poniedziałek, 7 marca 2011

Ósmy Marca, czyli podkoziołek?


Za chwilę 8 marca, czyli dzień kobiet. No właśnie, dziś musiałam wytłumaczyć mojemu siedmioletniemu synkowi, dlaczego ja tego dnia nie celebruje. Powiedziałam mu, że nie jestem feministką, a to ich święto. Więc żadnej kurtuazji, a po prostu zwykły stempel, podpis pod parą majtek, czy innych rajstop, że zostałaś uhonorowana tego dnia. Jeszcze rachityczny goździk i pocałunek w rękę lekko zawianej, męskiej części danej społeczności, czy innego zakładu pracy.

Takie ósme marce pamiętam.

Nawet szczerze wtedy nie interesowało mnie, czemu akurat ten ósmy, jest tak nadzwyczajny, że został „Międzynarodowym dniem kobiet”, choć wtedy urodził się we mnie bunt. Bunt był właśnie z tych prozaicznych przyczyn, jak podpisywanie się na liście, że prezent od zakładu pracy otrzymałam. Że mężczyźni tego dnia byli bardziej rozbawieni niż kobiety. Że to święto celebrowało zwyczaje czysto sowieckie. Że przejmowaliśmy te zachowania za własne…itd.

Bo czy to nie paradoks, by świętować dzień kobiety (damy) z okazji pierwszych manifestacji sufrażystek?
I czy nie jest paradoksem, że to święto jako takie istniej do dziś? Pewnie już bez tej pary rajstop, czy innych majtek, może i rachityczny goździki z główką w dół, zmienił się na tulipana, ale to nadal ten sam sowiecki zwyczaj.

Czemu o tym piszę?
Bo rozmawiałam z koleżanką i po jej pytaniu, czy pamiętam, że jutro ósmy marca, powiedziałam.
- No tak, wtorek, podkoziołek, czyli koniec karnawału. - Spojrzała na mnie dziwnie.
- Jak to, nie pamiętasz? Jutro dzień kobiet!
- Nie obchodzę takich świąt – powiedziałam.
Rozpętałam piekło, bo ona uważa, że to urocze, że miło jest, gdy w tym dniu – podkreśliła – jest doceniona przez mężczyznę.

Zadałam jej pytanie, czy nie warto, by szanowano i doceniano nas cały rok, a nie akurat w dniu ósmego marca.
Wzruszyła ramionami i chyba się obraziła.

No cóż.

Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. Co tu gadać - znakomicie to wyraziłaś!

    A co do znajomej, to może dałoby się jeszcze o szczebel denniej i bardziej postępowo - czcić to szemrane "święto", jako martyrologiczną rocznicę przegranej frakcji żydowskiej w partyjnej dintojrze PRL.

    Z radosnym jednak akcencikiem, bo to był poniekąd wstęp do wielkiej kariery Michnika i jego kliki.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki!

    wreszcie ktoś docenił mnie w dzień kobiet!...żart.

    Wiesz, ja ją lubię, tą znajomą, zresztą ją poznałeś przelotnie, to ta Bogusia z naszego sklepu.

    Miła bardzo dziewczyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już trochę napisałam pod męża postem, ja świętowałam bo wtedy wszyscy świętowali, a potem przyszły czasy Solidarności mój mąż z racji funkcji związkowych wręczali te durne prezenty z podpisem kwiaty, rajstopy, raz serwetę na ławę..mam ją do dziś, a gdy do domu wrócił już nie świętował bo do dziś nie uważa tego święta.I takie to było świętowanie.A 16 lat temu myślałam, że synowa urodzi w ten dzień bo zabrało ją pogotowie, ale Mateusz urodził się 9 marca.Iwonko pozdrawiam ....Marika

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki Mariko za te wspomnienia. Tak to bywało, niestety.

    OdpowiedzUsuń