poniedziałek, 7 marca 2011

100 lat Stefana Kisielewskiego


Sądziłem, że zaglądając na strony moich ulubionych portali znajdę sto tekstów poświęconych Kisielowi, ale w związku z tym, że nie ma ich aż tylu zwlokłem się z łoża boleści by nasmarować kilka zdań. Niech nikt nie liczy na nic mądrego czy choćby pouczającego, gdyż przed chwilą rozważałem pomysł tekstu o człowieku tak roztargnionym, że wysyłając namiętny list do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zamiast znaczka przykleił na kopercie własnego psa – buldoga miniaturkę, a znaczkowi łaskawie pozwolił się wysikać pod państwową skrzynką na listy.

Nawet najłagodniejszy krytyk powinien mi za takie myśli dać pstryczka w nos!
Teraz się koncentruję. Idźże gorączko do Warszawy!

Mam przed sobą na biurku pierwsza część Dzienników pana Kisielewskiego. Nie, wydanie było w jednym tomie ale z niewielką pomocą rodziny i przyjaciół tak je zaczytałem, że mam teraz w dwóch częściach. Ta pierwsza kończy się na stronie 462 następującym zdaniem:

„Wiejski chłopak, który od ciężkiej pracy, od pasania krów i wożenia gnoju poszedł do miasta, gdzie po ośmiu godzinach pracy w fabryce jest wolny, spaceruje z dziewczyną i
ogląda telewizję, taki chłopak jest wdzięczny za awans, „


Niedobrze - Zdanie nie powinno kończyć się na przecinku! Dla Was drodzy czytelnicy poszedłem i odszukałem drugi tom, który zaczyna się tak:

„ chciałby awansować dalej i ani mu w głowie niszczyć czy krytykować system, który go wyniósł do góry.”

„Dzienniki” o czym każdy przytomny wie, Kisiel zaczął pisać gdy komuszęta założyły mu całkowitą blokadę na publicystykę prasową i dalej intensywność powstawania kolejnych wpisów jest uzależniona od szczelności tej blokady. Dlatego najwięcej możemy dowiedzieć się o latach 1968 – 1972.
Tutaj uwaga dla najmłodszych albo zupełnych pierwiastków politycznych i historycznych.

- Nie, nie mógł Stefan Kisielewski założyć bloga w necie!

Co ciekawe jako znany realista sam autor raczej nie przewidywał ich publikacji. Jednak zapiski w pewnym pokrętnym sensie przypominają jednak notki z politycznej blogosfery. Ostre opinie o wydarzeniach, ludziach i dziwnie aktualne wymyślanie na zakłamanie i bezdenną głupotą prasy i telewizji, a przy okazji także gęsiowatej publiki, która wszystko „łyka i łyka” Wystarczy zmienić nazwiska i tytuły prasowe na współczesne i można śmiało publikować na blogu, o ile ktoś chce zaraz dostać bana od administracji, oczywiście.
Tu jeszcze taka uwaga, że Stefan Kisielewski wyleciałby niezawodnie, jak nie za uwagi, normalne niegdyś a dzisiaj oceniane jako szerzenie nienawiści, o rany! – rasowej czy narodowościowej. Już nawet nie o PT Żydach ale czy przeciętnie cenzorsko usposobiony administrator zniósłby spokojnie uwagę o Turkach w rodzaju:
„Turek Turka w d…ę szturka” albo „ U Turka zeszła z (hmmm ) skórka?”

Na stronie 351 przewracając karteczki znalazłem coś bardzo aktualnego. Aktualnego w tym sensie, że obiekt atakowany przez Kisiela nadal jest ozdobą wszystkich naszych telewizji, ale przecież nie o sam obiekt chodzi.

„ Książę Aleksander Małachowski, dobry, kulturalny publicysta, pisujący felietony do „Współczesności” omawiając telewizyjna serię „Czterej pancerni i pies”, przedstawiającą polsko-radzieckie „braterstwo broni” w czasie ostatniej wojny, dał do zrozumienia. Że wszystko jest tam raczej skłamane i polukrowane, ale cóż to znaczy, skoro cykl jest taki ładny, miły, wychowawczy.
Wstrząsnął mną ten felietonik – a więc prawda się nie liczy, jest niepotrzebna, samotna, jej obrońcy to odosobnieni maniacy?! Tu, w użytkowym stosunku do prawdy czy nieprawdy tkwi sedno tego, co z nami psychicznie wyrabiają, z czym moi koledzy, jak się zdaje, całkowicie się pogodzili, a ja nie mogę. Maniak ze mnie – ale ktoś chyba takim być musi! W ten sposób się wywyższam, pocieszam, podnoszę na duchu”


Ludzie czytajcie Kisiela! Nie wznawiane książki też łatwo odchodzą w niepamięć

4 komentarze:

  1. Lubię Pańskie teksty. DaisyDeyna

    OdpowiedzUsuń
  2. My - schodzący 30- i wstępujący 40-latkowie mamy ten problem, że jesteśmy urodzeniu po Kisielu.

    Ale się doszukamy. Niech tylko wznowią i niech to będzie w miarę dostępne.

    Doczytamy. Wiem, że warto.

    Ktoś, kto tak pisał, a jednocześnie w 1988 r. widział potrzebę urealnienia gospodarki na modłę Ameryki, musiał być naprawdę gigantem.

    OdpowiedzUsuń
  3. T-rexie Był przede wszystkim uczciwy wobec samego siebie. W Dziennikach pisanych do szuflady przecież, gdy zrobi błąd w prognozach politycznych, sam siebie obsobacza i wyśmiewa.
    Bardzo żwawy umysł i myślę, że dobry człowiek.

    OdpowiedzUsuń