środa, 4 stycznia 2012

O tym, jak KaZeta w kuchni trzymałam

Dziś odwiedził nas KaZet, a ja jak typowa wielkopolanka trzymałam go w kuchni. To była bardzo miła mi i Jackowi wizyta, ale ja wstyd się przyznać, nie pomyślałam, żeby go na "pokoje" zaprosić, bo akurat były godziny, które ja najczęściej w kuchni spędzam.

Mimo tego przynajmniej ja bardzo miło spędziłam czas, gadając pewnie jak najęta, choć nie należę do bab, którym się buzia nie zamyka. Widać, że to iż nie widziałam się z KaZetami trzy lata nie jest ważne, bo nadajemy na tych samych falach.;)



Wybacz mi KaZet. I teraz już niestety internetowe uściski dla RenKi.;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz