Za oknem dziś siarczysty mróz, aż nie chciało mi się z domu wychodzić…widać i na polu ocieplenia klimatycznego PO daje sobie radę.;p
Oczywiście żartuję, ale bardzo nie lubię takiego zimna.
No właśnie, zimno, więc nasz Krzyś trochę się nudził i jak zwykle zasypywał mnie gradem pytań, a jest to dziecko wielce pomysłowe.
Zwłaszcza jak zauważył około jedenastej, że na błękitnym niebie widnieje blady, ale jednak księżyc i zaraz pytania
-Czemu w dzień jest księżyc? Czy każdy człowiek marzy o tym by polecieć na niego?
A ja się szczególnie na tym nie znam, więc próbuję zbyć pytania, że teraz nie ma czasu i że na żadną inną planetę polecieć bym nie chciała…no i tu mnie mój pięciolatek złapał za słówko
-Mamo, przecież księżyc to nie planeta, tylko naturalny satelita ziemi!
I popatrzył na mnie z politowaniem, bo stwierdził, że na astronautę się nie nadaję.
Potem przytaszczył globus i dalej mnie pouczać, jak księżyc wokół tej ziemi krąży.
Próbowałam się dziecku wywinąć, zmienić temat, mówiąc, że dziś będą skoki narciarskie w TV i może pooglądamy, ale Krzysia nie tak łatwo zagadać (ma to po tatusiu) i od razu, że on skoków nie lubi, nawet za piłką nożną nie przepada, tylko tata z Szymonem z zapałem oglądają, a on, by im przykro nie było…bo on to tylko lubi formułę1.
Więc sporty już mieliśmy obgadane i znów szykował się do swojego konika o planetach i naturalnych satelitach, zapewne chciał mnie przepytać ze znajomości naszego układu słonecznego, gdy nagle sobie przypomniał, że Ania mu obiecała pogranie w „elfy” więc jakby od niechcenia mi zakomunikował, że idzie do Ani do pokoju, potem sobie porozmawiamy, powiedział wychodząc, co zabrzmiało słodko, ale czaił się ten jego uśmieszek, co mi nic dobrego nie wróżył.;p
Pozdrawiam serdecznie.:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz