czwartek, 13 grudnia 2018

Nasza pechowa 13


Niektórych nadal zadziwia fakt, że w ocenie stanu wojennego polskie społeczeństwo jest podzielone, choć wydawałoby się, że każdy, kto ma serce i wątrobę powinien potępić ten bandycki akt stłamszenia społeczeństwa. Są dwa podstawowe powody:
Oczywistą bujdą jest, że społeczeństwo w tak zwanych „czasach Solidarności” było bardziej zjednoczone niż dzisiaj. Owszem, płaskie pod względem dochodów, ale i wtedy podstawą władzy były szerokie beneficja, na dodatek utrwalone przez dziesięciolecia rządów kacapskich namiestników. Dla nich wszystkich stan wojenny był zbawieniem, a w perspektywie okazał się zbawienny nawet dla ich potomków, przenosząc i potęgując korzyści wynikające z nadanego im przez komunę statusu społecznego do czasów współczesnych.
Po drugie ludzie mają skłonność do tworzenia mitów i nadal wierzą, że Jaruzelski zaprowadził porządek, choć tak naprawdę po 13 grudnia zapanował w Polsce szczery już burdel. Upadek gospodarki oraz rozkład państwa przyspieszył, a z perspektywy władzy jedyną korzyścią było pokazanie społeczeństwu, gdzie jego miejsce. Lęk, który wówczas zaszczepiono nie rozpłynął się w powietrzu do dzisiaj. Choć w wyborach prywatnych bywa różnie, ogólna myśl, że lepiej siedzieć cicho nadal ma zadziwiająco wielu wyznawców, podobnie jak przekonanie o koniecznej podległości wobec sił zewnętrznych wobec Polski.
Swoje zrobiło też przydawanie po 1989 roku czołowym przedstawicielom dawnej Solidarności cech heroicznych, co nie wytrzymało konfrontacji z nową rzeczywistością, rodząc godną Sobakiewicza myśl, że prawdę mówiąc wszyscy świnie. Zresztą, jeśli posłucha się wypowiedzi dawnych opozycjonistów marzących o zaprowadzeniu w Polsce na nowo swoich porządków, najlepiej w przymierzu z resztkami dawnej „komuny” można odnieść wrażenie, że zwalisty bohater powieści Gogola i jego opis rosyjskiej małomiasteczkowej elity jest jak najbardziej aktualny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz