sobota, 20 sierpnia 2011

Zaremba o kryzysie prasy. Ratujmy prasę!

Piotr Zaremba narzeka w dzisiejszej Rzepie na możliwy upadek płatnej prasy papierowej. Jak to zwykle z intelektualistami bywa, gdy mowa o mediach i ich starciu z twórczością internetową stawia tak zwane “media tradycyjne” w opozycji do blogosfery i portali internetowych. Błąd.

Że brak formuły pozwalającej na pogodzenie zarabiania pieniędzy z misją informacyjną i publicystyczną, będącą dotychczas domeną prasy.
Że rynek reklamy raczy się kurczyć.
Że jest źle.

Pan Piotr ma rację, ale jest to racja starodawnego futurysty obliczającego możliwą wielkość miasta na podstawie ilości stajen dla koni, koniecznych do transportu towarów itp. Wszyscy to znamy.

Do zwykłych czytelników, a także nielicznych intelektualistów raczących czytać wypociny blogerów, najskuteczniej trafia prostacka argumentacja “na przykładzie”

W “erze przedinternetowej” co w moim przypadku oznacza, przed 2005 rokiem, nosiłem codziennie do domu papier służący do czytania. Codziennie przynajmniej jeden dziennik, gazetę sportową, a na weekend dwa lub trzy tygodniki, co oznacza, że miesięcznie wspierałem branże sumą oscylującą wokół 200 złotych.

Obecnie kupuję, no chyba, że wyruszam w podróż, piątkową i sobotnią Rzepę i poniedziałkowy “UważamRze” przy czym piątkową Rzepę głównie dla programu TV. Daje to, licząc miesiąc jako 4 tygodnie - pięćdziesiąt złotych, czyli za 150 złotych mniej.

Odpadła warstwa informacyjna. Kto przytomny płaci za wczorajszą informację? Za opis meczu, który oglądał 12 godzin wcześniej? Za streszczenie przemówienia premiera, skoro nie tylko obejrzałem i wysłuchałem go w necie, ale zdążyłem poznać kilka analizujących je tekstów?

Okazało się, że nie są atrakcyjne finansowodla wydawców, internetowe strony gazet, z możliwością wykupu ukrytych treści.
Pierwszą rzeczą jest nośnik. By kupić dzisiejszą Rzepę musiałem wybrać się do kiosku na kilometrową wyprawę. Siedzę w firmie i mogę sobie poczytać tekst Zaremby.

Chcecie grać/istnieć na rynku - Musicie Szanowni zainwestować w nowoczesne nośniki i rozprowadzać je w stylu podobnym do tego, jaki prezentują operatorzy telefonii komórkowej.

Powiedzmy, tablet za złotówę, powiązany z abonamentem miesięcznym, lub na przy wyższej cenie urządzenia, na kartę, gdzie w cenę będą wliczone wszystkie, podane w całości numery Rzepy i UważamRrze + dostęp do archiwum + serwis z informacjami online ze świata polityki, giełd, cen surowców itd.

Przy okazji możliwość taniego ściągnięcia książek waszych autorów, jakieś blogi, a wszystko jednocześnie udostępnione na komputerze abonenta. Oczywiście możliwość ściągania książek czy gazet lub czasopism konkurencji.

Dlaczego tablet ? Czy nie wystarcza kompek czy laptop? Nie, choćby dlatego, że gazetę, pan Jacek lubi czytać w łóżku, na kanapie, w autobusie, pociągu, w parku, wtranżalając sałatkę, na kocyku pod ulubionym orzechem, że bytności w łazience, przez przyzwoitość nie wspomnę.

Naprawdę nie muszę trzymać w łapach papierowej gazety ( co lubię ) i z musu zgodzę się chętnie na generowany elektronicznie szelest przekładanej karty wirtualnego papieru, ale nie mam zamiaru kompać sie z laptopem czy pecetem.

Sto zyli miesięcznie to za mało?
Mam nadzieję, że jak się bliżej przyjrzeć, wystarczyłoby pewnie 70, jeśli weźmie się pod uwagę marże dystrybutorów papierowej prasy, sprzedawców, koszt druku, zwrotów już wyprodukowanego numeru.

Reszta jest rynkiem i technologicznym rozwojem i nie ma nad czym rozpaczać wzorem starodawnych przeciwników nowinkarza Gutenberga.

1 komentarz: