa największym skandalem rządów Tuska - ocenili amerykanie. Od razu widać, że nie znają realiów. “Hazardowa’ to pikuś przecież!

6
Świat.
Zestaw pierdołów bez krzyny humoru.

5
Polska.
Popłuczyny po serwisach internetowych. Mintusow, Nergal, Czabański, M. Kamiński, Agent Tomek i Przemysław Czarnecki. Jakieś podejrzane typki. Idę na stronę 4.

4
Ogólnie, panuje tu oburzenie na brak emisji reklam opisywanej przeze mnie gazety. To oburzenie podzielam.

3
Tekst śledczy pani Doroty Kani. Przeczytam, gdy ta dzielna niewiasta rozliczy swój poprzedni tekst, oraz jakimś cudem, nauczy się sensownie pisać.

2
Felietony Sakiewicza i Hejke.

Panie Sakiewicz!

To co przeczytałem jest gazetą dla durniów, czyli dla nikogo, ponieważ szczeremu durniowi do głowy nie wpadnie, by pędzić po gazetę do kiosku. Sukces Faktu i SE polega na tym, że ich czytelnicy mają pogłębioną refleksję, czy w ogóle, polityczne myślenie za niegodną stratę czasu i osobliwą naiwność!

Pani Hejke!

Poza dyrdymałami, zauważa Pani, całkiem rozsądnie, że przed wojną pociągi jeździły szybciej niż teraz. W imieniu Rządu III RP odpowiadam, że owszem, jeździły szybciej, ale teraz jeżdżą dokładniej! I co pani na to?

1
Słabiacka. Nie wróżę powodzenia. Jedyny egzemplarz, jaki zakupiłem, w folię i do piwnicy.

środa, 7 września 2011

Zgodne z katalogiem emocji Polaków

Oglądałem wczoraj mecz z Niemcami, a oglądając naszą Reprezentację, muszę co kilka minut włączyć na chwilę inny kanał, żeby mnie krew nie zalała.
Nie jestem wybredny jako kibic, ale gdy widzę, jak wielkim nakładem sił i piłkarskiego sprytu odbieramy piłkę rywalom w środku pola, by po sekundzie oddać ją pokornie na skutek braku opanowania i podstaw techniki, no, muszę przełączyć.

Wczoraj przełączałem na “Pana Wołodyjowskiego”

Tu Dudka - Tam Luśnia

Tu wytatuowane łapsko Wasilewskiego - Tam wydziarany Azja

Tu Smuda - Tam Baśka umyka na koniu

Tu Szczęsny - Tam też Szczęsny! Co jest? A, przez pomyłkę przełączyłem na TVP Sport

Tu Perquis - Tam Kettling transferowany ze Szkocji

Tu nas Niemcy szturmują - Tam Turcy, czyli przodkowie wielu obecnych Niemców

Tu nowa , błyszcząca twierdza w Gdańsku - Tam stary Kamieniec

Tu poślizgnął się Wawrzyniak - Tam Sienkiewicz na koniec nałgał zupełnie niepotrzebnie.

Tu cieszymy się z remisu - Tam, o mało hetmana Sobieskiego krew nie zalała, gdy dowiedział się o wybuchu w którym Rzeczpospolita straciła sześciuset żołnierzy.

Tu kombinujemy, ile lat jeszcze nam potrzeba by ograć Niemców - Tam, po roku “z kawałkiem” Sobieski “puknął” Turków 11-0 w lodowatym starciu pod Chocimiem. Pamiętacie?

Skończył się mecz. Z babskich komnat nadeszła wyraźnie spłakana Iwona, która zawsze duczy gdy Sobieszczak wyciąga i podnosi złamaną szablę Wołodyjowszczaka.
- Teraz, mówi, duczę dużo wcześniej i częściej niż gdy byłam młoda, i wymienia sceny przy oglądaniu których duczała.

- Nic to! - Mówię, a Ona znowu duczy, ponieważ się jej przypomniało…

Dobrze, że oglądając mecz człowiek zamiast duczeć, klnie i śmieje się na przemian. Dziwne, że muszę co chwilę przełączać kanał, bo zdzierżyć nie mogę, gdy nasi piłkarze wielkim nakładem sił i sprytu odbierają przeciwnikom piłkę, by…. Takie są dzisiaj nasze Zbaraże, Częstochowy, Kamieńce i Chocimy

- I Mątwy! - Dopowiada ubrany na czarno karzełek polityki - Nie zapominaj Jarecczak o bitwie pod Mątwami!

Nie zapomnę. Kolejna rekonstrukcja tego starcia, zbliża się wielkimi krokami.
Jeszcze miesiąc i dwa dni.

wtorek, 6 września 2011

Debata i okoliczności

Jak każdy świadomy obywatel, chciałem spędzić wczorajszy wieczór w towarzystwie Donalda Tuska. Wykąpałem się, ogoliłem, ubrałem odświętnie i już chciałem zasiąść na taborecie przyniesionym do sypialni z kuchni, by z należytym szacunkiem obejrzeć męski pojedynek Pana Premiera z mistrzem dziennikarskiej dociekliwości, panem Lisem. Już parzyła się kawa, już w Internecie, za moimi plecami Topol wyśpiewywał smutno o Anatewce. Już pożegnałem gaduły na twitterze.

Byłem w nastroju by słuchać Donalda Tuska. Byłem przygotowany jak nigdy dotąd. Szczególnie cieszyło mnie to, że nikt nie będzie przeszkadzał panu Premierowi. Bałem się, że znowu przywlecze się Pawlak ale Donald Tusk musiał pewnie do niego zadzwonić i przekonać koalicjanta by ten nie robił beki i siedział w domu, czy gdzie tam on lubi na razie siedzieć.

Nagle ekran zgasł. Masło, prawda, zgasło i pojawiło się takie czerwone kółeczko. Ucichł też internet. Wyszedłem na balkon. Rozejrzałem się po terenie planety. Na południu cisza i gasnący dzień. Spojrzałem w górę, wychylając się z balkonu ( spoko, to tylko półtora metra od ziemi ) Nad dachem domu pojawiły się smoliście czarne jęzory chmur.

O rany, czy mamy w domu świeczki?

Okazało się, że tak. W ciągu pięciu minut zrobiło się na dworze zupełnie ciemno a po kolejnych trzech zgasło światło i przestała płynąć woda z kranu.

W nawałnicy deszczu, szali, smug i pętli rozbłysków rozjaśniających niebo i wybielających zaokienne krajobraziki przepadł mój Tusk, przepadła debata z Lisem, przepadła w piekielnym wychodku.

W świetle świec zmagających się z ciemnością, w okrzykach wesołego synka biegającego wszędzie ze swoją lampką, udającą lampkę naftową, w pokornej wesołości czarnej Różyczki, która akurat wymyśliła sobie warowanie w przejściach między pokojami.

Ot, jeszcze pobiegałem sobie na bosaka po podwórzu zalanym wodą po kostki, chlapiąc niemiłosiernie na lewo i prawo. Niebo paliło się w ciszy, a pierwszy grzmot był sygnałem do zakończenia tej przedziwnej nawałnicy.

Tak sobie pomyślałem, że chyba wiem, dlaczego nie trafia do mnie “ideologia ciepłej wody w kranie” Raz, że tak czy tak trzeba napalić w CO, choćby gazetami. Dwa, że studnia pięć metrów od chaty, a w komplecie wiadro na lince. Są lampy, siekiery i las o trzysta kroków.
Jest nawet, sprytnie przechowana w piwnicy kuchnia z żeliwnym blatem i haczykiem. I jeszcze kilka rzeczy.

Zamyśliwszy się nad kruchością naszej cywilizacji wyciągnąłem z zamrażarki lody pod pozorem, że się zepsują. I wtedy stała się jasność, prąd popłynął. Rozgadał się telewizor, nerwami szarpnął internet. Tyle, że Tuska już od dawna nie było w TV.

Na ekranie komputera, uzbrojony w oszałamiający uśmiech, śp. Louis Armstrong śpiewał “Mack the Knife” ocierając nieodłączną chustką pot z twarzy.

Po naszemu to leciało jakoś tak:

“Kiedy rekin krwią się splami
Krew w pamięci, musi trwać
Mickey nosi rękawiczki
Żeby nic nie było znać…”

I jakoś tak sobie, w tym rytmie, zasnąłem.

poniedziałek, 5 września 2011

Ankieta polityczna w drugiej "A"

- Niby proste zadanie, a sama pani widzi jaki zamęt intelektualny w tych wypowiedziach!

- Przecież to drugoklasiści, panie dyrektorze!

- Dla pani, Pani Irenko to może dzieci, ale jeśli minister Hall porządzi jeszcze cztery lata, w tym wieku to już będą gimnazjalistami. Dzieci? - Dobre sobie! Niech pani spojrzy na odpowiedź tego Radka. Przecież zadanie jest proste. Wystarczy napisać, którego polityka, znam, lubię i dlaczego?

- A co napisał Radek?

- Raaadek… napisał, aaaa, niech pani spojrzy: “Ankieta? Co to jest ankieta? Nie rozumiem znaczenia słowa.” Taki młody a już stwarza problemy. I do tego narysował czołg z którego lufy wystaje kij z białą flagą. I to jest skandal! Należy wezwać rodziców!

- Może zapomniał pokolorować? Może jego rodziców nie stać na kredki?

- No dobrze, darujemy tym razem, ale ta Hania… “ Najbardziej z wszystkich polityków lubię premiera Donalda Tuska, ponieważ ma wszystko różowe. Łóżeczko, przytulanki, mebelki i w ogóle wszystko. Premier wstaje o szóstej pięć, nie klnie jak mój tata, tylko goli się różową maszynką. Myje różowym mydełkiem, nie tak jak mój tata, który myje się Białym Jeleniem. Potem jedzie do pracy różową limuzyną” - I tak dalej na bitych pięć stron!

- To pewnie mamusia napisała. Mamusia kandyduje z PO!

- Dobre, ale po co tyle tego różowego?

- To ja panu powiem na ucho. - Mówi na ucho.

- Jeśli tak… ale ten Hubert… niech pani uważa “Donalda Tuska nie ma i takiego premiera lubię, ponieważ przyjeżdża w miejsca gdzie są jakieś tragedie, a skoro u nas nie ma ani tragedii ani Tuska, wszystko jest w porządku”

- To nawet logiczne.

- Ale on dalej… “Bardziej od premiera lubię prezydenta, ponieważ go nie ma…” - dalej pani zna.

- Niech pan pokaże, Weronka - “ politycy ciężko pracują na roli” Magda - “Ze strachu przed Kaczyńskim, mój tata wyemigrował do Szwecji, skreślone i dopisane na górze “Szkocji” Jak to wyemigrował? Wczoraj stał przede mną w Grosiku po mięso! Kłamie gówniara!

- Ten znowu opisał życiorys swojego chomika! Co? Jakim cudem dziadek chomika mógł być w KPP?

- Spokojnie, oni się nazywają Chomik, takie nazwisko.

- Ale co tu ma do rzeczy dziadek, nawet nie chomik?

- Reszta prac na podobnym poziomie, ale ogólne wnioski są optymistyczne. Na dwadzieścia prac, trzynaście razy jako polityk jest wymieniony Donald Tusk, sześć Bronisław Komorowski, osiem Kaczyński, po razie Palikot, Jaruzelski, Migalski oraz czołg, czyli za kilka lat jesteśmy górą. Zaraz ubierzemy te wyniki w szatki i opublikujemy jako sondaż przedwyborczy. Chwila, a ta kartka z narysowanym tulipankiem?

- Ta się nie liczy, panie dyrektorze, to jest laurka dla minister oświaty od wychowawcy klasy. Widzi pan to serduszko przebite strzałą?



niedziela, 4 września 2011

TVP. Diabelskie przymiarki

Mahoniowe biurko a na nim papiery przyciśnięte mosiężnym przyciskiem w kształcie kawałka sera. Są nawet dziury a w dziurach robaki – Pewnie dla draki.
Do tego lampka elektryczna, z abażurem z ludzkiej - męskiej skóry. Kałamarz z czaszki lewka - niemowlaka, a ze współczesnych rzeczy komórka, szmatka, pilot, zegarek, czarny kotek w koszyku i zdjęcie czegoś wklęsłego.

Za biurkiem, chyba każdy się już domyślił, pan Diabeł.

Siedzi, słucha jednym uchem TVN24 i „trąbi na fajce”

W samych slipach siedzi stukając na klawiaturze laptopa, który sobie połozył na kolanach. Laptop rzęzi raczony od spodu gorączką szatańskich ud i podbrzusza. Dym fajki, osławiony smród szatańskiego cielska i do tego okna zamknięte na głucho, a klimatyzacja jakoś dzisiaj nie działa.

Nieprzyjemna scena!

Odstawił „lapusia – szatanusia” na blat mahoniowy, wstał i zaczął się przechadzać w tych swoich nieszczególnych slipach. Zajrzał z bliska w ekran telewizora i pogroził w milczeniu redaktorowi Wołkowi. Aż wygięło znawcę południowej piłki. – Słabo się staracie! – Pomyślał i dodał żartobliwie – Staracie się jak stare gacie!

Otworzył okno. Wyjrzał i odetchnął głęboko. Pod nim leżała i nawet nieco się wiła, Warszawa. Letni, wrześniowy wiaterek przyjemnie zabawiał się z włosami na jego diabelskich piersiach.

- To wszystko może być moje, ale… - Właśnie to „ale” ten brak wykończenia, błędy w obsadzie. Błędy w obsadzie! Zagryzł zęby, przypominając sobie noc, gdy przeciskał się z dumą w swym braku serca, przez wyjący tłum wrogów Chrystusa i zdał sobie sprawę, słuchając ludzkich wrzasków i patrząc na czyny dokonywane pośrednio w jego imieniu, że jest tam zupełnie sam.
Tyle jego, że ktoś obsikał mu nogawkę.

Podrapał się za rogiem. Wychylił szklaneczkę dżinu i pociągnął slipy.

- Szanowny Panie Juliuszu Braunie! – Nie, jakoś za mało oficjalnie…

- Szanowny Panie Prezesie! – To zawsze działa, ale swoją drogą, jak ten język nisko upadł!

Postawił laptop na parapecie okna i zaczął pisać. Warszawskie gołębie z daleka omijały okienko z tak osobliwą panienką, ale jeden odważny wróbel zaleciał i przekrzywiwszy łepek. Już nie ma łepka.

Diabeł oblizał się i wytarł łapska w slipy. – Jak to wytłumaczyć?

… nie chcę i nie życzę sobie, by takie osoby reprezentowały mnie w TVP. Nie po to przez tysiące lat… albowiem siła męża… przetłuszczone włosy… orangutana.
Gdzieś nad blokami szumiał żuczek helikoptera. Przejrzał tekst i zaklął.

…szatana z gutaperki …niedoważonych umysłów po babskich studiach … Chuderlaków wywijających nędznymi tekstami w imię moje… Nie! – Wszystko, poza nagłówkiem wymazał

W tym momencie otwierają się drzwi i w progu staje Pan Nermal wrzeszcząc a capella:

„Pradawny bóg wreszcie powraca
Przybywa z dźwiękiem tryumfu
Słyszę jego głos
Świt złych modlitw
Podnoszą się miliony rąk
Objawienie naszych snów...”

- ?

- Panie mój! Przybyłem oto…

- Po autograf?

- Panie, ja…

- Ja to w piekle d..a! Poszedł mi stad, ale chyżo!

- Za co? Panie? … Panie!

Podciągnął slipki i zamknął okno. Ulica pełna jeszcze przed chwilą wyjących syren i krzyków przechodniów, ucichła.

- Szanowny Panie Prezesie Braun!

Jeśli mógłbym kogoś zaproponować…

piątek, 2 września 2011

Rozum wieszczy koniec PiS-u




Najwyraźniej ktoś pochopny wykorzystuje Rozum, którego cudowne odnalezienie opisywał w znakomitym skeczu Jan Kobuszewski, w zgodzie z tekstem Andrzeja Rumiana, w ramach programu kabaretu "Dudek".

Zgubiony i odnaleziony Rozum charakteryzował się małym stopniem zużycia.

To, że z braku prawdziwego rozumu, ktoś użyje do akcji zaczepnej wobec nielubianych konkurentów do władzy, tamtego, zakurzonego Rozumu, specjalnie nie dziwi.

Z innej strony patrząc, taki Rozum musiał już się trochę zepsuć, nawet gdy 40 lat spędził w słoiku systemu Wecka z uszatą gumką.

Nic to, umieszczono Rozum w blogosferze, ponieważ akurat tam, nie ma kasy na doświadczalne sprawdzanie zawartości rozumu w Rozumie. Słoik uchylono. Rozum rozejrzał się, obejrzał wiadomości w telewizjach rozmaitych i wziął się do roboty.

Poczuł się dobrze, oczywiście jak na Rozum w słoiku i za pomocą niewidzialnych drucików roztacza swe wizję wprost ze szkła, lekko zzieleniałego. Dzisiaj wieszczy koniec Prawa i Sprawiedliwości - Ten Rozum.

Popierają go inne, bardzo żwawe, maluteńkie rozumki. Ot, kwicząca ikra.

Czy Rozum ma rację w kwestii zaniknięcia Prawa i Sprawiedliwości na terenie naszej Ojczyzny?

W sensie popularnym, oczywiście. W Polsce trudno zauważyć zarówno prawo jak i sprawiedliwość. Może gdzieś są, ale chyba głęboko ukryte.

Jeśli zaś chodzi o partię polityczną, noszącą taką nazwę, niech się Rozum i Rozumki wspierające Rozum modlą się unisono, na swój pokraczny, ateistyczno - nowomodny sposób o 100 lat politycznego życia produktu braci Kaczyńskich, ponieważ po "kaczkach" mogą nadejść wesołe tygryski.

Przewrócą słoik jak nic!

















http://rozum.salon24.pl/338780,nadchodzi-koniec-pis-u