Podarła kartki, które przed chwilą z takim zapałem studiowała. Darła jej na malutkie kawałki, aż zaczęły się jej sypać z ręki niby naznaczony śnieg.
Po policzkach spływały łzy, ale nie łkała, były to raczej łzy złości, może spowodowane rezygnacją z czegoś, albo całkowitej przemiany?
Co było na tych kilku kartkach?
Co wprawiło ją w taki stan?
Teraz siedział skulona, ale jakby zadowolona z siebie, na dywanie wciąż leżały drobinki papierowego śniegu. Miała półprzymknięte powieki i tusz do rzęs trochę jej się rozmazał tworząc głębokie cienie pod oczami…ale oddychała głęboko jakby z zadowoleniem.
W pokoju obok, a może w następnym mieszkaniu, ktoś włączył telewizor, bo wyraźnie słyszała głos dziennikarki Wiadomości…zacisnęła mocno powieki, jakby w ten sposób mogła się odciąć od nachalnego głosu. Ale głos jakby był wszem ogarniający…wychodził ze ścian, podłogi, a nawet wyraźnie odbijał się echem w filiżance herbaty, aż ta drżała pod ciśnieniem głosu wydobywającego się zewsząd. Drżała skulona na fotelu…
Nie pamiętała jak długo trwała w tej pozycji, była zmarznięta i cała ścierpła…za oknem budził się szary świt.
Spojrzała na dywan, na kawałki papierowej układanki, którą ktoś…a może ona sama próbowała odtworzyć. Było tam kilka słów, które dały się ułożyć…granica…odległość…kłamstwo…lęk.
Cóż mogły oznaczać? Wyrwane z całości…uniosła powieki, zapiekło…to przez niezmyty makijaż, przeszło jej przez myśl.
Podeszła do papierowych puzzli, chwilę patrzyła z zaciekawieniem, potem wzięła zmiotkę i zgarnęła wszystko na śmietniczkę…otworzyła kosz…jak czeluść, gardło świata, tam posypało się to, co pozostało z kartek papieru…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz