Człowiek
z natury rzeczy jest wielowymiarowy i należy do wielu zbiorów, które w punkcie
centralnym, tam gdzie się przecinają, ukazują jego pełnię. Tymczasem media i
kultura popularna ze wszystkich sił starają się z człowieka zrobić coś w
rodzaju płaskiej wycinanki, którą można przesuwać po osi czasu i wydarzeń. Aby
osiągnąć cel, a mogąc tylko pośrednio ingerować w samoświadomość, pilnie
starają się byśmy tak właśnie postrzegali bliźnich.
Z pomocą spieszą w tym
odczłowieczającym dziele liderzy środowisk, którym ze względu na powodzenie i
zasobność materialną wydaje się, że są poza zasięgiem reperkusji, które mogą
spaść na ludzi, których przewodnikami sami się uczynili. To w sumie problem
typowości, który w wersji literackiej wyśmiewał już Marek Hłasko. I popatrzcie;
socrealizm zaginął, pamięć o panu Marku rozpływa się w niebycie, a typowość ma
się dobrze, a nawet doskonale.
Wszystkie
zabiegi mające na celu odczłowieczenie wynikają z prostego faktu, że człowiek
niechętnie przyjmuje pozę radykała i zmusić go do zachowań radykalnych jest
niezwykle trudno. Z dumą muszę w tym miejscu podkreślić, że szczególnie trudno
zmusić Polaka. Nasi kandydaci na rewolucjonistów wyklinają tę cechę od lat, nie
szczędząc nawet naszych przodków, których kości zdążyły rozsypać się w proch i pył.
Dzięki niej nawet obecna, dość piekielna awantura związana z roszczeniami
środowisk „postępowych” jest tylko dość nużąca w swojej nieudolności oraz
bezsensie.
Aktywiści są bezradni, ponieważ z powodu własnego radykalizmu stoją
z definicji na marginesie społeczeństwa i pozostaje im jedynie klepanie
dyrdymałów o lęku. Na przykład o lęku przed objawieniem światu swojej
seksualnej orientacji. Znaczy się, że homoseksualista, który nie trąbi o swojej
orientacji jest zastraszony społecznie. Nie przyjdzie im oczywiście do głowy,
że ich brat gej może być człowiekiem kulturalnym, który uznaje, że o pewnych
kwestiach nie wypada bajać publicznie. Każdy przecież zna lub znał nużącego
heteroseksualnego typa, który przy każdej okazji daje werbalny upust swoim
seksualnym upodobaniom, co ma podkreślać jego męskość, a podkreśla raczej prymitywizm.
I to ma być ten wzór? Z jednej strony „seksualność to moja prywatna sprawa” ale
z drugiej „hej, popatrzcie na mnie!”
Każdy,
kto ma znajomego homoseksualistę może bardzo łatwo przetestować na sobie, do jakiego
stopnia został już sformatowany. Wystarczy pomyśleć o nim i jeśli nadrzędną
cechą jest jego orientacja seksualna, nie jest dobrze z tobą, albo z nim. Tak
naprawdę w życiu społecznym jest to, a przynajmniej powinna być, kwestia
trzecio czy czwartorzędna. Serdeczność, wiedza, intelekt, zainteresowania… I
tak można wymieniać… Kształtują człowieka towarzysko, a jeśli na plan pierwszy
wystawimy kwestie seksualności, bardzo łatwo osunąć się w godne mediów
szaleństwo.
Na przykład jeśli jesteś fanem futbolu i twój znajomy, który także
ma się za znawcę pieprzy w twojej przytomności od rzeczy na temat piłki
kopanej, jakie ma znaczenie, że jest człowiekiem nieprzesadnie rozmiłowanym w
damskich wdziękach? Przy czym odwrotnie, jeśli on jest pod wpływem
środowiskowej propagandy, może uznać fakt, że przedkładasz powiedzmy Piątka nad
Lewandowskiego za atak na jego gejowskie swobody. To bardzo głupie, prawda?
Bardzo, ale w sferze publicznej mamy to od dawna.
Oto prowokator i pętak
wyniesiony głupotą wyborców na dość wysokie stanowisko urzędnicze, w zasadzie
zajmuje się jedynie prowokowaniem wszystkich dokoła, przy czym jest bardzo prymitywny
i chamski, ale gdy tylko ktoś przywali mu werbalnie w zadowoloną z własnego
idiotyzmu gębę, zaraz wrzeszczy wniebogłosy, że to z powodu jego seksualności.
To też jest bardzo głupie, ale dzieje się na naszych oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz