czwartek, 2 kwietnia 2020

Pandemia 2020. Prawda czasu, prawda ekranu


Ambasador Polski w Polsce

Szkoda, że nie mamy ambasadora Polski w Polsce, bo trzeba było aż ambasadora Włoch, by zawstydzić szmaciarzy z Wyborczej. A przecież tytuł z abonowanego przez Italiańców newslettera obwieszczający, że Włosi to naród osłów, to nic takiego wobec codziennych wypocin obwiesiów od Michnika o Polakach. Osły to wszak komplement przy zbrodniarzach, kłamcach, prymitywnych chamach, ciemnocie, przekupnych zakłamańcach i podobnych określeniach, których codziennie tam pełno. Przyzwyczailiśmy się i truciznę produkowaną przez to tałatajstwo mamy za emanacje wolności słowa. Agora jest nie do ruszenia, to znaczy była, bo przyszła pandemia i zamknęła jej kina, z których żyje. Nie ma bowiem na świecie, na białym, rzeczy i spraw absolutnie koniecznych ani absolutnie zbędnych.

Burza na morzu, pierwszy odezwie się bałwan

Bez względu na to, co osobiście sądzę o pandemii, polskim rządzie i jego obecnych poczynaniach, a także o jakości wykonywania zadań przez podległe mu służby, wszystko co mogę zrobić jako człowiek i obywatel, to im się podporządkować. Kto szumi i wznieca niepokój przegra. Teraz też dla wyobrażonego politycznego zysku wychodzą różni tacy i wrzeszczą, ale ich głos to nie więcej niż pisk myszy, która wpadła do blaszanej beczki. Taki też ich okrzyków rezonans. Burza, żaglowiec kładzie się na ryczących falach, załoga walczy o oddech rolując żagle, siekierami tnąc liny, a wtedy z kabin i spod pokładu wyłażą pasażerowie i dalejże dogadywać, a to, że za szybko, a to za wolno i dlaczego, albo dopytywać o najbliższy ląd, a łapać marynarzy za rękawy, a zaglądać w oczy… Każdy wie, że w takiej sytuacji stosunkowo łatwo dostać w ryj, czego z całego serca wielu dzisiejszym mądralom życzę.

Prawda czasu, prawda ekranu

Mógłbym się w zasadzie powygłupiać, bo jako chory od pięciu lat, do tego jestem na chorobowym do końca weekendu. Dwa, że się tak wyrażę, grzyby w barszczu. Mógłbym się powygłupiać, ale u nas prawie wszystko jest świętością i wygłupianie się grozi ostracyzmem a nawet grubszymi nieprzyjemnościami. No, może poza religią chrześcijańską, a katolicyzmem w szczególności. Z tego można, ale z kolei nie widzę powodu. Mamy na przykład świecką piosenkę o wierzbach płaczących i tam stoi, że śmierć kosi niby łan, a my nie znamy co to lęk. Wystarczy lęk zamienić na seks i mamy dość makabryczną pieśń prawiczków. Zaraz by było, że naśmiewanie się ze śmierci dziewiczej młodych bohaterów i takie tam, że w sumie bluźnierstwo. To taki przykład. Więcej nie będzie. Wczoraj, jako człowiek nie oglądający telewizji zrobiłem sobie rajd po programach informacyjnych. I było to doskonałe przeżycie, ponieważ natrafiłem na moment, gdy TVP, TVN24 i Polsat jednocześnie prowadziły transmisje z pustych ulic. Stała panienka albo panicz na tle opustoszałej niczym sportowe redakcje ulicy i relacjonowała, że ulica jest opustoszała. W TVN 24 zepsuł obraz facet pociskający w tle na rowerze. Pędził jak złe, ale poza tym chyba pierwszy raz te stacje były zgodne, a i widoczek potwierdzał słowa odważnych dziennikarzy. Prawda czasu, prawda ekranu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz