poniedziałek, 30 maja 2011

Donald Tusk rozserdywsia!

Kilkunastu dziennikarzy i urzędników , dumnych, zziajanych, okrytych potem, a trzeźwych jak sto nieszczęść, weszło do izby. Stanęli przy drzwiach i wyciągając garście pełne zwitków wypisanych mandatów, skserowanych wezwań do prokuratury i wycinków z gazet, zawierających ich artykuły poczęli mówić:

- Przydupasy władzy kłaniają się Peowskiej starszyźnie - tu pokłonili się wszyscy w pas -i proszą, żeby im rabom wiernym, w czasie letnim, wolnym od ligi piłkarskiej dać zezwolenie, szczob z nymi kibolami poihraty, jak z ...

- Wydać im kiboli! -krzyknął redaktor znany z telewizji

- Nie wydawać - niespodziewanie krzyknął Graś. - Niech czekają! Oni kibice, a za pasem euro!
- Na pohybel mu! -ozwały się głosy miłosników Grabarza.

Następnie ucichli wszyscy czekając, co powiedzą bibliotekarze i Schet.

- Elity proszą a nie, to same wezmą - powtórzyli deputaci
Zdawało się, że piłkarscy kibice zgubieni są bez ratunku, gdy wtem Schet pochylił się do ucha Donalda Tuska.

- To twój elektorat -szepnął - Ich ludzie Millera wzięli, oni twoi. Dasz-li ich sobie zabrać? Ich wielu i zorganizowani są, a teraz zupełnie za nic, złotem im nie płacąc, kniaź Kaczyński ich bierze.

- Dawajcie kibiców -wołali coraz groźniej dziennikarze i urzędnicy od zachowania porządku.
Donald Tusk przeciągnął się na swoim siedzeniu i wstał. Twarz zmieniła mu się w jednej chwili, oczy rozszerzyły się jak u żbika, zęby poczęły błyskać. Nagle skoczył jak tygrys przed Przydupasów dopominających się o ostateczne zniszczenie kibiców.

- Precz, capy, psy niewierne! niewolnicy! swynojady! - ryknął chwytając za wygolone podbródki dwóch redaktorów naczelnych i targając nimi z wściekłością. - Precz, pijanice, bydlęta nieczyste! gady plugawe! wy mnie elektorać zabierać przyszli, a ot, ja wam tak!... capy! - To mówiąc, targał teraz za czupryny coraz innych wojowników medialnych, aż mu żel z palców ściekał, na koniec zwaliwszy jednego począł go deptać nogami. - Na twarz, niewolnicy, bo koncesje poodbieram, bo media i urzędy nogami tak zdepczę jak was! z dymami puszczę, ścierwem waszym pokryję!

Obecni, przed chwilą hardzi i pewni swegoi cofali się przerażeni - straszliwy Premier pokazał, co umie.

I dziwna rzecz: Niby premier i jego rząd od pijaru i przychylności mediów zależał! - a jednakże ani jeden głos protestacji nie podniósł się przeciw Tuskowi. Zdawać by się mogło, że sposób, w jaki groźny premier obronił kibiców, był jedynie skuteczny, że trafił od razu do przekonania dziennikarzy i urzędników.
Deputacja dopadła do laptopów i komorek krzycząc jak kto mógł do tłumów wyznawców, urzędników i policjantów że nie będą z kibicami igrały, bo ich Tusk w obronę bierze, a za nadmierną gorliwość wiernym druhom robi kęsim, a do tego Tusk, każe rozserdywsia! „Brody nam podrapał!" - wołali.
W mediach i urzędach też poczęto zaraz powtarzać: „-Donald Tusk -rozserdywsia!" „Rozserdywsia! - wołały żałośnie tłumy -rozserdywsia! rozserdywsia!" - a w kilka chwil jakiś przeraźliwy damski głos jął śpiewać na antenie TokFM:
Hej, hej!
Donald Tusk
Rozserdywsia duże!
Hej, hej,
Donald Tusk
Ne serdysia, druże!

Wnet tysiące głosów powtórzyło : „Hej, hej! Donald Tusk" - i oto powstawała jedna z tych pieśni, które potem, rzekłbyś, wicher roznosił po całej Polsce i trącał nimi struny dusz wylękłych oraz lemingowatych.
inspiracje:
hsogniemimieczem.w.interia.pl/ogniem111.html
oraz:wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9690080,Tusk_wsciekly__Kto_karal_za__Donald_matole__.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz