piątek, 25 września 2015

Petru vs Razem. Koniec świata manipulatorów.

O, jak różny jest los  debiutantów na scenie politycznej! Przypominam, że w październikowych wyborach, choć wystartuje tylko osiem ogólnopolskich komitetów wyborczych, mamy aż dwa nowe lewackie ugrupowania. Jedno zorganizowane dla niejakiego Petru, drugie nazwało się „Razem”.

Na przykładzie tych dwóch bytów politycznych doskonale widać poziom manipulacji, na jaki potrafi wznieść się polityczno – medialna machina propagandowa. Nawet ludzie skrajnie odporni na wiedzę chyba już zdążyli zauważyć, że Petru został wymyślony, jako Kukiz dla wyborców Platformy, którym obrzydły manewry flagowego okrętu „Środowiska”. 

Tak to sobie macherzy naszych losów wymyślili, gdy zrozumieli, że tym razem nie uda się wygrać wyborów parlamentarnych. Przeto pracowicie dodają do topniejących notowań Platformy i wątpliwych pięciu procent PSL–u, właśnie tego Petru, a jeśli nadal brakuje, także chłopców od Millera i Palikota. W tej układance bankowy prostaczek zajmuje kluczową pozycję i stąd bierze się masowe zakłamywanie rzeczywistości przez sondażownie oraz nachalna nad wyraz reprezentacja Petru w zawłaszczonych przez „Środowisko” mediach.

Z tego samego powodu na ciepłe słowo i wsparcie nie może liczyć drugi lewacki wymysł, czyli partia „Razem”. Po pierwsze to coś, wymyśliło się samo, co jest niedopuszczalne po ciemnej stronie mocy, a po drugie, w jakimś stopniu może osłabić wynik potencjalnego koalicjanta antypisowskiej szajki. I nic temu „Razem” nie pomoże, że jest ziszczeniem medialnych nawoływań do odnowy sceny politycznej, że oddolny, że sparytetowany, że zsuwakowany i w radykalnym stopniu nasycony idiotyzmem. Teoretycznie pieszczoszek a praktycznie kula u nogi.

Choć wszystkie te tajne strategie i codzienne gry taktyczne są wymyślane gdzieś za grubymi kotarami przez ludzi o których lud pospolicie miewa, że mają głowy, jak cebry, śmieszy chciejstwo i wątpliwa jakość przesłanek na jakich są oparte.

Po pierwsze „Środowisko” popełnia grzech nad grzechy, wierząc we własną propagandę, nakręcając ją w zblatowanych mediach, by potem samemu się nią żywić w wystąpieniach wystawianych przez siebie polityków.

Po drugie, zdaje się nie zauważać, że wszystkie te pomocnicze byty w najlepszym przypadku znajdują się na granicy progu wyborczego i równie dobrze można przyjąć, że żaden z nich nie znajdzie się w przyszłym sejmie.

I tu wracamy do pana Petru. Otóż momentem, gdy zarządzający tą ściemą zorientują się, że najważniejsza w świecie platforma wiertnicza nie natrafiła na dostatecznie zasobne złoże ludzkiej naiwności będzie dniem, gdy ten pan w najlepszym dla siebie przypadku zniknie z mediów i będzie mógł sobie pokrzyczeć w darmowych audycjach wyborczych. W najlepszym, co podkreślam, przypadku, bo może też błyskawicznie i zgodnie z duchem chwili zostać zdyskredytowany, ośmieszony i rozjechany na miazgę.
Co ciekawe, cała ta skomplikowana kombinacja dowodzi słabości, nie siły „Środowiska” Pomimo jawnej stronniczości i zakłamania mediów, dziwacznych wygibasów CBOS-ów tego świata, rządu, świądu i Bóg wie czego oni tam jeszcze nie mają, ich wpływ na polityczną rzeczywistość topnieje z dnia na dzień. Nie da się walczyć o zwycięstwo wyborcze powielając w nieskończoność stare chwyty, bo nawet chwyt na nowego Kukiza już zdążył się zestarzeć.

Prawda jest taka, że prędzej lewackie „Razem” zostanie na dłużej (hi hi ) razem z nami, niż marionetka Petru, która nakryje się nogami, pociągnięta za sobą przez padającego  w niebyt ponurego lalkarza.


czwartek, 24 września 2015

Obłęd rządu, nie narodu!

Osobliwe emocje muszą targać ludźmi, którzy pokładali wiarę w instytucje europejskie. Mnie to nie dotyczy, a mimo to nie czuję się komfortowo, widząc skalę niekompetencji, idiotyzmu oraz inercji, która przebiła się zza gładkiej nowomowy w kółko powtarzanych formułek. To samo, identycznie to samo dotyczy rządów państw europejskich, wśród których stara się brylować głupotą rząd pani Kopacz.
Aby Europejczycy w swej masie dowiedzieli się, kto nimi rządzi, konieczna była ludzka fala zalewająca nasz skromny kontynent. Gdyby, tak jak dotychczas, strumień płynął dziesiątkami tysięcy rocznie, wiele lat zeszłoby na marne, nim ludzie zorientowaliby się, na jak nieprzyjemnym zakręcie historii przyszło im żyć. Ogłupienie medialne zaszło bowiem tak daleko, że współczesny człowiek, niczym dzikus sprzed kilkunastu tysięcy lat, aby uwierzyć w nadchodzące zagrożenie, musi osobiście dostać w łeb. Można przyjąć, że ten ludzki potop spadł nam po prostu z nieba, dając ostatnią szansę na właściwą reakcję obronną.
Obecnie, doskonale widać nieuzbrojonym w lornetkę okiem, że rządzą nami tchórzliwi, zakręceni skrajnie lewacką ideologią durnie, którzy do końca będą wspierani przez medialną bandyterkę w walce z własnymi narodami, z łaski których opływają w dostatki i przywileje. Koniec tego szaleństwa, a piszę to z całkiem niepublicystyczną rozpaczą, nastąpi w dniu, gdy niemiecka policja otworzy ogień do własnych obywateli, w obronie urojeń klasy rządzącej.
Albowiem od czasu, gdy zachodnia lewica malowała przed społeczeństwami Zachodu zalety sowieckiego raju, pod światłym przywództwem „Ziutka Słoneczko” nie było chyba większego rozdźwięku pomiędzy kreowaną przez elity fikcją a rzeczywistością. Tyle tylko, że przeciętny Francuz nie mógł dopić kawy, odłożyć gazety i zaraz za rogiem zaznać dobrodziejstw, jakie spadają na budowniczych kanału Białomorskiego, a teraz, jak najbardziej może dostać w mordę od wzmożonego moralnie wyznawcy Mahometa. Potem może iść z opuchniętą mordą do domu, włączyć telewizor i wysłuchać pogadanki o walorach multikulturowości, pocieszając się, że z pewnością obił mu mordę lekarz, albo chociaż specjalista od IT.
Lewackie bujdy właśnie idą w kąt. Ci, którzy polegiwali na poduszkach własnego idealizmu, wsłuchani w szemrzący głosik bajarza, właśnie przecierają chabrowe oczęta i zaczynają kręcić się niespokojnie. Społeczna tresura przestaje działać także w Polsce, gdzie na razie problem o którym piszę jest tylko teoretyczny! Nie, jak chcą zakłamane media „przede wszystkim w Polsce” ale właśnie „także w Polsce” Rezonans wydarzeń na południu i zachodzie Europy jest u nas tak znaczący, że, co przyznają nawet skrajnie propagandziści, znacząco wpłynie na wynik październikowych wyborów, choć to nie nasze, tak chwalebnie wyremontowane wielkomiejskie dworce są akurat dewastowane przez bandy lekarzy i specjalistów od IT.
Oto nasi władcy stanęli nagle przed oczekującym ochrony ludem w całej krasie swej nagości. Dobrze chociaż, że są do tego stopnia mali, dzięki szczegóły anatomiczne są niedostrzegalne, nie powodując zgorszenia najmłodszych.
To głupi, mali, próżni ludzie, nawet nie potrafiący prawidłowo zdefiniować zagrożenia, a co tu mówić o podejmowaniu jakichkolwiek działań. Jeśli jeszcze ktoś, kto nie czerpie bezpośrednich profitów z rządów PO/PSL  pokłada w nich nadzieję na przyszłość i ma zamiar głosować na jedną z tych partii, sam wyklucza się z grona ludzi rozumnych.
Nie będzie później tłumaczeń, że nie wiedzieliśmy, że skąd niby mieliśmy wiedzieć? Przecież wystarczy przestać na chwilę patrzeć przez pryzmat zakłamanych, reżyserowanych przez politycznych macherów widowisk, zwanych dla niepoznaki serwisami informacyjnymi, by zobaczyć skalę umysłowego zniewolenia tych tchórzliwych cwaniaków.
Europa trzęsie się w posadach, dosłownie w przeddzień zmian o nieobliczalnych skutkach. Kto żyw chowa do lamusa, sztandary dawnych uprzedzeń i złości wymierzonych we własne, zawsze niedoskonałe społeczeństwa. Świat, jaki znamy właśnie się rozpada. Sentymentalizm i naiwność przestaje być skuteczną tarczą wobec wyzwań, przed jakimi za chwilę staniemy, jako Polacy, czy jak kto woli, Europejczycy.
Już nie pamiętacie smaku jaja zniesionego przez Republikę Weimarską?
I w tym wszystkim, przy dziwacznych kombinacjach USA, zamieszaniu, nie tylko na giełdach, w Azji, niekończącym się konflikcie za naszą wschodnią granicą, rządzący Polską za największe zagrożenie, za jedynego prawdziwego wroga, mają konkurencyjną partię polityczną, Prawo i Sprawiedliwość. Całą politykę, wszystkie podejmowane przez siebie działania odnoszą do PiS, czynią przez PiS. Przez PiS skomlą o szansę na kolejną kadencję.
Ludzie kochani, jeśli to nie jest obłęd, to co nim jest?