wtorek, 11 września 2012

Korwin Mikke. Wróg publiczny i tarcza rządzących

Najcenniejsze dla współczesnych mediów są tematy na które każdy dureń może się swobodnie wypowiedzieć. Doskonałą ilustracją powyższej tezy jest szum stworzony wokół tekstu napisanego na blogu przez Janusza Korwin - Mikke. Podkreślam, że mamy do czynienia z publicystycznym tekstem nieliczącego się w stawce wyborczej polityka. Jednoprocentowego.

Aby dyskutować z autorem opublikowanego na blogu tekstu, wystarczy tekst na tymże blogu skomentować. I tak się zwykle dzieje, także w przypadku tekstów Pana Janusza, który nie szczędzi swym czytelnikom wpisów obrazoburczych, łamiących przyjęte współcześnie konwencje poprawności politycznej.

Dlaczego tym razem podniesiono takie larum?

Ano dlatego, by dziennikarska i komentatorska tłuszcza mogła poczuć się nieco lepiej po przykrej konfrontacji poprawnego ględzenia z rzeczywistością.
Z rzeczywistością, w której rządzący politycy kompletnie zlekceważyli niepełnosprawnych sportowców.

Przecież to nie JKM nie dał satysfakcji tym dzielnym ludziom nie biorąc udziału w ich pożegnaniu przed wylotem do Wielkiej Brytanii a pani Mucha, reprezentująca absurdalne ministerstwo sportu, jak by nie patrzeć, członek Jaśnie Oświeconego Rządu.

To nie JKM zarządza TVP i nie JKM nie postarał się choćby o dwugodzinny skrót najważniejszych wydarzeń paraolimpiady, przynajmniej tych z udziałem reprezentantów Polski.

Korwin ma dobre prawo krytykować i nie oglądać, a nawet nie oglądając krytykować. Ma dobre prawo bredzić, wypisywać androny, mylić paraolimpiadę z olimpiadami specjalnymi.

Co to kogo obchodzi, poza czytelnikami jego bloga?

Większość ludzi nie oglądała zwyczajnych Igrzysk, a znam takich, co ich uczestników nazywają brojlerami chodowanymi nie wiedzieć czemu ze środków publicznych. Tyle tylko, że jaśnie oświeceni politycy, jakoś znaleźli czas by ogrzać się przy cudzej sławie, jak się po fakcie okazało, przeważnie potencjalnej.

Przy odrobinie złej woli można sensownie zarzucić Korwinowi, że sam, z własnej nieprzymuszonej woli stał się piorunochronem dla rządzących, w zamian za co stał się człowiekiem tygodnia.

Przecież wszyscy wiedzą, że najwazniejsze jest to, by mówiono. Mogą to być obelgi, byle dużo i odpowiednio nagłośnione. To, że przywołani na wstępie durnie, wyzywając JKM od idiotów, chamów i faszystów poczuli się lepiej, stanowi tylko wartość dodaną tej żałosnej, medialnej imprezy.

Janusz Korwin Mikke nie jest kłopotem dla uprawiających sport ludzi niepełnosprawnych. To nie z jego gardła muszą wyciągać każdy grosz na rehabilitacje, sprzęt czy możliwość treningów.

Korwin jest kłopotem dla ludzi, których wciągnął do swojej nowej partii politycznej. On się puszy w telewizji, oni zbiorą realne bęcki.

Zapewniam wszystkich, że JKM nie jest idiotą. Takich ludzi nazywam raczej grubymi cwaniakami. Jego UPR była czymś w rodzaju przedszkola dla przyszłych polityków. Gdyby dzisiaj zebrać wszystkich posłów, którzy zaczynali swą polityczną karierę w Unii, ciekawym, które miejsce pod względem liczebności, klub byłych członków UPR zajmowałby w naszym sejmie?

Na pewno byłby to klub jak się patrzy. Mógłby to ktoś policzyć!

Dzisiaj rola Korwina jest mniejsza. Przedszkolem polityki są synekturki asystentów posłów krajowych i europejskich. Właśnie przeczytałem, że Konsulem RP ma zostać młodzieniec, który kwalifikacje zdobył jako asystent pana Nitrasa. Nitrasa!!! O rany!
Na boku dodam, że "kruszywo" Nitras też należał do UPR

No dobra. Paraolimpiada się skończyła, Korwin za chwilę i na chwilę zniknie z mediów. Pozostaje pole. Pole do popisu dla polityków i mediów wrzeszczących o podłości Korwina.

Niepełnosprawni sportowcy wrócili z Londynu, a przypominam, że są jeszcze Olimiady Specjalne – Nie mylić z paraolimpiadami!

Zrobicie coś, mili moi, czy Korwin zrobił za was wszystko co trzeba?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz