wtorek, 7 sierpnia 2018

Czy Polska jest już państwem kolonialnym?


Ludzie są naprawdę dziwni. Napisze jeden z drugim tekst o tym, że Polacy powinni migiem wracać powiedzmy z Wielkiej Brytanii na Ojczyzny łono, ponieważ zamiast pracować na dobrobyt tamtejszych anglosaskich cwaniaków, lepiej żeby przelewali pot ku chwale Polski. Doda przy okazji, że powinno się im stworzyć jakieś specjalne warunki, ale w to już mniej się wgłębia. Potem je obiad i smaruje tekst o zalewaniu Polski przez tanią siłę roboczą ze wschodu. Mnoży, dodaje, dzieli i najlepsze, że wszystko mu się zgadza w ramach jego patriotycznej roboty.
Rozumiecie? Nasi harują na obczyźnie, a żywioł ze wschodu nas kolonizuje. Wychodzi na to, że jakby się nie odwrócić zawsze mamy pod górę. Na dodatek takie obłędne ględzenie zdobywa poklask, szczególnie gdy autor raczy domieszać do swoich wywodów krwawe łuny przeszłości. Z jednej strony alarm, że wymieramy, z drugiej dziwaczna chęć otorbienia się właśnie w tym wymieraniu. Do tego dochodzą przeciwnicy jego argumentów, którzy diabli wiedzą czemu majaczą o wielonarodowej Rzeczpospolitej. To są wszystko bajki, dosłownie z mchu i paproci, tyle tylko, że niektórzy bajkopisarze biorą rzetelne wynagrodzenie od  sponsorów wcale nie kojarzących z dziecięcymi urojeniami.

Z drugiej, tej naiwniejszej strony mamy pokłosie lat minionych, gdy społeczeństwu podstawiono zniekształcające lustro wykradzione z bankrutującego lunaparku. A w lustrze zamiast człowieka – pokraka, zamiast państwa – pokraka i tyle, że można było się pośmiać, pilnie rozglądając się za drogami ucieczki. Widać, że wielu zasmakowała taka zabawa i choćby przyprawili sobie husarskie skrzydła będą zawsze wyglądali jako chore gołębie, razem ze swoją dziwaczną logiką.
Polska, aby wejść na drogę prawdziwego rozwoju, w swoich obecnych granicach powinna liczyć co najmniej 50 000 000 obywateli. No chyba, że ktoś ma życzenie mieszkać w skansenie przyrodniczo-historycznym. 

Droga do uzyskania takiej populacji nie jest łatwa i prawie niemożliwa do opisania w ramach sensownej futurologii społecznej. ( Jest w ogóle coś takiego?) Ludzie muszą pojąć, że jest to forma ekspansji wobec ludów sąsiednich. Nie zabiera się ziemi, a oraczy. Świat bowiem niepostrzeżenie zmienia priorytety, w pokrętny sposób wracając do bardzo starych porządków.  Nie ma oczywiście mowy o zbrojnych rajdach w celu pozyskania rąk do pracy, ale jak widać można się bez tego obyć.

Bunt przeciwko takim porządkom sprowadza się i jest najbardziej nośny, gdy jego głosiciele opowiadają, że P.T. Ukraińcy czy im podobni pracownicy odbierają Polakom miejsca pracy. Czyli w ramach samoobrony przed obcym żywiołem Polak powinien, gdy zachodzi taka patriotyczna potrzeba zasuwać na dwóch etatach. To może od razu wprowadzić przymus pracy, szczególnie w gałęziach gospodarki, gdzie „rozwydrzonemu” Polakowi nie chce się zginać karku? Takie teorie są zwykle dziełem ludzi, dla których umycie naczyń po obiedzie jest ciężką pracą fizyczną.

Zawsze sądziłem, że pragmatycznym ideałem jest zarabianie pieniędzy bez przesadnego wysiłku, ale widzę, że wielu nadal chętnie odwołuje się do haseł, które można było spotkać rozwieszone w czasach komuny na płotach okalających zakłady pracy. Trochę przesadzam, bo w takiej Anglii propaganda skierowana przeciwko pracowitym innych nacji jest praktycznie bliźniaczo podobna, choć poddani Królowej nigdy w takim stopniu jak my nie zaznali mocy propagandy komunistycznej. Tyle tylko, że tam werbalny atak na przybyszów z europejskiego wschodu, zaspokaja potrzeby emocjonalne, których bezkarnie wyrazić już nie można.

Problemem dla nas nie jest milion czy dwa miliony Ukraińców, a raczej fakt, że na razie bardzo ostrożnie osiedlają się na stałe na naszym terytorium. My bowiem, nie dość, że ich potrzebujemy w celach oczywistych, to przede wszystkim potrzebujemy ich dzieci. To są zresztą procesy rozłożone na dziesięciolecia, ale ich pierwociny oglądamy tu i teraz. Aby rozwijać Polskę potrzebujemy ludzi, technologii, pieniędzy oraz stałego rozwoju infrastruktury. Jeśli zabraknie pierwszego czynnika, sama idea wielkiej, silnej Polski zawali się nam na łeb i pod tymi gruzami sczeźniemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz