wtorek, 17 października 2017

PiS podskakuje, czyli po rozum do głowy

PiS niepotrzebnie podskakuje. Społeczeństwo stanowe istnieje i nie odpuści, póki jego przywileje nie zostaną ostatecznie usankcjonowane i zaopatrzone w dyndające pieczęcie z orłem. Tym razem, system jest oderwany od ziemi, ale niewiele zmieniają jego kosmiczne wręcz afiliacje. Wbrew pozorom jest na tyle trwały i posadowiony nie tylko w dobrach doczesnych, ale i w świadomości ogółu, że rząd tak zwanej „dobrej zmiany” zdaje się przy nim czym przejściowym, bez mała chimerycznym. Przy czym należy, dla uczciwości, zaznaczyć, że występuje tu pewna dwoistość, charakterystyczna dla współcześnie rozumianej demokracji.

PiS przyjmując rolę reprezentanta stanów niższych i średnich, naraził się w oczywisty sposób nowomodnie rozumianej szlachcie i arystokracji. Nowomodność w tym, że współcześnie spożywane i oczekiwane przywileje, nie mają oparcia ni w krwi, ni w ziemi, ni nawet w jakiejś ogólnie sformułowanej teorii, a w prostackim: Tak jest i tak ma być. Stany wyższe są oczywiście zbyt liczne, by zadowalająco zaspokoić jej apetyty, ale dla arystokracji starczyć musi. Jednocześnie, ich liczebność jest zbyt mała, by zagwarantować przywołane w pierwszym akapicie zawieszenie na umowie oficjalnych pieczęci. W tym problem. Im silniejszy nacisk elit, tym mniejsze szanse wyborcze ich reprezentantów.

PiS nie jest, patrząc z drugiej strony, wcale beneficjentem tej sytuacji, choćby dlatego, że stany wyższe są zorganizowane, a niższe wcale, przez co Polska sprawia osobliwe wrażenie twierdzy oblężonej od środka. Z każdym przybywającym obecnie rządzącym procentem poparcia, rośnie niezadowolenie z działań rządu i protesty stają się gwałtowniejsze. Strach pomyśleć, co będzie, gdy poparcie przekroczy pięćdziesiąt procent. Takie zależności widać gołym okiem i nie trzeba przesadnej bystrości, by je dostrzec. Sytuacja wynikła z takiego stanu spraw jest niebezpiecznie podatna na prowokacje i w ciągu przewidywalnych zdarzeń, może doprowadzić do naprawdę poważnych zaburzeń.

PiS w pewnym sensie jest zakładnikiem używanego przez siebie języka, w którym roi się od pro obywatelskich przymiotników. Nie przypadkiem banda cynicznych łobuzów nazwała się ‘obywatelami”. Zwróćcie uwagę, że w obecnie przyjętej nomenklaturze, status obywatelski nabywa się jedynie działając w grupie, choćby była to jeno grupa zawodowa. Tu powtórzę, że stany wyższe mają swoją hierarchię. Stabilną, opartą na koneksjach rodzinnych i zależnościach zawodowych, a stany  niższe, szamoczące się w walce o codzienny byt, oczywiście nie. Jak zawsze są tylko plebsem. I niech nie zmyli cię miły czytelniku fakt, że masz firmę, milionowe przychody, zatrudniasz ludzi i mieszkasz w pałacu. Nadal jesteś plebejuszem, którego rola jest o tyle istotna, że płaconymi przez siebie podatkami, zaspokajasz aspiracje stanów wyższych.

PiS raduje się wzrostem gospodarczym. Z mojej perspektywy, z perspektywy plebejusza, słusznie, ale tak naprawdę, to tylko pretekst do zacierania rąk przez klasy o tyle ode mnie wyższe, że nawet nie wiem, gdzie sufit, po którym raczą stąpać. Na dodatek mam wrażenie, że myślą przewodnią jest uszlachetnienie stanów wyższych poprzez narzuconą im kooptację ludzi własnego chowu i ugłaskiwanie konfliktów na tym tle. Zupełnie jakby rządzący zdawali sobie sprawę z ulotności własnej władzy i tryumfów. To prosta droga do zaburzeń społecznych. Półśrodki i cwaniactwo bowiem, zawsze prowadzą do tragedii.

Konieczne są zmiany strukturalne od fundamentów po strych. Odpowiedź na taką potrzebę jest na razie taka, że potrzeba po temu większości konstytucyjnej. Stawiam dolary, których nie mam, przeciwko orzechom, których mam w nadmiarze, że nawet sześćdziesięciu procentowy tryumf wyborczy, takich zmian nie zagwarantuje, ponieważ opór stanów wyższych będzie tak gwałtowny i widoczny, że politycy nie zaryzykują starcia. Dochodzi tu aspekt zmęczenia materiału, ponieważ nie sposób bez odbijającego się na determinacji zmęczenie toczyć niekończącej się walki. My, plebejusze, w walce nie pomożemy, ponieważ tak zostaliśmy wytresowani przez życie. No, chyba, że pójdziemy po rozum do głowy, ale ostrzegam, że to daleka i niełatwa droga.


1 komentarz:

  1. Dobry tekst i trudno nie traktować go poważnie.
    Ten system widać wszędzie. Urzędnicy, samorządowcy, artyści, grupy zawodowe... wszyscy święcie przekonani o wyższości nad "zwykłym człowiekiem".

    Pozdr
    M

    OdpowiedzUsuń