piątek, 23 października 2015

Wybory 2015. Radość dobrych, smutek złych

PiS – Dobra kampania. Narzekanie na monotonię, ciągłe powtarzanie kilku haseł wyborczych jest marudzeniem ludzi, którzy w ponadprzeciętny sposób interesują się polityką. Wystawienie Beaty Szydło, będące kontynuacją zakończonej sukcesem kampanii Andrzeja Dudy okazało się strzałem w dziesiątkę, podobnie jak późne, ale energiczne wkroczenia na scenę Jarosława Kaczyńskiego. Zwróćcie uwagę, że w ciągu kilku miesięcy PiS – owi udało się wykreować dwóch nowych liderów. Andrzej Duda, jako prezydent jest emanacją jeszcze nie do końca rozpoznanych przez opinię publiczną własnych, salonowych aspiracji oraz znakomitą reklamą możliwości kadrowych Prawa i Sprawiedliwości. Beata Szydło nie musi dzięki niemu być śliczna, elokwentna, błyskotliwa czy charyzmatyczna. Przytyki kierowane z tych pozycji trafiają w próżnię, ponieważ w tercecie liderów jest postrzegana, jako solidna i pracowita. Tego ostatniego nawet zawzięci wrogowie PiS nie potrafią jej w żaden sposób skutecznie odebrać. Moja prognoza 37-40%.

PO – Porażka pod każdym względem. Kampania niespójna, praktycznie pozbawiona pozytywnego przekazu, zastąpionego nachalnym, nużącym w swej przewidywalności atakiem na PiS. Kryzys intelektualny rządzącej od ośmiu lat formacji był tym razem aż nadto widoczny. Próba przeniesienia własnych lęków i dziwactw na społeczeństwo nie mogła się powieść, ponieważ przepaść pomiędzy deklaracjami a rzeczywistością okazała się zbyt szeroka, by przeskoczył ją najgorliwszy nawet fantasta. Do tego fatalna Ewa Kopacz, której jedynym atutem, jak się wydawało, było jej najbliższe otoczenie, składające się z wyjątkowych już osłów. Jeśli zamysłem było, by pani premier błyszczała na ich tle, gratuluję pomysłu. Podobnie, jak w kampanii prezydenckiej pomoc mediów głównego nurtu okazała się przeciwskuteczna. Nie do uwierzenia, ale wszystkie środowiska wewnętrzne i zewnętrzne pracujące dla Platformy Obywatelskiej były kolejny raz skażone istnym horrendum, jakim w polityce jest wiara we własną propagandę. Aż dziwnie było patrzeć na ten tłum maszerujący ze śpiewem na ustach ku oczywistej klęsce. Taką będzie wynik w granicach 19 – 22%.

ZL – Po wystawieniu Magdaleny Ogórek kolejny wygłup gasnącego politycznie Leszka Millera. Zamiast zagrać na przetrwanie, kontentując się komuszkowymi sześcioma procentami, SLD nie wiedzieć czemu wzięło ślub ze zwłokami Ruchu Palikota. Zupełnie zlekceważono fakt, że pani Nowacka była całkiem niedawno twarzą kampanii mędrca z Biłgoraja, co pozwoliło uzyskać  mu całe 1,42% głosów. Informuję liderów lewicy, że programy, takie jak „Woronicza 17” czy „Kawa na ławę” to żaden zasięg promocyjny, a i tam jedyną gwiazdą lewicy bywa pan Czarzasty. Nie jest przypadkiem, że w ostatnich dniach, zza pleców liderki wychynął Leszek Miller. Pewnie po to, by przypomnieć, co bardziej sklerotycznym komuszkom, co to jest ten cały Zlew. Samobójcze podniesienie progu skończy się wielkim płaczem i wynikiem w granicach 7,5%.

Kukiz15 – Pogłoski o jego politycznej śmierci okazały się mocno przesadzone. Podobnie, jak narzekanie, że tracąc czas na niejasne wewnętrzne rozgrywki z tygodnia na tydzień traci poparcie.  Na to, że utrzyma je na poziomie dwudziestu procent nie miał żadnych szans i chętnie wierzę, że sam to rozumiał.  Jest jednak oczywiste, że przynajmniej jedna trzecia ludzi, którzy zainwestowali swoje emocje w poparcie pana Pawła w wyborach prezydenckich, pozostanie mu wierna. Mam poważne problemy, by oszacować jego szanse, ale myślę, że osiągnie podobny wynik jak Zjednoczona Lewica. Tyle tylko, że w jego przypadku będzie to powodem do świętowania. Kukiz – 7,5- 8,5%.

KORWIN – Kolejna po Prawie i Sprawiedliwości partia, której udało się wykreowanie drugiego, co najmniej równorzędnego lidera. To, oraz fala imigracyjna zalewająca Europę w oczywisty sposób działają na korzyść KORWIN-y. To drugie może okazać się bardzo znaczącym wzmocnieniem, ponieważ jest to jedyne ugrupowanie, które może jasno, bez owijania w bawełnę głosić popularne w społeczeństwie poglądy, ze zrozumiałych względów zbyt radykalne dla PiS. Sądzę, że nie jest to odpowiednio docenione w dotychczasowych badaniach opinii publicznej, podobnie jak fakt, że poparcie dla Korwina jest wyjątkowo równomiernie rozłożone na terenie Polski. Aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć na strony PKW. Prognozuję wynik na poziomie 8-9%.

Nowoczesna – Ewidentnie liczono na powtórzenie „efektu Kukiza” ale przeliczono się znacznie. Formacja, która miała być uzupełnieniem gasnącej PO, jak najbardziej odciągnęła część wyborców od tej partii, ale wokół siebie  nie wytworzyła fali wystarczającego zainteresowania. Czy to wina drętwego, niesympatycznego lidera, czy podejrzeń o nieszczerość deklaracji politycznych, nie będę rozstrzygał. Sama idea była dobra, choć nieco przekombinowana. Istnieje całkiem realny elektorat, który nazwę tutaj nieco umownie „specjalistami”  Szuka swojego przedstawiciela, odkąd PO skierowała się w lewą stronę. Tych ludzi nie obchodzą takie czy owakie idee, a własny interes. Wysoko opłacani pracownicy korporacji, bankowcy średniego szczebla i temu podobni. Kłopot w tym, że tych ludzi jest zbyt mało, by odnieść dzięki ich głosom sukces, a próba rozszerzenia elektoratu wypadła dziwnie mało przekonująco. Projekt Petru pewnie trafi do lamusa. Może 4,5 – 5,5%.
PSL – Partia dryfująca od „partii dla każdego” w kierunku „partii dla nikogo” Z całą starannością, także w czasie kampanii, potwierdziła wszystkie negatywne opinie na swój temat. Odkąd przegrała wieś do Prawa i Sprawiedliwości , w zasadzie nie jest już potrzebna. Postrzegana, jako przydupas żyjący z konfitur władzy. Prowadzona przez  odstręczających  liderów w rodzaju Sawickiego czy Piechocińskiego, ku mojemu ukontentowaniu śmiało kieruje się w stronę 4%.

Razem  - Wystąpieniem jednego z liderów pogrążyła ostatecznie ZL. Później zgoła niepotrzebnie jej przedstawiciele zaczęli objazd mediów, osłabiając pierwsze, nieco naiwne wrażenie świerzości. Życzę im jak najlepiej, jako lewakom, ponieważ mogą stać się kolcem w tyłku dla udających lewicowość tłuścioszków. 2% będzie niezłym kapitałem na przyszłość, o ile ZL nie wejdzie do sejmu, a Razem nie da się zblatować przegranym komuszkom.

Frekwencja – Powyższe prognozy mają jakiś tam sens dla poziomu 42-45% Chyba zwróciliście uwagę, że ze strony mediów brak tradycyjnego pro frekwencyjnego wzmożenia. Sądzę, że wynika to z faktu, że tym razem trzeba być wyjątkowym marudą, by nie mieć na kogo głosować. Odpada też tradycyjny argument o marnowaniu głosu, ponieważ wszyscy, tak zwani „mniejsi kandydaci” mają realne szanse wejść do Parlamentu. Nie można nawet całkowicie skreślać lewaków z Razem, co już jest prawdziwą sensacją. A wzrost frekwencji o każdy kolejny procent będzie manną z nieba dla wszystkich pretendujących ugrupowań poza PSL i ZL, które nie mają żadnych szans na pozyskanie nowych wyborców. Jeśli chodzi o PiS i PO, na wzroście frekwencji zyska tylko PiS, podczas gdy PO zjedzie poniżej 20% czego jej z całego serca życzę, nie siląc się na udawany obiektywizm.

Nikogo nie muszę przekonywać, że będzie ciekawie. Czeka nas najdłuższa cisza wyborcza, a po ogłoszeniu wyników... radość dobrych, smutek złych i wielkie zgrzytanie zębów tych najgorszych.


1 komentarz:

  1. Bardzo fajna analiza - zgrabnie napisana, inteligentna, ze znajomością faktów. Nie całkiem się oczywiście sprawdziło, no ale ja sam np. nawet nie próbowałem przewidywać wyników, więc kamieniem nie rzucę. ;-)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń