poniedziałek, 8 lutego 2010

Dom Elżbiety XXVII- nowa opowieść (Iwona)

Elżbieta spojrzała na Piotra, w jej oczach coś się czaiło, pokręciła głową, chcąc jakby zanegować ostatnie jego ostatnie słowa.

- To nie tak przecież – zaoponowała – była bardzo młoda, lęk przed katastrofą finansową ją przeraził, a Ksawery, no cóż zamiast ją w jakiś sposób pocieszyć, zwyczajnie uniósł się ambicją i jeszcze ją uraził. I nie sądzę, by to była puszka Pandory, raczej jeżeli już mamy nazywać to mitologicznie jakaś nić Ariadny. – Ton głosu Elżbiety stał się ostry, a nawet władczy.

- Może – powiedział ostrożnie, przyglądając się Eli – to co, czytamy dalej, czy odkładamy?

- Czytamy – policzki Elżbiety lekko się zaróżowiły, jakby się nagle zawstydziła. – i wybacz mój ton, nie chciałam, by to zabrzmiało jak rozkaz.

- Nie szkodzi, widzę, że nas oboje ten pamiętnik poruszył. – Powiedział i zaczął:

Bardzo się bałam spotkania z Mioduckim, więc gdy już dziewczyna uczesała mnie, włożyła wianek, a i wyrwany rąbek sukienki zamaskowałam, musiałam wyjść, bo i godzina piąta, czyli czas ślubu zbliżył się nieubłaganie.
Weszłam do saloniku, wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, na chwilę zacisnęła powieki i pomodliłam się w duchu, by było już po wszystkim, gdy usłyszałam koło siebie głos Mioduckiego, który po francusku przedstawiał mnie swojej kompanii.

Dygnęłam, lekko przerażona i odpowiedziałam jak umiałam najlepiej po francusku, że czuję się zaszczycona tak zacnym towarzystwem.
Ojciec nas pobłogosławił i ucałował moją głowę.

Potem wszystko potoczyło się tak szybko, ślub, moja przysięga i to, że wciąż drżałam. Gerard patrzył na mnie, ale w jego oczach nie widziałam nic, poza znudzeniem, a nawet pogardą, co wcale nie wprawiało mnie w lepszy nastrój.

Od momentu ślubu, Gerard mnie nie odstępował i jego kompania tak samo, dowiedziałam się też, że kazał spakować moje kufry i że jutro po południu mamy już wyjeżdżać do Francji.
Tłumaczył to tym, że niestety interesy go wzywają, a ja jako jego żona muszę mu towarzyszyć. Zapytałam, czy poinformował o tym mojego ojca, a on, że oczywiście, bo jeszcze z Paryża słał listy do niego i że ojciec wie o tym od dawna. Byłam zła na ojca, ze mi tego nie powiedział, a w mojej głupocie nawet się cieszyłam na ten wielki świat.

Gerard nie odwiedził mnie tej nocy, fakt, dopiero położyłam się nad ranem, by trochę odpocząć przed podróżą, która mnie czekała. Nie mogłam jednak zasnąć, bałam się tego, że on może wkroczyć do mojej sypialni i wyegzekwować prawo do mojej niewinności. Wiedziałam, że to nieuchronne i chyba wtedy chciałam mieć to za sobą. No cóż, pewnie miał w tym swój plan, by mnie nie spłoszyć, za nim nie stanę się jego jakby zakładniczką.

- O rany, to zabrzmiało groźnie – przerwał czytanie Piotr.

- Tak. Może teraz ja będę czytała?

- Chcesz?

- Tak, a właściwie powinnam, czuję, że chcę się tego, co tam teraz jest napisane, dowiedzieć się wprost od Zofii.

- OK.! – Piotr oddał pamiętnik Elżbiecie.

Tak, zakładniczką, to chyba najdelikatniejsze określenie.

Kiedy dotarliśmy do Paryża, zobaczyłam wielki paradny dom, przy nim nasz( ten dom)wydawał się wiejską chałupą. Wszystko wydawało mi się wspaniałe, nawet Gerard wydawał mi się milszym, niż przedtem. Popisywał się przed mną swoją pozycją i bogactwem.

Poza tym, wciąż byłam jego żoną tylko liturgicznie, bo przez ten cały czas się do mnie nie zbliżył. Wtedy w swojej naiwności myślałam, że i jego tak samo jak i mnie ta sprawa przeraża i krępuje, no cóż, byłam tylko naiwną wiejską dziewczyną.

- Ale stopniuje napięcie – jęknął Piotr .

Elżbieta kiwnęła potakująco głową.

Gdy wszystko mi pokazał, kiedy poczułam się jako tako pewniej, nagle wszystko się zmieniło. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że zostałam przez niego kupiona, jako niewolnica, że tyle wydał na mnie pieniędzy iż mógłby kupić wszystkie kurwy Paryża.

Jak mogła się poczuć dziewczyna taka jak ja?

Po tych słowach zdarł ze mnie suknie i gdy próbowałam się bronić, uderzył mnie tak mocno, że straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, leżała na łóżku, przywiązana za nogi i ręce.

On siedział obok, czekając aż się zbudzę. Powiedział, ze jeżeli będę krnąbrna, wciąż będę zasługiwała na bicie i pokazał mi bat jak na konia.

Potem tym batem rozsunął mi nogi…uśmiechając się przy tym. Jak ja go wtedy znienawidziłam! Potem wszedł we mnie bez czułości i wstępów sprawiając mi ból. Gdy skończył wyszedł, zostawiając mnie przerażoną i związaną.

Było mi zimno, bolało mnie, czułam jak coś lepkiego cieknie mi po nogach. Zaczęłam płakać, ale starałam się robić to cicho, by on już nie wrócił. Ale wrócił, po jakiś trzech, może czterech godzinach, była zmarznięta i półprzytomna ze strachu. Zapytał, czy będę teraz grzeczną. Kiwnęłam głową na tak.
Cóż mogłam innego uczynić? Myślałam, że jak będę posłuszną, będzie lepiej i tu się też myliłam. On lubił się nade mną znęcać, jakby to go zaspokajało. Im bardziej ja byłam przerażoną, tym on bardziej zadowolony.
Pomyślałam, by uciec, wyjechać, znów być pod opieką ojca, ale tu napotkałam barierę, sama nie posiadałam żadnych pieniędzy. A by dostać się znów do domu, potrzebowałam ich dość dużo.

Napisałam do ojca, opisując mu wszystko ,napisałam żeby mnie ratował, bo mój mąż to potwór. Niestety, pokojówka zaniosła list mojemu mężowi. Wszedł do mojego pokoju, bez słowa rzucił mój list na stolik. Pchnął twarzą na łóżko, aż zabrakło mi na moment powietrza, przywiązał ręce do łóżka i zarzucił suknie do góry i zdarł bieliznę. Potem bił, a robił to tak, by mnie bardzo bolało, a żeby nie przeciąć skóry. Gdy mdlałam z bólu, odczekiwał chwilę, bym była przytomna. Kiedy skończył bić, wszedł we mnie od tyłu… drąc mi suknię na piersiach.

- Boże – jęknęła Ela

2 komentarze:

  1. O, zalatuje Markizem de Sade. Ale przyznam że to moje klimaty. Pozdr.
    Nathii

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwona Jarecka9 lutego 2010 22:04

    jasne, na TXT Jerzy mówi pornografia, Ty Sade. Dalej już tak nie będzie, naprawdę, ty tylko faktem tego, by ukazać zagubienie totalne tej Zofii.

    Buziaki

    OdpowiedzUsuń